Wspólny podręcznik do historii miał być prestiżowym projektem. Teraz popada w niepamięć – pisze „Die Tageszeitung“.
Założenia były ambitne: polsko-niemiecki podręcznik „Europa. Nasza historia” miał pomóc uczniom w obu krajach we wspólnym spojrzeniu na przeszłość sąsiednich krajów. Inicjatywa wzorowała się w sporym stopniu na podręczniku niemiecko-francuskim. Mimo iż w 2020 roku ukazał się czwarty i zarazem ostatni tom polsko-niemieckiej książki do nauki historii, podręcznik ten jest mało znany. Jak informuje w środę, 24 maja, gazeta „Die Tageszeitung” (TAZ) dotąd sprzedano zaledwie tysiąc egzemplarzy. Dla wydawcy Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych (WSiP) to katastrofa: prace nad książką trwały wiele lat i pochłonęły tylko w Polsce ok. 15 mln złotych.
Jak pisze Gabriele Lesser, fakt, że podręcznik jest mało znany i akceptowany jest m.in. zasługą polskiego rządu. Powołany przez Ministerstwo Edukacji w Warszawie historyk wystawił bowiem ostatniemu tomowi, poświęconemu okresowi od drugiej wojny światowej po aktualną sytuację w Europie i na świecie, negatywną ocenę. W konsekwencji cała seria może nie otrzymać numeru dopuszczenia do użytkowania w szkołach. Podobnie negatywnie wypadła druga ocena zlecona przez ministra edukacji Przemysława Czarnka.
Bez entuzjazmu
Dla wydawcy i autorów podręcznika opinie te okazały się kompletnym zaskoczeniem. Jak mówił w wywiadzie dla DW w końcu 2020 r. prof. Robert Traba, były już współprzewodniczący Wspólnej Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej, recenzja ostatniego tomu miała być „jedynie formalnością, ponieważ podręcznik spełnia wszystkie wymogi”. Zdaniem Traby już wtedy nie było jednak widać ani w Polsce, ani w Niemczech takiego entuzjazmu, jak w 2008 roku, gdy ministrowie spraw zagranicznych obu krajów Komisji opracowanie koncepcji podręcznika.
Również warszawska korespondentka „TAZ” wskazuje na rolę zmieniającej się sytuacji politycznej w Polsce w zatwierdzaniu podręcznika, w tym gry antyniemiecką kartą w zaplanowanych na jesień br. wyborach parlamentarnych. Jej zdaniem problem stanowią również recenzenci książki. „Problem w tym, że recenzenci zwykle nie znają ani politycznej genezy książki, ani niemieckich i polskich programów nauczania, które musiały zostać dostosowane, nie mówiąc już o około 150 stronach zaleceń Komisji Podręcznikowej dla poszczególnych tekstów” – pisze Lesser.
W rozmowie z „TAZ” dyrektor WSiP Waldemar Czerniszewski przyznaje, że aby ratować cały projekt wydawnictwo zdecydowało się wycofać z procedury zatwierdzania ostatni tom podręcznika. „Oznacza to, że możemy ponownie złożyć ten tom w późniejszym terminie, być może jeśli niemiecki wydawca Eduversum zaktualizuje go tak, aby zawierał rozdział o rosyjskiej napaści na Ukrainę” – czytamy.
Trudności w Niemczech
Na problemy podręcznik natrafia także w Niemczech. Wprawdzie seria została dopuszczona do programu szkolnego, ale i tutaj napotyka na trudności. Czerwoną kartkę pokazała serii Bawaria argumentując, że w programie nauczania tego landu oprócz historii Europy i świata uwzględniona ma być także historia Bawarii. Komisja podręcznikowa i niemiecki wydawca Eduversum musieliby zatem opracować specjalny dodatek poświęcony historii Bawarii.
Na tym problemy w Niemczech się nie kończą. „Także w innych krajach związkowych zatwierdzenie polsko-niemieckiego podręcznika przebiegało w bólach” – przyznaje w „TAZ” Hans-Juergen Boemelburg, profesor historii z Giessen, który od 2014 r. jest współprzewodniczącym Wspólnej Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. „Być może obawiano się, że w końcu trzeba będzie opracować dodatki nie tylko dla Bawarii, ale dla wszystkich 16 krajów związkowych – gigantyczne zadanie, które byłoby czasochłonne i kosztowne. Ostatecznie tylko nieliczni nauczyciele w Niemczech wybierają ten podręcznik do swoich lekcji” – pisze gazeta.
Prezydent milczy
Jak zauważa „TAZ”, wielki orędownik projektu wspólnego podręcznika obecny prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier i jego biuro „nie wydają się być świadomi sporu” o flagowy projekt. (Steinmeier w 2006 roku, jako ówczesny minister spraw zagranicznych Niemiec, wystąpił z inicjatywą stworzenia polsko-niemieckiego podręcznika – red.). Żeby ratować serię, profesorowie Robert Traba z Warszawy i Michael G. Mueller z Uniwersytetu w Halle i Wittenberdze, byli współprzewodniczący Komisji Podręcznikowej, opublikowali pod koniec 2022 r. apel do prezydentów Andrzeja Dudy i Franka-Waltera Steinmeiera.
„Podczas gdy Duda milczy do dziś, Kancelaria prezydenta Niemiec odpowiedziała w lutym, że Steinmeier chce zrobić wszystko, co w jego mocy, aby zaprezentować ostatni tom, a tym samym całe dzieło, w sposób zauważalny i publiczny. Zapytany przez „TAZ” w połowie maja, czy w międzyczasie coś się wydarzyło, biuro odpisało: projekt jest nadal bardzo bliski sercu prezydenta Niemiec. Regularnie porusza go w swoich rozmowach politycznych” – pisze dziennik.
Gazeta zauważa, że obecni szefowie Komisji Podręcznikowej, Hans-Juergen Boemelburg i Violetta Julkowska, wstrzymują się z krytyką postawy polskich władz. Zamiast tego opracowują wraz z Instytutem Georga Eckerta w Brunszwiku, Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie i grupami roboczymi polskich nauczycieli moduły internetowe podręcznika i promują serię na seminariach.
„Jeśli polski minister edukacji nie wpadnie na pomysł, jak przekuć zawinioną przez siebie podręcznikową klapę w sukces, flagowy projekt będzie egzystował tylko w Niemczech –współfinansowany przez trzy polskie ministerstwa” – konkluduje „TAZ”.
Źródło: dw.com