– Decyzja sądu ws. Turowa nie jest bezprawna, wręcz przeciwnie, cały proces rozbudowy kopalni był bezprawny. Ale premier Morawiecki, jego koledzy i PGE nadal odmawiają uznania rzeczywistości i przyznania, że całkowicie zawalili sprawę – grzmi Lukáš Hrábek z czeskiego oddziału Greenpeace. To jego reakcja na słowa premiera Morawieckiego o „bezprawnej” decyzji ws. oceny środowiskowej koncesji Turowa.
– Od prawie czterech lat krytykujemy dokumentację oceny oddziaływania na środowisko (OOŚ) dla kopalni Turów. Jeszcze przed jej opublikowaniem zwracaliśmy uwagę, że jest za mało czasu, aby właściwie ocenić, co spowoduje rozbudowa kopalni – mówi w rozmowie z Gazeta.pl Lukáš Hrábek z czeskiego oddziału Greenpeace, jednej z organizacji, które zaskarżyły wydaną w lutym przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska koncesję dla kopalni Turów. Pozwala ona na pracę odkrywki do 27 kwietnia 2044 roku.
Kopalnia Turów zostanie zamknięta?
W zeszłym tygodniu do skargi odniósł się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Uznał, że w sprawie Turowa zachodzi „niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody w środowisku” i wstrzymał wykonanie decyzji środowiskowej dotyczącej wydobycia. To wstrzymanie ma obowiązywać do czasu wydania przez sąd wyroku w sprawie. Zażalenie na decyzję WSA złożył już resort klimatu i środowiska oraz Prokuratura Krajowa.
Choć PiS straszył, że to uderza w bezpieczeństwo energetyczne Polski i mówi, że do decyzji sądu się nie zastosuje, to nie jest jasne, czy wstrzymanie decyzji środowiskowej jest jednoznaczne z nakazem wstrzymania pracy kopalni. Sam WSA, w komunikacie rzeczniczki prasowej sędzi Małgorzaty Jareckiej, podkreślił, że „postanowienie z 31 maja br. nie wstrzymuje pracy kopalni Turów”. W wypowiedziach ekspertów także pojawiły się wątpliwości co do tego, czy sąd rzeczywiście „nakazał zamknąć kopalnię”. Po pierwsze, chodzi o koncesję do 2044 roku, tymczasem kopalnia ma wcześniejsze przedłużenie koncesji do 2026 roku. Nie jest jasne, czy podważenie koncesji do 2044 ma skutki też wobec tej obowiązującej do 2026 roku. Po drugie, są też wątpliwości co do tego, czy wstrzymanie decyzji środowiskowej dla już obowiązującej koncesji rzeczywiście może oznaczać, że koncesja nie jest ważna.
Czesi nie mają wody przez kopalnię w Turowie
Eksperci i organizacje pozarządowe mówią, że rząd i PGE są sami sobie winni, bo to oni zdecydowali się załatwić sprawę koncesji w szybki sposób, który teraz może być podważony przez sąd. – PGE opublikowała dokumentację OOŚ zaledwie kilka miesięcy przed wygaśnięciem poprzedniego pozwolenia na wydobycie. Od momentu publikacji dokumentacji OOŚ było oczywiste, że PGE wypełnia jedynie formalny obowiązek, w przeciwnym razie nie mogłaby ona zawierać tylu oczywistych bzdur. Teraz polski sąd przyznał nam rację – nie ma w tym nic dziwnego – mówi Hrábek.
Według czeskiego Greenpeace negatywny wpływ na środowisko i życie mieszkańców po czeskiej stronie granicy nie został wystarczająco oceniony. Tak jak realna groźba natychmiastowego i nieodwracalnego zniszczenia środowiska i zasobów wodnych po czeskiej stronie granicy, jeśli Turów nie zostanie zamknięty. Kopalnia odprowadza bowiem wodę z okolicznych miast i wsi. W miejscowości Uhelna studnie obok domów są wyschnięte. Mieszkańcy już latach 80. musieli wywiercić głęboką studnię, aby uzyskać wodę. Teraz nawet to źródło jest zagrożone, a poziom wód jest rekordowo niski. – Ludzie również cierpią z powodu hałasu, pyłu z wydobycia i świateł koparek świecących w ich okna przez całą noc – relacjonuje Hrábek.
Z kolei w miejscowości Vaclavice ludzie co prawda mają studnie, ale są one praktycznie puste od wielu lat. Problem ten nasilił się zwłaszcza podczas ogromnej suszy w Czechach w latach 2015-2020. – Studnie całkowicie wyschły, a ludzie musieli prać ubrania u krewnych, brać prysznic w pracy, kupować i transportować wodę lub wypompowywać z lokalnego potoku. Wyobraźmy sobie sytuację, w której jesteś pod prysznicem i nagle nie ma wody, aby spłukać mydliny. Członkowie rodziny i przyjaciele nie chcą cię odwiedzić, ponieważ w domu nie ma wystarczającej ilości wody. Że jesteś rolnikiem i musisz zabijać swoje zwierzęta, ponieważ nie ma dla nich wody. Że chcesz się stamtąd wyprowadzić, ale nie możesz, bo nikt nie kupiłby domu bez wody – opowiada nam przedstawiciel Greenpeace o sytuacjach, które dla wielu są nie do pomyślenia, a dla mieszkańców wsi w okolicy Turowa stały się codziennością.
„Węgiel brunatny i kamienny nie mają przyszłości”
Czescy aktywiści uważają, że problem z wodą po ich stronie granicy można ograniczyć i tym samym zminimalizować ryzyko szkód środowiskowych, ale – według autorów skargi – w procesie OOŚ nie przewidziano żadnych ograniczeń, ponieważ negatywne skutki nie zostały nawet odpowiednio ocenione. – Wiadomo to od lat i polski rząd jest tego świadomy – Turów potrzebuje sprawiedliwego planu transformacji, choć kopalnia i elektrownia muszą zostać zamknięte w dającej się przewidzieć przyszłości. To porażka rządu, że ludzie w regionie wciąż nie widzą alternatywy dla swojego przyszłego zatrudnienia. Możliwe jest przekształcenie polskiego sektora energetycznego w sektor o wysokim udziale odnawialnych źródeł energii. Zgodnie z porozumieniem paryskim Polska musi podjąć wysiłki na rzecz redukcji emisji CO2. Węgiel brunatny i kamienny nie mają przyszłości – tłumaczy Hrábek.
Według aktywistów Polska powinna skorzystać z pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, które pozwoliłyby na częściowe finansowanie zmian w regionie Turowa. Z pieniędzy z funduszu skorzystają inne regiony węglowe, jak Śląsk, Wielkopolska Wschodnia, a nawet Bełchatów, obecnie największy emitent CO2 w Unii Europejskiej. Jednak, jak informuje Greenpeace, z powodu decyzji o wydobyciu w Turowie do 2044 r. region ten może nie otrzymać ani jednego euro z funduszu. – Polski rząd i PGE zdecydowały, że tak będzie. Chcą tylko eksploatować lokalne zasoby i nie obchodzi ich, co stanie się z regionem po zakończeniu wydobycia. Co może nastąpić znacznie wcześniej, niż PGE i polski rząd sobie wymarzyli – i to nie tylko ze względów środowiskowych czy prawnych, ale także ekonomicznych – tłumaczy nam przedstawiciel Greenpeace. Organizacja uważa, że aby zminimalizować konsekwencje kryzysu klimatycznego Polska powinna wycofać się z węgla jeszcze w tej dekadzie.
Wyrok WSA bezprawny?
Premier Mateusz Morawiecki w Turowie mówił jednak, że rząd zrobi wszystko, żeby nie zamknąć kopalni do 2044 roku, a sam wyrok nazwał „bezprawnym”, z czym nie zgadza się czeski Greenpeace. – Nie tylko my i miejscowa ludność uważamy, że z powodu rozszerzenia Turowa złamano prawo. Czeski rząd i region Liberca również tak uważają i dlatego złożyli pozew do Trybunału Sprawiedliwości UE – mówi nam Lukáš Hrábek i przywołuje fakt, że również Komisja Europejska zgodziła się, że kopalnia Turów złamała prawo podobnie jak Europejski Trybunał. – Teraz polski sąd również uważa, że prawo zostało złamane. Decyzja o uchyleniu OOŚ nie jest bezprawna, wręcz przeciwnie, cały proces rozbudowy kopalni był bezprawny. Ale premier Morawiecki, jego koledzy i PGE nadal odmawiają uznania rzeczywistości i przyznania, że całkowicie zawalili sprawę – tłumaczy nam przedstawiciel Greenpeace. Ponadto organizacja domaga się od czeskiego rządu, żeby wznowił negocjacje z polską stroną, ponieważ – według nich – sytuacja się zmieniła i nadal istnieje zagrożenie nieodwracalnego zniszczenia czeskiego środowiska, które „czesko-polskie porozumienie w sprawie Turowa całkowicie ignoruje”.
A wydawało się, że to koniec sporu…
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że sprawa Turowa została zamknięta. W lutym 2022 roku rząd Czech wycofał z Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę skierowaną przeciwko Polsce. Dotyczyła ona działalności kopalni węgla brunatnego w Turowie. Był to efekt porozumienia. Polska zobowiązała się zapłacić czeskiej stronie odszkodowanie (35 milionów euro – trafiła na konto samorządu kraju libereckiego, a 10 milionów – na konto ministerstwa środowiska) oraz zobowiązała się dobudować funkcjonująca w pełni barierę podziemną, która zapobiegnie odpływowi wód podziemnych z terytorium Czech do Polski. Uzgodniono budowę wału ziemnego, który zabezpieczy mieszkańców tego regionu przed zanieczyszczeniem powietrza, hałasem i pyłami. Polska zobowiązała się także dokładać starań, aby ograniczać zanieczyszczenie powietrza i dbać o dobrostan mieszkańców tego regionu. Do zakończenia wydobycia w Turowie miała monitorować hałas, poziom zanieczyszczenia powietrza, osunięcia gruntu oraz wód podziemnych. Od początku ten kompromis nie podobał się czeskim aktywistom. – Czeski rząd pod rządami premiera Petra Fiali zdradził miejscową ludność mieszkającą obok kopalni po czeskiej stronie granicy, podpisał kontrowersyjną umowę z polskim rządem w sprawie przyszłego wydobycia i rozliczył się z rekompensat za wydobycie – mówi nam Hrabek.
Podkreślmy, że to porozumienie nie oznaczało wycofania kar nakładanych przez Komisję Europejską, na Polskę. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) za każdy dzień działalności kopalni żądał finansowej rekompensaty. „Ze względu na niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów, Polska zostaje zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 500 000 euro dziennie” – napisano w uzasadnieniu. W czerwcu 2022 roku Komisja Europejska miała potrącić wszystkie kary za Turów. Licznik bił od września 2021 roku do lutego 2022. Ostatnie potrącenie kar miało miejsce 31 maja. Do czasu osiągnięcia i podpisania porozumienia z rządem Czech, wysokość kar osiągnęła poziom – 68 mln euro (ponad 300 milionów złotych).
Źródło: next.gazeta.pl