— Poprzez te wszystkie zmiany personalne prezydent wysyła sygnał do elit, że w czasie wojny wszyscy muszą żyć i pracować zgodnie z pewnymi zasadami. To sygnał, że nie można stawiać interesów osobistych ponad interesami państwa — mówi o fali dymisji w Ukrainie Wołodymyr Fesenko, ukraiński analityk polityczny i szef Centrum Studiów Politycznych Penta. W rozmowie z Onetem odniósł się również do głośnych słów Radosława Sikorskiego o planach PiS wobec Ukrainy w pierwszych dniach wojny.
- Ich dymisje są bardzo spóźnione. Bo jeżeli gubernator lub jego podwładni są uwikłani w działania korupcyjne, to powinni zostać odpowiednio ukarani — mówi Fesenko o odwołanych szefach władz obwodowych
- Wszystkie te decyzje to sygnał dla elit i urzędników państwowych, że w czasie wojny muszą żyć tak, jak reszta kraju. Są one również sygnałem dla naszych partnerów zagranicznych, ale też społeczeństwa, że walka z korupcją jest coraz bardziej intensywna — mówi ukraiński analityk
- Nie wiemy, jaki scenariusz Polska brała pod uwagę. Ale ogólnie rzecz biorąc, oczywiście takie wypowiedzi są nie do przyjęcia — ocenia Fesenko, odnosząc się do słów Radosława Sikorskiego, który stwierdził, że w pierwszych dniach wojny rząd PiS myślał o aneksji części Ukrainy
Mariia Tsiptsiura: W Ukrainie mamy do czynienia z prawdziwą falą zmian personalnych. Zacznijmy od zastępcy szefa Kancelarii Prezydenta Kyryło Tymoszenki. Jak pan ocenia jego zwolnienie?
Wołodymyr Fesenko: Zrezygnował sam, ale pod silnym naciskiem. Ta historia ciągnie się od ubiegłego roku, kiedy to dziennikarskie śledztwa ujawniły skandal z jego udziałem. W październiku wyszło na jaw, że jeździł Chevroletem Tahoe od General Motors, który firma przekazała Ukrainie w celu ewakuacji osób znajdujących się w strefie wojny oraz w celu dostarczania pomocy humanitarnej. A do tego ujawniono, że Tymoszenko wynajmował dom na wsi, którego powierzchnia przekraczała 1200 m kw., a miesięczny czynsz wynosił 6 tys. dol. Tu pojawia się pytanie, skąd zastępca szefa Kancelarii Prezydenta ma pieniądze na takie życie.
Według moich nieoficjalnych informacji, w zeszłym roku Tymoszence doradzano dobrowolną rezygnację. Podobno obiecał, że tak uczyni, ale wtedy się na to nie zdecydował. Być może myślał, że sprawa się rozpłynie. Ale tak się nie stało. O ile wiem, nie chciał rezygnować. W końcu, po spotkaniu z prezydentem, podobno złożył rezygnację. Myślę, że właśnie ta rozmowa przesądziła. Tymoszenko nie miał już innego wyjścia.
Podobno czeka na niego inne, całkiem niezłe stanowisko…
Tak, krążą pogłoski, że może zostać gubernatorem obwodu chersońskiego lub dniepropietrowskiego. Wynika to z tego, że z jednej strony prezydentowi nie podoba się cała sytuacja, ale z drugiej Tymoszenko jest dobrym menedżerem. Sprawdził się m.in. w projektach związanych z odbudową infrastruktury w czasie wojny.
Jeśli więc Tymoszenko dostanie nowe stanowisko, to będzie to swego rodzaju czas naprawiania błędów. Będzie musiał udowodnić, że je zrozumiał, a wtedy — kto wie — może uda mu się wrócić na wyższe stanowiska. Zobaczymy jednak, czy w ogóle to nowe stanowisko dostanie, bo na razie w jego przypadku mamy do czynienia z degradacją.
Poprzez te wszystkie zmiany personalne prezydent wysyła sygnał do elit i urzędników państwowych, że w czasie wojny wszyscy muszą żyć i pracować zgodnie z pewnymi zasadami. To sygnał, że w czasie wojny nie można stawiać interesów osobistych ponad interesami państwa. Dotyczy to zarówno Tymoszenki, jak i odwołanego zastępcy prokuratora generalnego Ołeksija Symonenki, a także różnych gubernatorów, wobec których pojawiają się zarzuty.
Korupcja w Ukrainie. „Powinni zostać odpowiednio ukarani”
Stanowiska stracili również szefowie pięciu obwodowych administracji wojskowych — Dniepru, Zaporoża, Kijowa, Sum i Chersonia. O co chodzi w ich przypadku?
Jeden z nich, a konkretnie szef władz obwodu kijowskiego, nie został zwolniony, ale przeniesiony na wyższe stanowisko. Chodzi o Ołeksija Kułebę, byłego szefa kijowskiej administracji wojskowej, który może zająć miejsce Tymoszenki. Sprawdził się w obronie Kijowa i odbudowie przedmieść po okupacji. Ma doświadczenie i odpowiednie będzie dla niego stanowisko, na którym będzie musiał odpowiadać również za sprawy obwodów.
Ale już odwołanie szefów obwodów dniepropietrowskiego i zaporoskiego wiązało się z poważnymi zarzutami o nadużycia i korupcję. Szef dniepropietrowskiej administracji wojskowej Walentyn Rezniczenko był uwikłany w skandal związany z nieprzejrzystym finansowaniem budowy dróg. Z kolei nazwisko Ołeksandra Starucha przewijało się w kontekście skandalu dotyczącego defraudacji pomocy humanitarnej w obwodzie zaporoskim. Ich dymisje są bardzo spóźnione. Bo jeżeli gubernator lub jego podwładni są uwikłani w działania korupcyjne, to powinni zostać odpowiednio ukarani.
Do dymisji podał się także wiceminister obrony Ukrainy Wiaczesław Szapowałow. Historia jest tu dość jasna: media donosiły o rzekomo zawyżonych cenach żywności dla wojska…
Z pewnością jego dymisja ma związek ze wspomnianym skandalem. Tutaj jednak sytuacja jest dość kontrowersyjna. MON bowiem zaprzecza stawianym mu zarzutom. Na razie trwa śledztwo, które ma ustalić, czy rzeczywiście doszło do nadużyć. Jest to więc decyzja o charakterze prewencyjnym. Czy jest winny, a jeżeli tak, to w jakim stopniu — to wykażę śledztwo.
Zwolnienie Szapowałowa powinno pokazać, że Reznikow tu nie zawinił. Bo zaraz po wybuchu afery pojawiły się pogłoski, że zostanie ona wykorzystana do zwolnienia właśnie Reznikowa albo nawet głównodowodzącego armią ukraińską gen. Walerija Załużnego.
Tymczasem wydaje mi się, że znaleziono w tej sytuacji właściwe rozwiązanie. Z jednej strony nie można teraz bowiem zakłócać pracy Ministerstwa Obrony i skandal nie może zaszkodzić armii, ale jednocześnie ktoś musi zostać ukarany za tę sytuację.
Jeżeli chodzi o Reznikowa, to nie sądzę, aby winny był on sam, ponieważ jego zadaniem jest koordynacja prac ministerstwa na poziomie politycznym. On głównie skupia się na kontaktach z naszymi partnerami zagranicznymi. Wątpię, czy obecnie jest w stanie aż tak bardzo szczegółowo zagłębiać się w temat zamówień publicznych. Zresztą osobiście znam Reznikowa i mogę powiedzieć, że pieniędzy mu nie brakuje. Dlatego nie sądzę, by chciał tu czerpać jakieś korzyści materialne.
Tymczasem stanowisko stracił także zastępca prokuratora generalnego Ołeksij Symonenko…
Podobno ta sprawa wywołała wielkie oburzenie prezydenta Zełenskiego. Symonenko wyjechał na noworoczne wakacje za granicę (10-dniowy urlop w Hiszpanii), co stało się katalizatorem nie tylko jego zwolnienia, ale i dekretu zakazującego urzędnikom pozasłużbowych wyjazdów za granicę. Nie chodzi o to, czy Symonenko złamał prawo. Chodzi o to, że wyjazd do Hiszpanii, żeby świętować tam Nowy Rok, podczas gdy w Ukrainie trwa wojna, jest co najmniej naruszeniem niepisanych zasad etycznych.
Wszystkie te decyzje to sygnał dla elit i urzędników państwowych, że w czasie wojny muszą żyć tak, jak reszta kraju. Są one również sygnałem dla naszych partnerów zagranicznych, ale też społeczeństwa, że walka z korupcją jest coraz bardziej intensywna.
Korupcja w Ukrainie. Kto jeszcze może stracić stanowisko?
Tymczasem mówi się, że to nie ostatnie zmiany personalne w Kancelarii Prezydenta. Kto jeszcze może stracić stanowisko?
Pojawiają się plotki o zastępcy Tymoszenki, Ołehu Tatarowie. To człowiek politycznie toksyczny — nie sprawdził się podczas Rewolucji Godności, ale ma opinię dobrego menedżera. Na razie jego zwolnienie pozostaje w sferze plotek. Podobno trwają poszukiwania kogoś na jego miejsce, ale na razie bezskuteczne.
Pojawiają się też pogłoski o odwołaniu trzech ministrów. Jakie to mogą być ministerstwa i o jakich zarzutach mówimy?
W dwóch przypadkach mówimy o likwidacji samych ministerstw. Pierwszym z nich jest Ministerstwo Sportu i Młodzieży. Jego szef, Wadym Hutcajt, został już wybrany na szefa Narodowego Komitetu Olimpijskiego.
Drugim ministerstwem jest Ministerstwo Przemysłu. Powstało ono w 2020 r., aby zdynamizować pracę Ukroboronpromu, który zarządza państwowymi zakładami przemysłu obronnego. Tak się jednak nie stało. Dlatego postanowiliśmy je zlikwidować.
Ogólnie rzecz biorąc, trwa proces reformowania rządu: zmniejszanie liczby ministerstw i ich konsolidacja. Według moich informacji Paweł Riabikin, szef Ministerstwa Przemysłu, może zostać mianowany ambasadorem w Chinach. Dyskutowana jest także kwestia odwołania ministra energetyki Hermana Gałuszenki. Jeszcze latem były skargi na jego pracę. Mówiąc wprost, nie wywiązał się z przygotowania infrastruktury na rosyjskie ostrzały.
Tylko że jesienią, gdy zaczęły się intensywne ataki rakietowe, taka decyzja nie byłaby na czasie i mogła zdezorganizować i tak już trudną sytuację w ministerstwie. W związku z tym sprawa została odłożona na później. Teraz sytuacja w sektorze energetycznym jest jednak już stosunkowo stabilna, ale jeszcze trzeba znaleźć kogoś, kto będzie mógł zastąpić Gałuszkę. Nie sprawdził się jako menedżer na czas kryzysu. Ale przecież, nie każdy w czasie wojny zdaje egzamin.
Kontrowersyjna wypowiedź Sikorskiego. „Nie wiemy, jaki scenariusz Polska brała pod uwagę”
Kolejny temat to wypowiedź byłego polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, która wygląda jak rosyjska propaganda…
Ja bym to nazwał nieostrożnym stwierdzeniem. Należy zrozumieć, że to, co powiedział, nie jest jakimś odosobnionym punktem widzenia. Przecież wiele krajów nie bardzo wierzyło, że Ukraina przetrwa. I faktycznie rozważało różne scenariusze, w tym plan, w którym Ukraina może się załamać. Dlatego na przykład Ameryka przygotowywała się do wspierania wojny partyzanckiej. Nie wiemy, jaki scenariusz Polska brała pod uwagę. Ale ogólnie rzecz biorąc, oczywiście takie wypowiedzi są nie do przyjęcia.
Jak powinna zareagować Ukraina?
Ostrożnie i bez wikłania się w skandal i dyskusje. Musi stwierdzić, że nie może być żadnych wątpliwości co do integralności terytorialnej naszego państwa.