Azoty w tarapatach. „Przyjaciele z państwowych spółek zgotowali nam ten los”

Niezależny dziennik polityczny

Fatalne wyniki finansowe, zatrzymane instalacje, niepokój wśród załogi i zawiadomienie do prokuratury o możliwości działania zarządu na szkodę spółki — tak wygląda dziś sytuacja zakładów azotowych w Puławach, czyli największej fabryki nawozów w Polsce, należącej do Grupy Azoty. Ratunkiem dla chemicznej grupy ma być Orlen, który w najbliższych dniach może ogłosić rozpoczęcie negocjacji w sprawie przejęcia puławskiej spółki. To jednak scenariusz, który Azotom opłaci się tylko na krótką metę.

  • Ponad pół miliarda złotych straty zanotowała po trzech miesiącach tego roku Grupa Azoty, kontrolowana przez Skarb Państwa
  • Problemem są m.in. wysokie ceny surowców. — Gdyby dostawca gazu zgodził się trochę obniżyć marżę, to grupa nie miałaby dzisiaj tak dużych problemów. Podobnie jest z węglem. To nasi przyjaciele z państwowych spółek zgotowali nam ten los — mówi nasze źródło w Azotach
  • Sytuacja chemicznej grupy jest na tyle poważna, że resort aktywów państwowych wdraża plan ratunkowy. Możliwe, że już w najbliższych dniach Orlen poinformuje o rozpoczęciu rozmów z Grupą Azoty w sprawie zakupu puławskiej fabryki
  • Według analityków taki scenariusz w dłuższej perspektywie może zaszkodzić Azotom

Dla Grupy Azoty ten rok nie zaczął się najlepiej. W I kwartale, który zwykle jest najlepszym czasem dla producentów nawozów, chemiczna spółka zanotowała 555 mln zł straty netto. Rok wcześniej miała 882 mln zł czystego zysku. Do grupy należą cztery duże nawozowe spółki zlokalizowane w Tarnowie (tam mieści się siedziba grupy), Policach, Kędzierzynie-Koźlu i Puławach. Ta ostatnia — Grupa Azoty Puławy — zanotowała najgłębszą stratę, sięgającą 282 mln zł.

W takich okolicznościach w Ministerstwie Aktywów Państwowych trwają analizy, jak uratować spółkę. Głównym scenariuszem obecnie jest sprzedaż Puław Orlenowi, który ma już nawozową spółkę — Anwil. O sprawie pierwszy napisał „Puls Biznesu”. Nasze źródła potwierdzają, że przymiarki już trwają, a komunikat o rozpoczęciu oficjalnych negocjacji między Orlenem a Grupą Azoty może pojawić się w najbliższych dniach.

— Puławy pasują do portfolio grupy Orlen. Nie jest tajemnicą, że Azoty są w złej sytuacji finansowej, taka transakcja bardzo by im pomogła — mówi nam jedno ze źródeł, znające kulisy sprawy.

Kolejny z naszych rozmówców dodaje, że trudna sytuacja spółki to efekt wysokich cen surowców, w tym kluczowego w produkcji nawozów gazu ziemnego. Głównym dostawcą błękitnego paliwa dla Azotów od lat jest Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które obecnie należy do grupy Orlen.

— Nie mamy zbyt szerokiej palety możliwości, jeśli chodzi o dostawcę gazu. Gdyby zgodził się on trochę obniżyć marżę, to grupa nie miałaby dzisiaj tak dużych problemów. Podobnie jest z węglem — gdyby dostawca tego surowca wywiązał się z podpisanej wcześniej mowy, to też nie mielibyśmy problemów. To nasi przyjaciele z państwowych spółek zgotowali nam ten los i teraz trwa gorączkowe poszukiwanie rozwiązania — mówi nasze źródło w Azotach.

Dostawcą węgla do zakładów w Puławach jest Lubelski Węgiel Bogdanka z kontrolowanej przez Skarb Państwa grupy Enea. Bogdanka mierzyła się w ostatnich miesiącach z problemami geologicznymi w swojej kopalni.

Według naszych informacji najpewniejszym scenariuszem jest ten, w którym Orlen przejąłby od Grupy Azoty spółkę Grupa Azoty Puławy i w ten sposób zasilił tarnowską grupę gotówką. Część środków popłynęłaby na wykup od Orlenu udziałów w spółce Grupa Azoty Polyolefins, która w Policach buduje potężny kompleks chemiczny za 1,8 mld dol. (około 7,6 mld zł). W projekt zainwestował Lotos, ale po wielkiej paliwowej fuzji pakiet udziałów należy teraz do Orlenu. A to problem, bo Orlen prowadzi już podobny biznes z międzynarodowym graczem LyondellBasell. O takim scenariuszu również pisał niedawno „Puls Biznesu”.

Orlen nie komentuje informacji dotyczących potencjalnego przejęcia Puław. Szef Orlenu Daniel Obajtek w ostatnich dniach stwierdził natomiast, że „dzisiaj nic nie wskazuje, żeby było to prawdą”. Z dwóch źródeł słyszymy jednak, że Orlen jest żywo zainteresowany transakcją. — Daniel Obajtek poczuł się mocarstwowo i wie, że przejmując Puławy, zdobędzie w sumie 60 proc. rynku nawozów. Wszystko, co jest powyżej 50 proc., jest dla niego interesujące — skwitował jeden z naszych rozmówców.

Zatrzymane instalacje i niepokój załogi

Z powodu trudnej sytuacji rynkowej Azoty zatrzymały w tym roku w puławskich zakładach linie do produkcji chemikaliów: kaprolaktamu wykorzystywanego do wyrobu tworzyw, farb i lakierów oraz melaminy stosowanej do produkcji żywic. To zaniepokoiło związki zawodowe, które 12 maja poinformowały o sprawie prokuraturę. Według związkowców zarząd Grupy Azoty i zarząd Puław mogli wyrządzić puławskiej spółce „szkodę majątkową w wielkich rozmiarach” poprzez „nadużycie udzielonych im uprawnień” i podjęcie decyzji o zatrzymaniu instalacji do wyrobu melaminy i kaprolaktamu.

— Jeżeli w budowanie instalacji wpompowano miliardy złotych, a przy spadających obecnie cenach podstawowego surowca one stoją, to coś tu jest nie tak. One powinny teraz na siebie zarabiać — przekonuje Sławomir Wręga, szef Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego w puławskiej fabryce. Na pytanie, co mogło stać za taką decyzją zarządu, odpowiada: — Na pewno nie jest to uzasadnione merytorycznie ani ekonomicznie. Pojawiają się sugestie, które kierują uzasadnienie w stronę akcjonariatu Grupy Azoty, gdzie prawie 20 proc. udziałów ma rosyjski oligarcha.

Chodzi o Wiaczesława Mosze Kantora, który za pośrednictwem wehikułów finansowych posiada 19,7 proc. akcji Grupy Azoty i jest drugim pod względem wielkości akcjonariuszem spółki. Obecnie jego pakiet z powodu nałożonych sankcji jest zamrożony. Największym akcjonariuszem jest Skarb Państwa — należy do niego zaledwie 33 proc. akcji tarnowskiej spółki, ale odpowiednimi zapisami w statucie zapewnił sobie kontrolę nad koncernem. Nadzór właścicielski nad Azotami leży w gestii Ministerstwa Aktywów Państwowych, na czele którego stoi Jacek Sasin.

Niedługo po doniesieniu do prokuratury, 17 maja, Puławy poinformowały o wznowieniu produkcji melaminy w jednej z instalacji. Jej moce stanowią około jednej trzeciej zdolności wszystkich instalacji melaminy w spółce.

W odpowiedzi na nasze pytania spółka przekonuje, że decyzja o czasowym zatrzymaniu instalacji determinowana była szeregiem czynników kosztowych i rynkowych. — Dotykały one nie tylko Grupę Azoty Puławy, ale całą branżę nawozowo-chemiczną w UE. Już w ubiegłym roku, w następstwie agresji Rosji na Ukrainę, doszło do znacznego osłabienia konkurencyjności branży — zwłaszcza wobec producentów z Azji i Afryki, których nie dotykają w równym stopniu koszty polityki klimatycznej i którzy mają dostęp do tańszych surowców, a zawieszenie czasowe cła na mocznik i amoniak w grudniu 2022 r. przez Komisję Europejską dodatkowo zachwiało rynkiem — wyjaśnia Paweł Wójcik, rzecznik GA Puławy.

Zapewnia, że zarząd podjął szereg działań dla zabezpieczenia stabilność funkcjonowania spółki. — Po poprawie sytuacji rynkowej i surowcowej oraz przeprowadzonych negocjacjach handlowych natychmiast podjęto decyzję o wznowieniu produkcji melaminy, a następnie o dociążeniu innych instalacji z segmentu agro — dodaje.

Zapewnia też, że zarząd nie rozważał i nie rozważa redukcji zatrudnienia. O trwających w spółce po cichu cięciach etatów przekonują z kolei związki zawodowe.

Nieciekawe perspektywy

Eksperci z niepokojem śledzą losy Azotów. Wycena giełdowa akcji tarnowskiej spółki tylko od początku tego roku spadła o 35 proc., do 25,76 zł. Obecnie Azoty warte są na giełdzie około 2,56 mld zł. Z kolei same Puławy rynek wycenia na 1,34 mld zł. To wyceny dalekie od czasów świetności chemicznej grupy, gdy jej kapitalizacja sięgała nawet 10 mld zł.

— Sytuacja na rynku jest dla Grupy Azoty skrajnie niekorzystna. Grupa poza nawozami ma kilka innych biznesów i kiedy rynek agro nie sprzyjał, to jak dotąd wynikom Azotów pomagały inne segmenty — chemiczny lub tworzyw sztucznych. Tym razem siadły wszystkie biznesy, bo koniunktura na rynku jest słaba — tłumaczy nam Jakub Szkopek, analityk Erste Securities. — W nawozach jest trudno z uwagi na to, że zboże wciąż zalega w elewatorach, rolnikom trudno jest je sprzedać i uwolnić środki obrotowe. Zwykle na polach stosuje się trzy aplikacje nawozów, a wiele wskazuje na to, że w tym roku z jednej albo dwóch rolnicy zrezygnowali. To przekłada się na istotny spadek zapotrzebowania na nawozy, co boleśnie odczuły Azoty w I kwartale. Polscy producenci nie są w stanie nadrobić tej straty eksportem — ceny gazu w Polsce i Europie, choć niższe niż kilka miesięcy temu, wciąż są wyższe niż w innych częściach świata — wyjaśnia.

Jego zdaniem sprzedaż Puław teraz może być ratunkiem dla Grupy Azoty, bo przyniesie duży zastrzyk gotówki, ale w dłuższym okresie pogorszy jej sytuację na rynku. — Azoty oddadzą swoje najlepsze, najbardziej efektywne instalacje i to grupie, która jest największym krajowym dostawcą gazu, czyli kluczowego surowca do produkcji nawozów. Na rynek powróci konkurencja, ale Azotom trudno będzie wygrać tę walkę — przewiduje analityk.

Grupa Azoty zajmuje drugą pozycję w UE w produkcji nawozów azotowych i wieloskładnikowych, a takie produkty jak melamina, kaprolaktam, poliamid, alkohole OXO, czy biel tytanowa mają również silną pozycję w sektorze chemicznym, znajdując zastosowanie w wielu gałęziach przemysłu. Jej skonsolidowane przychody ze sprzedaży sięgnęły 24,66 mld zł w 2022 r.

Zakłady w Puławach powstały w 1961 r., a produkcja rozpoczęła się w 1966 r. Przedstawiciele firmy deklarują, że tworzą produkty dla milionów ludzi w Polsce i w 50 innych krajach na świecie — od Europy aż po Brazylię i Chiny. Na światowy rynek eksportowanych jest 50 proc. produktów.

W całej Grupie Azoty zatrudnionych jest łącznie ok. 15 tys. pracowników.

Źródło: businessinsider.com.pl

Więcej postów

2 Komentarze

Komentowanie jest wyłączone.