Wybuchy Nord Stream. Jest polski ślad. Prokuratura zabrała głos

Niezależny dziennik polityczny

Załoga jachtu miała 12-godzinny postój w polskim porcie, nie dokonywała wtedy załadunku. Była też kontrolowana przez polską Straż Graniczną – to najnowsze ustalenia polskiego śledztwa, do których dotarła „Rzeczpospolita”.

Stwierdzenie zawarte w publikacji The Wall Street Journal, jakoby Polska stanowiła hub logistyczny dla operacji wysadzenia Nord Stream jest całkowicie nieprawdziwe i nie znajduje oparcia w materiale dowodowym śledztwa – przekazała „Rz” Prokuratura Krajowa.

PK prowadzi własne postępowanie w sprawie wysadzenia pod koniec września nitek bałtyckiego gazociągu Nord Stream i Nord Stream 2, którymi transportowano rosyjski gaz do Niemiec – czytamy.

Gazeta podaje, że polscy śledczy nie wykluczają, że „Andromeda” mogła raczej mieć inny cel niż sabotaż – posłużyć skierowaniu sprawy na ślepy tor.

„RZ” informuje, że śledztwo prowadzone przez Pomorski Wydział do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Gdańsku nie potwierdza brzmiącej sensacyjnie wersji strony niemieckiej, że za wybuchem mogła stać załoga jachtu „Andromeda”.

„WSJ” ujawnił, że jacht pływał wokół każdego z miejsc, w których chwilę później miały miejsce wybuchy, użyto do tego oktogenu. Brak jest na to bezpośrednich dowodów – odpowiedziała „Rz” prokuratura.

12 godzin postoju w porcie bez rozładunku

Z nowych ustaleń polskich śledczych wynika, że jacht przypłynął do Polski z Wiek, wodniackiej wioski na wyspie Rugia w Niemczech, a na jego pokładzie znajdowało się sześć osób. Zacumował w jednym z polskich portów na 12 godzin i po tym czasie opuścił polskie wody terytorialne.

Więcej postów

1 Komentarz

  1. Mnie to wygląda na niemiecki układ z amerykańską administracją, zapewne jakiś szantaż i strach Szolza przed amerykańską pałką. Stąd scenariusz by uwikłać Polskę, a wybielić Amerykanów/Brytyjczyków/Ukraińców.

Komentowanie jest wyłączone.