Pracownicy cywilni wojska, których Mariusz Błaszczak chce ubrać w wojskowe mundury, wysyłają do jego biura drobne pieniądze i „paski hańby”, na których podane jest, ile w rzeczywistości zarabiają.
Cywile pracujący na rzecz wojska nie wykluczają zaostrzenia protestu. Ale jak zaznacza lider Paweł Szymański, nie chcą oni uderzać w dowódców jednostek wojskowych, tylko pokazać swoją desperację szefowi MON. Planują m. in. pikiety w trakcie wizyt ministra na piknikach i w jednostkach wojskowych. Jeżeli organizatorzy protestu nie otrzymają odpowiedzi na swoje postulaty do końca miesiąca, być może zaostrzeniem protestu będzie demonstracja pracowników cywilnych w trakcie defilady w Warszawie 15 sierpnia. Od uczestników protestu słyszymy, że wojskowe służby starają się tłumić takie działania, na razie są to rozmowy dyscyplinujące prowadzone przez funkcjonariuszy SKW.
Decyzja Mariusza Błaszczaka nie ma umocowania w przepisach
Protest wybuchł pod koniec maja. W trakcie demonstracji pod budynkiem MON cywile domagali się zmian w Ponadzakładowym Układzie Zbiorowym Pracy, ustalenia nowej siatki płac, podniesienia funduszu wynagrodzeń pracowników wojska do 8 proc. budżetu MON. W odpowiedzi na zapowiadany protest Błaszczak wydał decyzję, która ma ułatwić wcielenie ich do armii m.in. poprzez zmianę etatów cywilnych w wojskowe, na których przysługuje wyższe wynagrodzenie. Pracownik, który zdecyduje się na taką zmianę, może zostać zatrudniony na stanowisku wojskowym po zaliczeniu szkolenia w ramach dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej.
Druga ścieżka przewiduje wstąpienie do Wojsk Obrony Terytorialnej. Ci mogliby dostać dodatek do pensji w wysokości 1000 zł oraz dodatkowy urlop. Nasi rozmówcy zwracają jednak uwagę, że decyzja ministra Błaszczaka nie ma umocowania w obowiązujących przepisach, nie wiedzą oni np., czy otrzymają dodatki takie, jakie należą się żołnierzom, czy okres służby w cywilu dla wojska zostanie im doliczony do wojskowej emerytury itd. Poprosiliśmy MON o informację, ilu cywilów zdecydowało się teraz włożyć mundur. Nie otrzymaliśmy konkretnej odpowiedzi. Ministerstwo stwierdziło tylko: „notujemy zainteresowanie przejściem ze stanowiska cywilnego na stanowisko wojskowe w dotychczasowym miejscu pracy”.
Liczba cywilów pracujących dla armii to ok. 45 tys. osób, wakatów jest niemal dwa tysiące – wynika z danych Najwyższej Izby Kontroli.
Ile można zarobić w wojsku? Cywile tańsi niż żołnierze
Główną przyczyną słabości tej grupy są zbyt niskie płace. Wprawdzie ministerstwo podaje, że średnie wynagrodzenie cywila w wojsku w 2022 r. wyniosło 5773 zł, ale przedstawiciele protestujących zaznaczają, że rzeczywiste zarobki są niższe. Bo do tej kwoty doliczane są np. nagrody jubileuszowe i odprawy. Ich zdaniem rzeczywiste średnie wynagrodzenie to około 5 tysięcy złotych brutto, zatem na rękę otrzymują 3,5–3,7 tys. zł. I właśnie, aby to udowodnić, postanowili wysyłać paski z wysokością pensji do ministra i mediów.
Minimalna stawka w tabeli zaszeregowania dla pracownika wojska wynosi jedynie 1300 zł brutto. Tymczasem świeżo upieczony szeregowy zawodowy po gimnazjum dostaje 4960 zł brutto. Planowane podwyżki nie pokrywają nawet połowy poziomu inflacji.
Nie można zweryfikować danych o zarobkach pracowników resortu, bo w analizie budżetowej za 2022 r. NIK podaje tylko wysokość przeciętnego wynagrodzenia w Urzędzie MON. Wyniosło ono w poprzednim roku 10 610,6 zł i w porównaniu z przeciętnym wynagrodzeniem w 2021 r. było wyższe o 540,2 zł (czyli o 5,4 proc.). Widać, że minister dba o swoich urzędników. NIK podaje, że roczne kwoty nagród w 2022 r. wyniosły średnio dla pracownika – 7115,9 zł, a dla żołnierza – 6435,4 zł. Zatrudnionych było w jego urzędzie 2255 osób, więcej o 53 osoby niż rok wcześniej.
Cywile są pracownikami tańszymi niż żołnierze i w wielu przypadkach lepiej wykształconymi. Aplikują na stanowiska, na które są ustalone określone wymagania dla kandydatów, zatem są to osoby przygotowane do pracy, tymczasem żołnierzy trzeba dopiero wyszkolić.