Ludowcy wściekli się na PiS za zboże. Rzecznik PSL: Do Polski wciąż mogą wjechać produkty z Ukrainy

Niezależny dziennik polityczny

– Nadwyżka zboża wynosi dziś siedem mln ton. Wolna powierzchnia w magazynach Elewarru to 350 tys. ton. To zaledwie 5 proc. zapotrzebowania. Gdzie rządzący chcą zmagazynować skupowane zboże? Na Nowogrodzkiej? – pyta w rozmowie z Gazeta.pl Miłosz Motyka, rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zdaniem PSL zakaz wprowadzony przez PiS nie sprawi, że ukraińskie zboże nie przestanie napływać do Polski.

Ukraińskie zboże, które miało być jedynie transportowane przez Polskę, trafiło na nasz rynek. Spadek cen skupu o mniej więcej połowę wywołał wśród rolników irytację. Na tyle dużą, że rząd ją dostrzegł i postanowił działać. W swoim stylu, bo według eksperta, z którym rozmawiała Gazeta.pl, zakaz transportu zboża ogłoszony przed kilkoma dniami jest niezgodny z przepisami Unii Europejskiej, która w kwestiach handlu ma ostatnie słowo. – Polska nie mogła wprowadzić zakazu przywozu zboża z Ukrainy – mówił prof. Artur Nowak-Far ze Szkoły Głównej Handlowej, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, odpowiedzialny za sprawy prawne.

Rzecznik PSL: Ta blokada nie rozwiązuje problemu

Irytacji nie kryje również Miłosz Motyka, rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego. W rozmowie ze mną przyznaje, że problem zboża dało się rozwiązać, PiS nie chciał jednak słuchać w tym zakresie rad opozycji. 

PiS dzisiaj nieudolnie próbuje walczyć z problemem, który sam stworzył. Od dziewięciu miesięcy słyszeliśmy, że nie da się wprowadzić postulowanego przez nas systemu kaucji, która byłaby zwracana, na wwóz ukraińskiego zboża, bo jest to sprzeczne z prawem unijnym, choć według nas było to działanie możliwe

– mówi. Jego zdaniem jednostronnie przyjęte rozporządzenie, które nie zwraca uwagi na unijne prawo, narobi nam problemów w relacjach zarówno z Unią Europejską jak i Ukrainą, problem tymczasem pozostanie nierozwiązany. 

Ta blokada nie rozwiązuje problemu, bo do Polski wciąż mogą wjechać produkty z Ukrainy, przez inne państwa, co jako problem wskazuje też minister rozwoju i technologii – mówi rzecznik ludowców. 

Miłosz Motyka: Gdzie rząd chce magazynować zboże od polskich rolników? “Nie ma pomysłu”

Rzecznik PSL odniósł się też do innych elementów planu ratunkowego ogłoszonego przez rząd. Chodzi o skup zboża z dopłatą – cena wynieść ma 1400 zł za tonę. Brzmi to dość atrakcyjnie, nie wiadomo jednak do końca, skąd rząd weźmie na to pieniądze i jak swoją obietnicę spełni. Zboże trzeba bowiem gdzieś przechowywać. 

Nadwyżka zboża wynosi dziś siedem mln ton. Wolna powierzchnia w magazynach Elewarru to 350 tys. ton. To zaledwie 5 proc.  zapotrzebowania. Gdzie rządzący chcą zmagazynować to zboże? Na Nowogrodzkiej?

– pyta Miłosz Motyka. – Okazuje się, że rząd nie ma żadnego pomysłu jak ściągnąć to zboże z rynku. My proponujemy zwiększenie udziału w biopaliwach, reeksport poprzez korytarze eksportowe i dopłaty do przechowywania – dodaje. 

Zdaniem przedstawiciela PSL rządowi nie uda się zrealizować głównej obietnicy. – Prezes Kaczyński zapowiedział także skup powszechny. Okazało się jednak, że żadnego powszechnego skupu nie będzie, rząd według zapowiedzi dopłaci tylko 400 zł do proponowanego przez innych przedsiębiorców 1000 zł. To kpina. Gdzie rolnicy mają zwieźć swoje zboże? Czas mija, nadwyżka zboża jest ogromna, a żniwa są tuż za pasem – wyjaśnia. 

Polskie Stronnictwo Ludowe nie ukrywa też, że chce rozliczeń za to, co wydarzyło się na rynku. Zboże, które miało być transportowane przez terytorium Polski, zaczęło trafiać do sprzedaży. Jak do tego doszło?

– Wciąż nie ma odpowiedzi na pytania, kto wprowadził termin zboże techniczne? Kto zezwolił na brak kontroli produktów spożywczych na granicy? Dlaczego prokuratura i służby nie reagowały? Żądamy odpowiedzi na te pytania

– podkreśla rozmówca Gazeta pl.

O wprowadzeniu systemu kaucyjnego mówił też dla next.gazeta.pl Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion. Przyznał, że działania rządu w sprawie ukraińskiego zboża są podyktowane kalkulacjami politycznymi. – Najwyraźniej rządzącym strach (wyborczy) zajrzał w oczy i stąd te pospieszne i nieprzemyślane decyzje. Można było rok wcześniej wystąpić do Unii Europejskiej o zgodę na system kaucyjny, co w stu procentach rozwiązałoby problem (kaucja płatna na granicy z Ukrainą i zwracana przy opuszczeniu Polski). Tymczasem nic nie zrobiono, w związku z czym ukraińskie produkty rolne (zdecydowanie nie tylko zboże) masowo wpływały do Polski – wyjaśnił ekspert.

Źródło: next.gazeta.pl

Więcej postów