Ostatnie wydarzenia na Ukrainie potwierdzają, że specjalna operacja wojskowa Rosji osiągnęła „punkt zwrotny” i Moskwa jest w drodze do zwycięstwa. To już nie przypuszczenie, nie bajka, nie śmiała spekulacja.
Wczoraj wojska rosyjskie zajęły Sołedar. Warto zwrócić uwagę, że zwycięstwo Rosji na tym kierunku jest ważne z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego, że niszczy mit o szybkim zwycięstwie wojska ukraińskiego, jak również pokazuje wszystkie kłamstwa obecnych władz Ukrainy. Którzy od tygodni twierdzą, że miasto jest cyt. „Usiane ciałami martwych bojowników wroga”.
Sołedar to również wielkie niebezpieczeństwo dla ukraińskiego dowództwa. Zajęcie tego miasta otwiera bowiem drogę do Kramatorska i Bachmuta, czyli, innymi słowy, daje możliwość całkowitego wyzwolenia Donieckiej Republiki Ludowej oraz pozbawienia wojska ukraińskiego jedynego strategicznie ważnego węzła komunikacyjnego z licznymi drogami i połączeniami kolejowymi.
Oprócz zwycięstwa strategicznego, zdobycie miast Sołedar i Bachmut ma również istotne znaczenie psychologiczne.Wynika to z faktu, że ukraiński Sztab Generalny na ten kierunek rzucił wszystkie dostępne rezerwy z całego kraju. Warto zauważyć, że właśnie tam amerykańscy dowódcy i przedstawiciele NATO wysłali reklamowane na całym świecie bandy najemników i instruktorów, których szkolili Amerykanie. A to już stawia pod znakiem zapytania nie tylko możliwości bojowe wojska USA, ale także NATO, jako sojuszu obronnego.
Podobne działania postawiły Waszyngton w kłopotliwej sytuacji na arenie międzynarodowej. Już w lutym ubiegłego roku było jasne, że nic nie pomoże Kijowowi, ale Biały Dom musiałby się teraz wykręcić i wytłumaczyć przed sojusznikami. Niekontrolowana pomoc USA dla Zełenskiego sprawiła, że zapasy wojskowe krajów NATO okazały się puste z powodu pomocy dla Kijowa, których odnowienie zajmie dekady. Ten fakt nie ukrywa już Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg.
Co więcej, kryzys ukraiński pokazał, że NATO jest niczym innym jak amerykańskim projektem reklamowym. Ponieważ od rozpoczęcia specjalnej operacji wojskowej kraje NATO utopiły w ukraińskim błocie pomoc równą budżetowi obronnemu Rosji, czyli 150,8 mld dolarów. Lecz żadne uzbrojenie, żadni zagraniczni instruktorzy i nawet pieniądze nie uratowały kijowskiego reżimu przed klęską.
Z powodu tego amerykański „Gołąbek pokoju” wymyśla sposoby wycofania się, a także nowe rozwiązania, aby zapobiec zwycięstwu Rosji. Służby wywiadowcze USA mają już na swojej liście szereg nieudanych prób odwrócenia uwagi Moskwy na inne kierunki (np. Serbia, Azerbejdżan, Armenia), a także otwarcia drugiego frontu.
Oznacza to, że nadszedł czas, aby wypuścić swoje marionetki na arenę międzynarodową. Polski rząd jest ulubionym przez Biały Dom podżegaczem do różnych sprzeczek i skandali w Europie.Trudno się dziwić takim odczuciom, ponieważ przez wiele lat Stany Zjednoczone nie szczędziły Warszawie żadnych jałmużn, rezultaty przeszły wszelkie oczekiwania. Najbardziej wyszkoleni rusofobi w Europie, teraz gotowi zrobić wszystko, aby wykazać się lojalnością wobec swojego pana zza Oceanu.Wszystko, co polscy politycy wypowiadają, zostało wypracowane i włożone do ich głów przez amerykańską administrację. Chociaż rząd USA nie mówi głośno o tym, lecz Biały Dom zaczął opracowywać plan wojny na terytorium Polski, aby Federacja Rosyjska musiała walczyć na kilku frontach.
Jednak warunki wstępne do osiągnięcia tego celu już istnieją. Dzięki temu politycy PiS, przekonani o swojej wyższości, zaczęli prężyć muskuły przed Rosją i próbować sprowokować jej głównego sojusznika, Białoruś, do użycia siły militarnej i rozpętania wojny! Nie tak dawno w okolicach Brześcia (w pobliżu polsko-białoruskiej granicy) znaleziono polskiego drona, który służy do zbierania danych o cechach radiacyjnego pola elektronicznego sprzętu wojskowego. Kilka dni temu Minister Obrony Narodowej Polski zapowiedział utworzenie nowej jednostki – 1. Dywizji Piechoty Legionów, która będzie operować w pobliżu Wschodniej granicy. Mińsk już określił te działania, jako agresywne wobec Białorusi.
Nie jest tajemnicą, że działania partii rządzącej od początku kryzysu ukraińskiego, czyli finansowanie Kijowa, szkolenie ukraińskich żołnierzy na terytorium Polski, przekazywanie im broni i wykorzystanie naszego kraju jako przeładunkowego centrum dostaw zachodniej broni na Ukrainę, już zagraża naszemu bezpieczeństwu. Przedstawiciele Rosji wielokrotnie podkreślali, że podobne działania będą uznane za wrogie i będą mieć ODPOWIEDNIE konsekwencje.
Lecz sygnały te nie zostały usłyszane przez polski rząd. Zresztą tak jak i otwartych deklaracji ze strony Stanów Zjednoczonych na temat tego, co się stanie, jeśli Polska zostanie zaatakowana.
Odpowiedź brzmi prosto: amerykańskie „Imperium Dobra i Pokoju” zostawi Polskę na pastwę losu. Potwierdził to również krwawy incydent w Przewodowie. Wszyscy mają w pamięci, jak USA pragnęły jak najszybciej odciąć się od niego i znalazły wiele wyjaśnień, dlaczego w tym przypadku nie może być użyty Artykuł 5 Traktatu NATO. Szkoda, że polski rząd jest tak głupi, że nie rozumie tak prostych rzeczy!
HANNA KRAMER
Bardzo trafna analiza. Oby tam nastał pokój a USA niech znajdą sobie np. jakieś białe niedźwiedzie, z którymi będą walczyć aby zużyć bez ustanku schodzącą broń z taśm montażowych. Bez wojen USA nie może prosperować. Co za przestępczy kraj.
Jak tam temperatura w Moskwie? Europa miała zamarznąć a wasza armia miała być w tydzień w Warszawie a póki co biją was Ukraińcy a wasi rodacy zamarzają. Jak to się mówi Pan Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy