„Babciowe”, 800 plus, wyższa kwota wolna od podatku, ministerstwo na Śląsku… W kampanii wyborczej padło już sporo głośnych obietnic, choć tak naprawdę formalnie ta jeszcze nawet nie ruszyła. Jakie zatem propozycje będą miały kluczowe partie w następnych miesiącach? Oto nasza lista prawdopodobnych obietnic. A także tych nieco mniej prawdopodobnych.
- Tak zaciętej walki wyborczej nie było w Polsce od lat. Zarówno partia rządząca, jak i opozycja uważają, że będzie to najważniejsza rozgrywka od dekad
- Wyborcze obietnice pomagały PiS wygrać w ostatnich latach. Tym razem główne siły nie mają zatem hamulców, jeśli chodzi o „kiełbasę wyborczą”
- Może się wydawać, że najpotężniejsze działa zostały już wytoczone – słyszeliśmy wszak już o „babciowym” i o waloryzacji 500 plus
- Niemniej wyborcza walka dopiero się rozkręca. Oto obietnice, które mogą zostać nam niebawem zaprezentowane
- Publikując listę, opieramy się na nieoficjalnych informacjach, medialnych doniesieniach, ale momentami i na własnej analizie – prześledziliśmy bowiem najbardziej udane polityczne programy ostatnich lat
Tysiąc plus, 1500 plus, 2000 plus?
Niedawno stało się to, czego wszyscy się spodziewali – prezes PiS zapowiedział waloryzację 500 plus. Świadczenie na dziecko ma wynieść teraz 800 zł.
Polityczną scenę zaskoczył nie sam fakt waloryzacji, ale to, że Jarosław Kaczyński wytoczył ciężkie działa tak wcześnie. No bo jeśli już teraz, przed starem oficjalnej kampanii (zaczyna się ona z wyznaczeniem daty wyborów), PiS odpala taką obietnicę, to co może być dalej?
Można sobie wyobrazić, że PiS będzie chciało przed wyborami jeszcze bardziej zwaloryzować popularne świadczenie. O tym mówi się w politycznych kuluarach, choć decyzji jeszcze nie ma. Taka propozycja nie padnie raczej natomiast z ust polityków innych ugrupowań. Donald Tusk wskazywał, że chociaż chce jak najszybciej wprowadzić 800 plus, to licytację na waloryzacyjne kwoty nazwał „nieodpowiedzialną”.
Szanse, że obietnica padnie: jest to całkiem prawdopodobne. Trudno natomiast powiedzieć, czy politycy obiecają nam tysiąc plus, czy może jeszcze więcej. Natomiast sondaże i badania pokazują, że zapowiedź 800 plus wcale nie została przez wyborców tak entuzjastycznie przyjęta, jak można by się spodziewać. To rzecz jasna może zahamować polityków przed śmiałymi planami kolejnych waloryzacji.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: budżet zniesie waloryzację do 800 zł, udźwignięcie kolejnych 200 zł na dziecko też teoretycznie można sobie wyobrazić. Jeśli obietnica by padła, to właściwie musiałaby zostać potem spełniona. Polityczne koszty niewywiązania się z propozycji takiego kalibru byłyby gigantyczne – niezależnie od tego, kto będzie rządzić.
„Piętnastka”
Trzynaste i czternaste emerytury weszły już na stałe do kalendarza świadczeń. A przecież na początku były to tylko jednorazowe wypłaty. Może więc rządzący zapowiedzą teraz jednorazową wypłatę „piętnastki”? O takim rozwiązaniu czasem można nieoficjalnie usłyszeć. Pomysł pewnie spodoba się emerytom i rencistom – kluczowemu elektoratowi PiS. Zapewne będzie natomiast chłodno przyjęty przez wyborców Konfederacji, o których przecież partia Kaczyńskiego musi teraz walczyć.
Szanse, że obietnica padnie: niemałe. „Piętnastka” nie przyniosłaby PiS-owi wielu nowych wyborców, w końcu emeryci i renciści są i tak zwykle po stronie partii rządzącej. Mogłaby natomiast zmobilizować seniorów do pójścia na głosowanie. A frekwencja będzie w tej rozgrywce niezwykle istotna. Można więc założyć, że PiS jest w stanie pokusić się na taką obietnicę. Jednocześnie jest dość wątpliwe, by którakolwiek inna partia się na to zdecydowała.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: tu podobnie ma się sprawa, jak z 800 plus. Jeśli PiS zapowie „piętnastkę” i wygra, to zablokowanie wypłat po wyborach byłoby politycznym samobójstwem. A jeśli wygra opozycja i nie da obiecanej „piętnastki”, to straci na wiele lat możliwość pozyskania tego elektoratu.
Waloryzacja emerytur po nowemu
To, że partia rządząca chce jak najbardziej zmobilizować seniorów, jest dość oczywiste. Nie jest wciąż jednak pewne, jakich obietnic tu użyje. Serwis wyborcza.biz podaje, że PiS niedługo ogłosi, że w przyszłym roku waloryzacja będzie wyższa, bo zamiast podwyżki o 20 proc. realnego wzrostu płac wskaźnik ten wyniesie tym razem aż 50 proc.
Szanse, że obietnica padnie: spore, a „GW” twierdzi wręcz, że jest to już przesądzone.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: bardzo wysokie. Niedotrzymanie obietnicy oznacza wojnę i z elektoratem seniorów, i ze związkowcami.
Dotacje na mikrofotowoltaikę
Obietnice dotyczące emerytur czy świadczeń dla dzieci mają ten minus z punktu widzenia marketingu politycznego, że są zwyczajnie przewidywalne. Każdy się w końcu spodziewał ruchu głównych partii w tym zakresie. Gdzie spece od kampanii mogą nas więc jakoś zaskoczyć? Rząd dosypuje kolejne setki milionów zł do promującego alternatywne źródła energii programu „Mój Prąd”. To jednak rozwiązania dla posiadaczy domów. Co z tymi, którzy chcieliby zainstalować fotowoltaikę na balkonie albo nawet… zabrać panel na wakacje? Program dotacji w tym zakresie może nie byłyby „gamechangerem”, ale mógłby spodobać się wyborcom – a proponująca go partia mogłaby nieco popłynąć na ekologicznej fali.
Szanse, że obietnica padnie: – Jestem w stanie sobie wyobrazić taki program – mówi nam anonimowo przedstawiciel rządu. Na razie natomiast o konkretnych planach nie słychać.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: obecna edycja „Mojego Prądu” kosztuje pół miliarda złotych. Sporo, ale w skali budżetu nie są to potężne pieniądze. Małe instalacje kosztują z kolei dużo mniej niż większe panele. Wydaje się więc, że stosunkowo niewielkimi pieniędzmi można by tu uzyskać polityczny efekt.
Wakacje kredytowe 2.0
W zeszłym roku rządzący postanowili – kosztem banków – nieco ulżyć dobijanym przez rosnące stopy procentowe kredytobiorcom. Czy będziemy mieli powtórkę? Spodobałoby się to zapewne wielkomiejskiej klasie średniej. To elektorat raczej negatywnie nastawiony do PiS. To z jednej strony ogranicza chęć rządzących do wyciągnięcia do niego ręki. Z drugiej strony – taka decyzja może przekonać trochę takich wyborców, że rząd jest po ich stronie.
Szanse, że obietnica padnie: z informacji wicenaczelnego Business Insidera Bartka Godusławskiego wynika, że rządzący skłaniają się do takiej decyzji, choć ostatecznie nie została ona jeszcze podjęta. Sporo wpływowych osób jest natomiast przeciwnych, chociażby minister finansów Magdalena Rzeczkowska.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: zaletą rozwiązania z kampanijnej perspektywy rządu jest to, że wakacje kredytowe można by wprowadzić w wakacje kalendarzowe. Czyli tuż przed wyborami.
Bon wakacyjny: reaktywacja
Bon turystyczny w wysokości 500 zł był pomysłem na ożywienie branży w czasach pandemii. Teraz może być pomysłem, aby nieco ożywić notowania którejś z partii przed wyborami. Na razie rząd unika jasnych deklaracji, a wiceministersportu i turystyki Andrzej Gut-Mostowy wyklucza powrót bonu w formie, w jakiej wcześniej znaliśmy. Jednocześnie przekazał, że jakaś forma „wsparcia krajowej turystyki” jest możliwa. Wcześniej na antenie RMF minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk pytany o formę ewentualnego nowego wsparcia turystyki wskazał, że ewentualnie propozycja zakładałaby poszerzenie wakacyjnej edycji programu 500 plus o pewną kwotę nakierowaną na wypoczynek.
Szanse, że obietnica padnie: dość łatwo można to sobie wyobrazić.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: jeśli by obiecał to PiS, może szybko zrealizować plan, jeszcze w te wakacje. Opozycja – w przypadku wygranej – musiałaby to wprowadzać w życie dopiero w przyszłym roku.
Ministerstwo na twoim osiedlu
O decentralizacji mówiło się w Polsce całe lata. Głównie natomiast kończyło się właśnie na mówieniu. Coś jednak ostatnio się zmieniło, gdy Donald Tusk ogłosił stworzenie na Śląsku Ministerstwa Przemysłu. Obietnica wywołała raczej mieszane uczucia, natomiast MSZ szybko ogłosiło otwarcie Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi. Centrum Informacji Konsularnej tego samego resortu będzie miało z kolei siedzibę w Kielcach. Można usłyszeć, że kolejne tego typu zapowiedzi są tylko kwestią czasu.
Szanse, że obietnica padnie: duże. Takie ruchy czy zapowiedzi może nie wywołują ekscytacji na poziomie ogólnokrajowym. Gdy natomiast politycy jadą „w teren” i ogłaszają stworzenie tam centralnych instytucji, to ma to sporą wagę. I może przekonać niejednego wyborcę.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: w sprawie dwóch jednostek MSZ decyzje już zapadły. A jeśli padną kolejne takie obietnice? Z przenoszeniem ministerstw czy budową departamentów „w terenie” jest tak, że stosunkowo łatwo to zapowiedzieć, ale zdecydowanie trudniej zrealizować.
Kolejne województwa
Jeśli politycy chcą zagrać na lokalnym patriotyzmie, to nie muszą obiecać w mniejszych miastach ministerstw. Mogą za to obiecać… województwa. Zwykle przed wyborami pada pomysł stworzenia województwa środkowopomorskiego, ze stolicami w Słupsku i Koszalinie. Mówiło się też o woj. częstochowskim. Żywa jest ciągle dyskusja o wydzieleniu Warszawy z woj. mazowieckiego, ale ta sprawa akurat budzi mniejsze emocje „w terenie”.
Szanse, że obietnica padnie: propozycje tego typu są stałym elementem kampanii, więc można się spodziewać, że padną jeszcze raz. Może politycy zaproponują jakieś województwa, o których jeszcze wcześniej nie wspominali?
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: niewielkie. W końcu mapa administracyjna kraju nie zmieniła się od ostatniej reformy w 1999 r., a obietnic i propozycji było w tym zakresie mnóstwo.
Powrót poboru
Wojna za naszą wschodnią granicą trwa, a całkiem sporo Polaków chciałoby odwiesić pobór. „Dziennik Gazeta Prawna” wskazywał kilka miesięcy temu, że dwoje na pięcioro Polaków jest za takim rozwiązaniem. Najbardziej „za” są natomiast ci, których już to nie dotyczy, czyli ludzie w wieku 50–69 lat. Sprawa kontrowersyjna, ale można sobie wyobrazić, że taka obietnica przyniesie trochę punktów wyborczych.
Szanse, że obietnica padnie: na ten moment niewielka. Jeśli natomiast wojna w Ukrainie poszłaby w jakimś nowym, niebezpiecznym dla naszego kraju kierunku, jest to wyobrażalne. Choć mogłoby to być kosztowne dla partii, które chcą przekonywać młodych wyborców. Na razie minister Błaszczak mówił niedawno, że „nie zakłada” takiego scenariusza.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: wydaje się, że PiS jest w stanie „dowieźć” taką obietnicę, jeśli ona by ostatecznie padła. W końcu narracja partii opiera się w dużej mierze na „bezpiecznej Polsce”. Wątpliwe jest natomiast, by PO zaproponowała takie rozwiązanie i je wdrożyła po ewentualnej wygranej. W końcu to partia Tuska zawiesiła pobór i uznawała przez lata to za swój wielki sukces.
Kolejne samoloty, czołgi czy fregaty
O ile przywracanie poboru jest politycznie niezwykle ryzykowne, to wyborcy zasadniczo zgadzają się z tym, że w polską armię trzeba inwestować. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy Polska ruszyła na gigantyczne wojskowe zakupy. Kiedy wydawało się, że zamówiliśmy większość pilnie potrzebnego sprzętu, minister Błaszczak zapowiedział zakup nowych samolotów ze Szwecji. Potem przyszła kolej na zapowiedź zakupów okrętów podwodnych. Możemy niebawem usłyszeć o nowych planach.
Szanse, że obietnica padnie: bardzo duże – przynajmniej ze strony PiS. Partia próbuje zbudować się na silnej armii. Do tego wokół ministra Błaszczaka są ostatnio wielkie kontrowersje, jeśli chodzi o „zgubioną rakietę”. Wydaje się, że dodatkowe zakupy są próbą wyjścia do przodu szefa MON.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: rząd PiS ściąga ostatnio mnóstwo sprzętu wojskowego. W przypadku wygranej tej partii pewnie zatem polityka będzie kontynuowana. PO jest ostrożniejsza w obietnicach wojskowych, choć na pewno nie mówi, że z obecnej drogi trzeba schodzić. Trudno powiedzieć, czy rząd PO będzie realizował tu zakupowe obietnice PiS, jeśli takie padną. W końcu jedną z pierwszych decyzji rządu PiS było anulowanie umowy rządu PO na śmigłowce Caracal. Kto wie, może partia Tuska będzie tu chciała się nieco za to odegrać.
Przekop plus
Rząd PiS stawiał na inwestycje lokalne. Sporo było tu rzecz jasna kontrowersji. Przekop przez Mierzeję Wiślaną został wykonany, ale statki do Elbląga nie wpływają. Tunel pod Świną zaraz będzie otwarty – tu rząd jednak nie mówi, że sfinansowała go Unia. Niemniej dla wielu wyborców tego typu inwestycje to symbol „sprawczości” rządu PiS. Więc zapewne w najbliższych miesiącach usłyszymy sporo o lokalnych „pilnych” inwestycjach lokalnych, za które trzeba będzie się wziąć w kolejnej kadencji.
Szanse, że obietnica padnie: duże. Pozostało sporo niewielkich z centralnego punktu widzenia rzeczy, które mogą bardzo zmienić życie lokalnych społeczności – niczym inwestycje w Elblągu czy Świnoujściu. Wydaje się, że w ten sposób można łatwo sięgnąć po głosy.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: wszystko zależy od stanu gospodarki i budżetu – oraz oczywiście od tego, kto wygra wybory. PiS pokazało, że lubi lokalne inwestycje, jak np. przekop. Platforma za swoich rządów raczej stawiała na większe budowy, na przykład na autostrady.
Platforma może obiecać koniec kluczowych pomysłów PiS
Są inwestycje, które PiS „dowiozło” – choćby właśnie przekop czy tunel w Świnoujściu. Natomiast nie brak porażek czy też projektów, które idą – mówiąc eufemistycznie – dość opornie. W bólach rodzi się Izera, czyli polski samochód elektryczny. Na razie nie ma nie tylko fabryki, ale nawet gotowego projektu ostatecznego auta. O CPK słyszymy mnóstwo, ale na razie nie wbito nawet łopaty. Donald Tusk ostrożnie wypowiada się o obu tych projektach. Niewykluczone, że inne podejście – jasne odcięcie się od tych pomysłów – przekonałoby niejednego wyborcę.
Szanse, że obietnica padnie: trudno powiedzieć. Na razie PO nie wypowiada się na te tematy jednoznacznie.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: wydaje się, że rezygnacja z projektów mogłaby być dużo prostsza niż ich kontynuowanie.
Mieszkanie plus plus
Rząd wprowadza program kredytów na 2 proc., Tusk proponował nawet pożyczki na 0 proc. Na pewno nieruchomości to obecnie bardzo palący temat dla wyborców. Jednocześnie minister Waldemar Buda ogłosił właśnie w „Rzeczpospolitej”, że rezygnuje z programu Mieszkanie plus, który okazał się niewypałem. Zastąpić ma go „nowa polityka mieszkaniowa” PiS. Niewykluczone, że w tym zakresie padną jeszcze „fajerwerkowe” propozycje.
Szanse, że obietnica padnie: spore. Porażka Mieszkania plus jest dość oczywista, więc rząd chce się tu jakoś zrehabilitować i już zapowiedział, że temat wróci w kampanii. A i opozycja jest świadoma problemu mieszkaniowego.
Szanse, że taka obietnica byłaby zrealizowana: nieruchomości to trudna branża, o czym przekonał się rząd z programem Mieszkanie plus. Czy w ogóle państwo jest w stanie ogarnąć budowę mieszkań na wynajem? Czy może jakoś zamieszać rynkiem nieruchomości? Niestety, trudno na razie odpowiedzieć na to pytanie.
Co jeszcze może paść?
Rząd niedawno zażegnał wielki rolniczy kryzys, choć może on latem jeszcze wrócić. Na pewno więc trzeba będzie coś zaproponować wsi, choć nie będzie to łatwe, bo obietnic było tu już mnóstwo. Zaproponować 10 tys. na potańcówkę łatwo, gorzej jest zmierzyć się z prawdziwymi problemami rolników.
Kolejną bardzo trudną dla rządu sferą są podatki. Rząd je skomplikował przy Polskim Ładzie, teraz chce je uprościć. Jednak dla wyborców nie jest tu specjalnie wiarygodny. Donald Tusk chce podnieść kwotę wolną od podatku do 60 tys. zł, co z kolei byłoby olbrzymi problemem dla samorządów i dla budżetu. Wydaje się, że czeka na nas trochę „kiełbasy wyborczej” rolnej i podatkowej. Choć trudno na razie powiedzieć, czego mogłaby ona dotyczyć.
Źródło: businessinsider.com.pl
500 plus jest dobrze. 800 plus to głupi pomysł babciowe to też głupi pomysł. Trzeba wspierać biednych Polaków to dobry pomysł.