„Zrzuty” i „spadochroniarze” nadają ton polskiej policji. „Ludzie nie chcą uczestniczyć w tej grandzie”

Niezależny Dziennik Polityczny

– Polska policja to numer jeden na świecie, jeśli chodzi o liczbę memów – przyznał w TOK FM były policjant Andrzej Mroczek. Jako jedną z przyczyn podaje zależność policji od partii rządzącej. – Politycy dobierają osoby, które będą im posłuszne, a ci z kolei wybierają tych, którzy w żargonie policyjnym są nazywani „zrzutami” lub „spadochroniarzami”. To ludzie, którzy nie mają pojęcia o pracy policyjnej, ale posłusznie wykonują rozkazy – ocenił gość TOK FM.

Internet nie zdążył jeszcze okrzepnąć po lawinie memów z udziałem komendanta głównego policji Jarosława Szymczyka, który w grudniu doprowadził do wybuchu granatnika we własnym gabinecie, a już w nowym roku głośne stało się inne zdarzenie z udziałem policjantów ze stolicy.

10 stycznia, czyli w tzw. miesięcznicę smoleńską, funkcjonariusze, za pomocą strażackiego podnośnika, zajrzeli do mieszkania wynajętego przez działaczy Lotnej Brygady Opozycji.

– Polska policja to numer jeden na świecie, jeśli chodzi o liczbę memów. Nie ma takiej policji na świecie, która byłaby obarczona taką liczbą żartów – przyznawał Andrzej Mroczek. Ekspert ds. terroryzmu i terroru kryminalnego oraz były policjant na antenie TOK FM przypomniał jeszcze kilka „zabawnych” incydentów z udziałem polskiej policji. – Gdy cofniemy się pamięcią o kilka lat, mamy Święto Trzech Króli w Szczecinie, gdzie policjanci przebrani za anioły jechali na koniach. Mamy śmigłowiec, który zrzucał dla ministra biało-czerwone konfetti, wycinane wcześniej przez funkcjonariuszy – wymieniał.

Znacznie bardziej groźna sytuacja miała miejsce w pierwszych dniach nowego roku w Dawidach Bankowych (woj. mazowieckie). Dwóch funkcjonariuszy po zakończonej interwencji zabrało do radiowozu dwie nastolatki. W pewnym momencie funkcjonariusz stracił panowanie nad samochodem, który uderzył w drzewo. Policjanci opuścili miejsce wypadku, zostawiając swoje pasażerki, które w końcu same zgłosiły się na pogotowie.

„Nie wiem, jak czują się policjanci, którzy musieli wejść na wysięgnik”

Gość TOK FM podkreślał, że po upadku komunizmu w Polsce musiało minąć wiele lat, zanim policja, jak to ujął, „zrzuciła garb” milicjantów, esbeków i ZOMO. Gdy już udało się to osiągnąć, nastąpił okres stabilizacji. Pokazują to też zresztą badania przeprowadzone przez CBOS, z których wynika, że policja cieszy się nawet 70-procentowych zaufaniem społecznym – znacznie wyższym niż politycy czy media.

To zaufanie zburzyło zachowanie policji na Strajkach Kobiet. Obrazki z protestów w 2020 roku wywołały wyjątkowe poruszenie. Nieoznakowani funkcjonariusze używający gazu i pałek wobec demonstrujących czy prowadzona do radiowozu dziennikarka, zatrzymana pod zarzutem naruszenia nietykalności funkcjonariusza – to wszystko sprawiło, że znów pojawiły się pytania o nadgorliwość policji i zarzuty dotyczące działania na polityczne zlecenie.

– W kilku ostatnich latach nastąpiły czystki w szeregach. Mnóstwo ludzi odeszło, bo nie chce uczestniczyć w tej grandzie, gdzie wszystko odbywa się na zawołanie polityków. Oni dobierają osoby, które będą im posłuszne, a ci z kolei wybierają kolejne osoby, które w żargonie policyjnym są nazywane „zrzutami” lub „spadochroniarzami” – które nie mają pojęcia o pracy policyjnej, ale posłusznie wykonują rozkazy. Mogliśmy doświadczyć tego w sytuacji z wysięgnikiem. Nie wiem, jak czują się policjanci, którzy musieli wejść na ten wysięgnik i zaglądać przez okno – mówił Andrzej Mroczek w „A teraz na poważnie”.

Armia policjantów na straży wilii Kaczyńskiego. „Wygląda to spektakularnie, ale to pośmiewisko”

Prowadzący audycję Mikołaj Lizut przypomniał spekulacje, że Jarosław Szymczyk nie stracił swojego stanowiska wyłącznie dlatego, bo prezes PiS Jarosław Kaczyński jest mu bardzo wdzięczny za ochronę swojej wilii na Żoliborzu. – Jeżeli chodzi o potencjalne zagrożenie, nie ma to uzasadnienia. Pamiętajmy, że ta osoba (Jarosław Kaczyński – red.) ma również prywatną firmę, która jest odpowiedzialna za jego bezpośrednie bezpieczeństwo. Wygląda to spektakularnie, ale to pośmiewisko – ocenił ekspert.

Może więc polskiej policji potrzebna jest zmiana public relations? – W komunikacji ze społeczeństwem i mediami policja nie wyraża tego, jak powinna funkcjonować tego typu jednostka. Jest mnóstwo niedomówień, nieprawdziwych informacji, wieści, które mają na celu odciągnięcie naszej uwagi od głównego nurtu. Jak chociażby z sytuacją w Dawidach Bankowych, gdy policja tłumaczyła się, że nastolatki same chciały dostać się do radiowozu. Rzecznik powinien pominąć tego typu przekaz, bo później są tego konsekwencje, on nie jest już wiarygodny – tłumaczył Andrzej Mroczek w rozmowie w TOK FM.

Więcej postów