Marsz 4 czerwca okazał się sukcesem Donalda Tuska i pierwszym wygranym wyborczym pojedynkiem z partią władzy, która nie tylko nie wie, jak odpowiedzieć na to wydarzenie, ale także, co zrobić dalej ze swoją kampanią. W Prawie i Sprawiedliwości słychać coraz częstsze głosy o chwilowym zawieszeniu kampanii i wymianie sztabowców, o których losie w najbliższych dniach ma zadecydować sam prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Dotychczasowa strategia wyborcza PiS legła w gruzach. Marsz opozycji obnażył błędy i słabe punkty partii władzy
- Sztabowcy z Nowogrodzkiej niczym plemienni szamani próbują zaklinać rzeczywistość, sprawiając przy tym wrażenie, jakby żyli w alternatywnym świecie
- Jeśli teraz czegoś radykalnie nie zmienimy, to przegramy te wybory z kretesem. Potrzebujemy przebudzenia — słyszymy w kierownictwie partii rządzącej
- Wielu naszych rozmówców z kręgów władzy wskazuje na fundamentalny błąd w tej kampanii wyborczej
Z informacji Onetu wynika, że w najbliższych dniach ma zebrać się ścisłe kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości, aby przedyskutować m.in. dotychczasową wyborczą strategię oraz błędy, jakie popełniono w związku z niedzielnym marszem opozycji. Niezadowolenie w partii władzy ma być ogromne, a niektórzy członkowie prezydium komitetu politycznego mają nawet stawiać postulat chwilowego zawieszenia kampanii oraz zmian personalnych w sztabie wyborczym, którym kierują dzisiaj dwie osoby.
PiS wymieni sztab wyborczy?
To europoseł Tomasz Poręba oraz szef gabinetu politycznego prezesa PiS Michał Moskal. Ci dwaj politycy akceptują w zasadzie wszelkie działania sztabu wyborczego i odpowiadają za strategię komunikacyjną w partii władzy, o której w ostatnich dniach — za sprawą choćby kontrowersyjnego spotu z ujęciami niemieckiego obozu zagłady Auschwitz — było bardzo głośno.
Tym razem także na nic zdały się partyjne SMS-y, internetowe spoty oraz przekazy dnia, w których jedyną słuszną narracją było mówienie po pierwsze o marszu agresji i nienawiści oraz deprecjonowanie jego znaczenia, a po drugie o porażce frekwencyjnej opozycji.
— Śmieszy mnie natomiast trochę, kiedy stare lisy, siedzące w polityce wiele, wiele lat, organizują marsz antyrządowy i przedstawiają go jako spontaniczny protest obywatelski — tak premier Mateusz Morawiecki kpił z uczestników marszu 4 czerwca. Z kolei Zbigniew Ziobro pisał o marszu nienawiści, pogardy, wulgaryzmów i rynsztokowego komunikowania się. – 100 tysięcy? Można delikatnie rzec, że tak sobie i chyba wbrew nakręcanym od tygodni oczekiwaniom i marzeniom – skomentował z kolei kierujący kampanią Tomasz Poręba.
Wbrew oficjalnej narracji, którą za wytycznymi partyjnych PR-owców powtarzają od kilku dni jak mantrę czołowi politycy obozu rządzącego oraz prorządowe media, marsz opozycji okazał się sukcesem i politycznym spektaklem jednego człowieka: Donalda Tuska. Tę świadomość ma mieć wielu czołowych polityków partii Kaczyńskiego, w tym — jak twierdzą nasi rozmówcy z centrali na Nowogrodzkiej — także sam prezes Prawa i Sprawiedliwości. A niedzielny marsz do teraz wywoływać ma w partii spore poruszenie i obawy. Co najważniejsze, poważnie wystraszył obecny obóz rządzący.
Upadł mit skuteczności
Przede wszystkim upadł pewien mit o skuteczności przyjętej przez sztabowców PiS strategii, która sprawdziła się zarówno w wyborach w 2015, jak i w 2019 r. Przygotowana narracja o tym, że marsz 4 czerwca był taki sam, jak wszystkie inne nie tylko nie zdołała przebić się do mediów, ale i nie przekonała także wyborców PiS. Nie mówiąc już o kierownictwie partii i samym prezesie Kaczyńskim, któremu Poręba z Moskalem już od dawna przedstawiają alternatywną wizję rzeczywistości.
Ci dwaj politycy, wraz z innymi członkami sztabu, niczym plemienni szamani próbują zaklinać polityczną rzeczywistość i tuszować błędy, które coraz częściej popełniają. A te są skrupulatnie odnotowywane przez wewnętrznych przeciwników, których zarówno w partii, jak i w rządzie oraz szerzej w koalicji Zjednoczonej Prawicy nie brakuje.
Przebudzenie w PiS i twardy reset
Z naszych rozmów z politykami obozu władzy wynika, że dotychczasowa strategia wyborcza wymaga twardego resetu. — Jeśli teraz czegoś radykalnie nie zmienimy, to przegramy te wybory z kretesem. Potrzebujemy przebudzenia — przyznaje w rozmowie z Onetem wpływowy polityk ze ścisłego kierownictwa partii rządzącej. Jak dodaje, trudno jest zrozumieć, dlaczego przez ostatni miesiąc w sztabie nie przygotowano z wyprzedzeniem żadnej konkretnej odpowiedzi i strategii na marsz opozycji.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę także na dużą frekwencję na marszu 4 czerwca, która miała według nich obnażyć bezsilność partii władzy oraz brak potencjału mobilizacyjnego. Ich zdaniem partii Kaczyńskiego ma brakować po 8 latach rządów świeżości oraz nowych pomysłów, które działałyby mobilizująco na elektorat PiS. — Odpowiedzią na marsz powinien być szybki pokaz zapału i świeżości, który porwałby naszych wyborców. Tego dziś nie ma — słyszymy.
PO zostawia PiS w tyle
W partii rządzącej ma panować silne przekonanie, że obecny sztab nie ma kompletnie pomysłu na ciąg dalszy kampanii. A co gorsze, brakować ma refleksji nad dotychczasowymi błędami, które sprawiły wrażenie, że to Platforma z jej liderem Donaldem Tuskiem po raz pierwszy w tej kampanii przejęła inicjatywę, zostawiając PiS w tyle.
I choć w połowie czerwca ma odbyć się konwencja programowa, podczas której paść mają z ust prezesa Kaczyńskiego znowu hojne obietnice, to trudno sobie wyobrazić, aby kolejne tego typu wydarzenie mogło zmienić ten dzisiejszy niekorzystny dla Prawa i Sprawiedliwości trend.
Czy Kaczyński wciśnie hamulec?
Czy kierownictwo PiS w trakcie wyborczego wyścigu zdecyduje się na wciśnięcie hamulca i dokonanie poważnych zmian zarówno w samym sztabie wyborczym, jak i w swojej strategii? Tego z pewnością nie można wykluczyć. Wielu naszych rozmówców z kręgów władzy wskazuje na fundamentalny błąd, jaki popełniono przy tworzeniu obecnego sztabu.
Ma nim być brak w nim przedstawicieli wszystkich partyjnych frakcji oraz partii koalicyjnych. W zespole Poręby i Moskala ze świecą szukać polityków partii Zbigniewa Ziobry, ugrupowania Adama Bielana czy ludzi premiera Morawieckiego. Zamiast współpracy w ramach jednego sztabu dziś te frakcje nie tylko ze sobą nie współpracują, ale także często się zwalczają. A to w trakcie kampanii wyborczej może prowadzić tylko do kolejnych spektakularnych błędów, które w ostatecznym rezultacie mogą kosztować PiS wyborcze zwycięstwo.
Źródło: onet.pl