Wyrok TSUE za 100 mld zł. Prawdopodobnie wytrąci bankom broń z ręki. W czwartek wielki dzień

Niezależny dziennik polityczny

W czwartek 15 czerwca TSUE ogłosi kluczowy wyrok dla kredytobiorców frankowych i banków. Chodzi o reguły wzajemnego rozliczenia po unieważnieniu umowy. Lutowa opinia Rzecznika Generalnego TSUE była korzystna dla frankowiczów. Banki ostrzegają, że podobne orzeczenie Trybunału będzie dla sektora ogromnym ciosem. Pełnomocnicy kredytobiorców oczywiście liczą natomiast, że sprawiedliwości stanie się zadość.

Już w czwartek 15 czerwca (w okolicach 9:30) kolejny kluczowy odcinek serialu frankowicze vs. banki. Tego dnia Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyda wyrok ws. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy kredytowej.

Wyrok TSUE ws. kredytów „frankowych” wytrąci bankom broń z ręku?

Perspektywy dla sektora bankowego są złe, dla frankowiczów – doskonałe. Orzeczenia TSUE zwykle pokrywają się z wcześniejszą opinią Rzecznika Generalnego Trybunału. A ta była dla banków druzgocąca, bo Rzecznik uznał, że przepisy unijne (unijna dyrektywa 93/13 – jej celem jest ochrona konsumentów przed nieuczciwymi warunkami w umowach) stoją na przeszkodzie, aby banki domagały się wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Ba, jednocześnie zaopiniował, że z kolei frankowiczom analogiczne wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału być może się należy (a przynajmniej dyrektywa unijna tego nie wyklucza), ale powinny o tym już decydować sądy w Polsce.

Wyrok TSUE formalnie będzie dotyczył jednej konkretnej sprawy – Arkadiusza Szcześniaka, prezesa stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu, przeciwko Bankowi Millennium. Będzie jednak kluczową wykładnią dla polskich sądów w analogicznych sprawach. Dlatego będzie arcyważny dla wszystkich uczestników sporu – banków, frankowiczów oraz prawników obu stron.

Obecnie frankowicze wygrywają zdecydowaną większość spraw, najczęściej uzyskując unieważnienie kredytu. Pozostaje jednak pytanie – czy poza oddaniem sobie tego, co przez lata strony sobie nawzajem przelewały (bank udostępnił kapitał, kredytobiorca spłacał raty), unieważnienie umowy powinno mieć jakieś inne konsekwencje. Warszawski sąd postanowił zapytać o to TSUE.

Banki przekonują, że jakieś wynagrodzenie im się należy – w końcu klient przez lata mógł dysponować ich pieniędzmi. Zaczęły występować z takimi roszczeniami (i to niemałymi – często oczekując grubo ponad połowy wartości kapitału kredytu) wobec części klientów, na innych był to „straszak” żeby nie szli do sądów. Rzecznik Generalny TSUE rozbił jednak w lutym tego roku tę argumentację w pył, dając bankom do zrozumienia, że nie powinny czerpać korzyści z tytułu podsuwania kredytobiorcom nieuczciwych umów, i że tylko rozzuchwaliłoby to je do kolejnych takich działań.

Przedsiębiorca nie może czerpać korzyści gospodarczych z sytuacji powstałej na skutek własnego bezprawnego działania. Ponadto bank nie byłby zniechęcony do stosowania nieuczciwych warunków w umowach kredytu zawieranych z konsumentami, jeżeli, pomimo uznania tych umów za nieważne, mógłby pobierać od konsumentów rynkowe wynagrodzenie za korzystanie z kapitału kredytu

– napisał Rzecznik Generalny w swojej opinii.

Może się wręcz okazać, że broń, którą banki straszyły kredytobiorców, wypali im niespodziewanie w twarz. Frankowicze zaczęli bowiem argumentować, że skoro bank może domagać się wynagrodzenia za korzystanie z udostępnionego kapitału, to i oni mogą żądać od banku analogicznej rekompensaty. Rzecznik Generalny TSUE w lutym orzekł, że takie oczekiwania nie stoją w sprzeczności z prokonsumencką dyrektywą unijną i zasadność tych roszczeń powinny rozstrzygać sądy w Polsce.

Wyrok TSUE już w czwartek 15 czerwca. Dla banków to może być cios

Reasumując, Rzecznik Generalny TSUE powiedział wynagrodzeniom dla banków „nie”, a dla frankowiczów „być może, ale niech decydują polskie sądy”. Jeśli to samo orzeknie TSUE 15 czerwca, to – jak przekonywał na niedawnej konferencji prasowej prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek – będzie to „ogromny cios dla kondycji sektora bankowego i możliwości finansowania gospodarki”.

Sektor bankowy powołuje się na wyliczenia Komisji Nadzoru Finansowego, według których łączne koszty uniemożliwienia bankom dochodzenia od kredytobiorców wynagrodzenia za korzystanie z kapitału to ok. 100 mld zł. Wprawdzie to kalkulacje przy założeniu, że wszyscy frankowicze ruszyliby do sądów, a koszty byłyby (w sumie już zaczynają być) „rozsmarowane” na wiele lat – już dziś sektor zawiązał 40-miliardowe rezerwy na ryzyko prawne związane z kredytami „frankowymi” – ale jednak kwota robi wrażenie. To poziom wieloletnich zysków sektora, a jeszcze te rezerwy musiałyby zostać znacząco zwiększone.

Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski tydzień temu podczas Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie oceniał, że sektor bankowy jest przygotowany na negatywny dla niego wyrok TSUE. W tym kontekście chwalił działania KNF wzmacniające odporność sektora.

Mam na myśli m.in. stanowisko nadzoru dotyczące zatrzymania wypłaty dywidend przez „banki frankowe”, zwiększenie wag ryzyka dla tego rodzaju kredytów czy też konsekwentne egzekwowanie odpowiedzialnego podejścia banków do zawiązywania rezerw. Dzięki temu polski sektor bankowy jest obecnie dobrze skapitalizowany i płynny, co przekłada się na jego bezpieczeństwo i stabilność

– mówił Jastrzębski (cytat za PAP Biznes). Jednocześnie wytykał bankom, że nie wykorzystały czasu na zawieranie ugód z frankowiczami. 

Warto odnotować dużą zmianę retoryki Jastrzębskiego, który jeszcze w październiku 2022 r. przekonywał, że „zanegowanie możliwości dochodzenia przez banki wynagrodzenia za korzystanie z kapitału prowadziłoby do istotnego zachwiania stabilności rynku finansowego, a w wysoce prawdopodobnym scenariuszu – w efekcie nawet do jego załamania”.

Na spotkaniu z Komisją Europejską, które odbyło się około tydzień przed wyznaczeniem daty ogłoszenia wyroku przez TSUE, przedstawiliśmy rozbieżności, jakie prezentuje KNF wobec tej sprawy. W 2021 r. wskazywali, że koszt dla banków [zanegowania możliwości dochodzenia od klientów wynagrodzenia za korzystanie z kapitału – red.] wynosi 30 mld, a tuż przed rozprawą w TSUE (w październiku 2022 r.) – że ankiety banków wykazały 100 mld zł

– komentuje dla Gazeta.pl Arkadiusz Szcześniak. Rzeczywiście, szacunki KNF z marca 2021 r. wskazywały, że brak wynagrodzenia za korzystanie z kapitału to ok. 31 mld zł. Ówczesne wyliczenia sugerowały, że koszt unieważnień i zwrotu sobie przez strony wzajemnie wypłaconych kwot to ok. 101,5 mld zł. Gdyby banki pobierały zaś wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, to koszt spadłby do 70,5 mld zł (a więc różnica – czyli 31 mld zł – to kwestia wynagrodzenia dla banków za kapitał lub nie). W październiku 2022 r. brak wynagrodzenia zostać już natomiast przez KNF oszacowany na 100 mld zł i teraz to ta kwota jest prezentowana m.in. przez przewodniczącego Jastrzębskiego.

W grze też inne rozstrzygnięcia

Wyrok TSUE najczęściej pokrywa się z tym, co wcześniej zaopiniował Rzecznik Generalny, ale oczywiście nie jest to reguła. Nie można a priori odrzucać więc innych potencjalnych rozstrzygnięć 15 czerwca. TSUE może np. złagodzić opinię Rzecznika i umyć ręce, zrzucając odpowiedzialność na sądy krajowe również w kwestii prawa banków do dochodzenia wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.

Z drugiej strony, może także np. zaostrzyć retorykę względem opinii Rzecznika i kategorycznie uznać, że frankowiczom należy się dodatkowa rekompensata od banków. A może TSUE pójdzie zupełnie w poprzek i uzna, że frankowiczom nie należy się wynagrodzenie za korzystanie z kapitału albo że należy się obu stronom? To byłoby o tyle zaskakujące, że Trybunał rozstrzyga te kwestie w świetle dyrektywy prokonsumenckiej, więc trudno, żeby wynikały z nie kategorycznie antykonsumenckie rozstrzygnięcia. Mimo wszystko – do czwartku piłka jest ciągle w grze.

Źródło: next.gazeta.pl

Więcej postów