Rząd PiS przez przypadek przyznał się do porażki swojego sztandarowego programu Rodzina 500 plus. W projekcie waloryzującym świadczenie do 800 zł napisano, że zakładany jest spadek wydatków na ten cel w związku ze zmniejszającą się liczbą urodzeń. – 500 plus było znakomitym pomysłem wyborczym w 2015 roku, ale nawet najlepszy pomysł po jakimś czasie się zużywa i trzeba wymyślić coś nowego. I na razie PiS nic nowego nie wymyśliło – ocenia w rozmowie z naTemat.pl prof. Antoni Dudek.
W PiS już wiedzą, że ich sztandarowy program Rodzina 500 plus okazał się porażką. W ustawie, która zakłada waloryzację świadczenia do 800 zł, napisano, że „w kolejnych latach jest zakładany spadek wydatków w związku ze zmniejszającą się populacją dzieci w wieku 0-17 lat, wynikającą ze zmniejszającej się liczby urodzeń”.
PiS przyznaje się do porażki ws. 500 plus. Prof. Dudek: A nic nowego nie ma
Rządzący, choć przypadkowo, przyznali się tym samym, że program, który znacznie przyczynił się do zwycięstwa partii Jarosława Kaczyńskiego w wyborach w 2015 roku, tak naprawdę okazał się klapą. Bo to właśnie 500 plus miało doprowadzić do wystrzelenia słupków z liczbą urodzeń w naszym kraju.
W 2016 roku, czyli w czasie ogłaszania 500 plus, politycy Prawa i Sprawiedliwości prognozowali, że w 2022 roku – dzięki temu właśnie programowi – na świat przyjdzie blisko 371 tys. dzieci. Tymczasem w ubiegłym roku w Polsce zanotowaliśmy najmniej urodzeń od II wojny światowej – na świat przyszło 305 tys. dzieci, czyli o 27 tys. mniej niż rok wcześniej. W kwietniu tego roku było jeszcze gorzej – urodziło się 21 tys. dzieci. To najgorszy wynik w historii.
Z projektu zwiększającego 500 plus do 800 zł dowiadujemy się z kolei, że przyszłym roku w Polsce będzie niemal 6,7 mln dzieci objętych tym świadczeniem, w 2025 roku – 6,6 mln, w 2027 – 6,3 mln, a w 2029 roku – nieco ponad 6 mln.
– Program 500 plus nie doprowadził do zmiany demograficznej i wiemy to od lat. Liczba urodzeń spada i wciąż będzie spadać, bo liczba potencjalnych matek również się zmniejsza. Tak więc program waloryzacji do 800 zł będzie globalnie mniej kosztował budżet – mówi naTemat.pl politolog prof. dr hab. Antoni Dudek z UKSW w Warszawie.
I zauważa, że już jakiś czas temu politycy partii rządzącej zmienili retorykę i przestali przekonywać społeczeństwo, że jest to program prodemograficzny. – Teraz określają go mianem godnościowego, którego celem jest wyrównywanie różnic społecznych i wspieranie najsłabszych obywateli – precyzuje politolog.
I dodaje: – To też jest sprawa dyskusyjna, mimo że 500 plus jest bardziej programem wyrównującym różnice, niż wpływa na przyrost demograficzny. Nie zapominajmy, że to wsparcie otrzymują wszyscy, także ci, którzy tego nie potrzebują. Mówienie, że to jest znakomity pomysł z zakresu polityki społecznej, również jest nieprawdziwe.
Czy Polacy „kupią” wyborcze propozycje PiS?
Wybory parlamentarne za pasem, a partia Kaczyńskiego gra vabank, chcąc utrzymać się przy władzy. Stąd właśnie pomysł waloryzacji 500 plus do 800 plus od stycznia 2024 roku. Jednak od połowy maja, czyli od czasu przedstawienia tej obietnicy, słupki poparcia w sondażach dla PiS szczególnie nie wzrosły.
– 500 plus było znakomitym pomysłem wyborczym w 2015 roku, ale nawet najlepszy pomysł po jakimś czasie się zużywa – to znaczy społeczeństwo traktuje to wsparcie jako coś, co im się po prostu należy. I sama waloryzacja nie przynosi efektów, więc trzeba wymyślić coś nowego. I na razie PiS nie wymyśliło nic nowego i porównywalnego z atrakcyjnością do 500 plus – mówi ekspert.
Na horyzoncie PiS jest jednak inna „broń” – straszenie Polaków migrantami. Mateusz Morawiecki zapowiedział w poniedziałek, że referendum ws. relokacji migrantów, które zapowiedział niedawno prezes PiS, odbędzie się prawdopodobnie tego samego dnia, co wybory parlamentarne.
– Dyskusję na temat przemyślanej polityki migracyjnej powinniśmy prowadzić od co najmniej dekady, tymczasem urządzamy sobie igrzyska polityczne wokół tej kwestii. To się skończy równie źle albo jeszcze gorzej niż kwestie polskiej demografii – ocenia prof. Antoni Dudek.
– Czy to się komuś podoba, czy nie, Polska i tak będzie musiała otworzyć się na przybyszów z innych krajów, tylko lepiej byłoby, gdyby to nie poszło na żywioł. A wszystko wskazuje na to, że – przy takim prowadzeniu polityki przez PiS, ale też przez PO – to pójdzie właśnie na żywioł. Ale ludzie tego nie kupią, bo widać jak na dłoni, że jest to przerysowane i PiS niewiele na tym zyska – stwierdza politolog.
I dodaje, że ze wszystkich propozycji, które PiS przedstawiło do tej pory, mogą pomóc emerytury stażowe. Nasz rozmówca zaznacza jednak, że nie przyniesie to „gigantycznych milionów głosów i przełomu, jakim było 500 plus z 2015 roku”.
– Emerytury stażowe to jest coś, co ja nazywam wyprofilowaną kiełbasą wyborczą. Czyli to nie jest już kiełbasa dla wszystkich, tylko najpierw się profiluje, kto byłby nią najbardziej zainteresowany. Jeśli w badaniach wyjdzie, że taką grupą zawodową są np. kolejarze, to we wrześniu prezes i premier wyjdą i powiedzą, że otrzyma je właśnie ta grupa. Spodziewam się też większej skali wsparcia wytypowanych wcześniej samorządów – jednak nie tych, gdzie rządzi PiS. Moim zdaniem politycy obozu władzy zainteresują się regionami swingującymi, w których podział na zwolenników PiS i PO jest praktycznie równy – uważa prof. Antoni Dudek.
Źródło: natemat.pl