Ewa Łętowska: nie ma szans na odblokowanie KPO, bo praworządność jest wycinana piłą mechaniczną

Niezależny Dziennik Polityczny

Naprawić można wszystko, ale tylko skrupulatną pracą — mówi prof. Ewa Łętowska w rozmowie z Business Insider Polska. Tymczasem, jak twierdzi, “mamy do czynienia z procesem oligarchizacji władzy i wycinaniem praworządności” i nic nie wskazuje, że zostanie to zastopowane. Dlatego, jej zdaniem, obecnie nie ma szans na realizację kamieni milowych i odblokowanie KPO.

  • Ostatni projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym jest tak zły, że prof. Ewa Łętowska nawet nie chce o nim rozmawiać
  • W rozmowie z Business Insider podkreśla, że w kamieniach milowych chodzi nie tylko o naprawienie sytuacji w sądach. Dlatego jej zdaniem nie ma szans na odblokowanie KPO
  • Według prof. Łętowskiej wbrew unijnym zasadom poczynania władzy układają się w obraz oligarchizacji państwa
  • Prof. Ewa Łętowska pokazuje różne przykłady łamania praworządności. I podkreśla, że jeżeli jesteśmy w ogóle w Unii, to musimy przestać oszukiwać, że usiłujemy coś zrobić z kryzysem

Jolanta Ojczyk, Business Insider: W środę Sejm ma wrócić do prac nad projektem ustawy o Sądzie Najwyższym, której uchwalenie ma odblokować środki z Krajowego Planu Odbudowy. Na poselskim projekcie zgłoszonym do Sejmu wielu prawników nie zostawiło suchej nitki. Czy można go naprawić tak, by spełnił kamienie milowe?

Prof. Ewa Łętowska: Ostatniej propozycji nie da się traktować serio. Dlatego nie chcę już się wypowiadać na jej temat. To jest taka bzdura, że ktoś, kto poważnie traktuje prawo, nie powinien się nią zajmować.

Co można zrobić, aby zrealizować kamienie milowe i odblokować środki z KPO? Ma pani jakąś receptę?

Przeczytałam kamienie milowe. W nich nie chodzi tylko o naprawienie sytuacji w sądach. Jest też mowa o ustawie wiatrakowej, o usprawnieniu procesu stanowienia prawa i wielu innych sprawach, których nawet nie podjęto. A problem, jaki mamy w Polsce, jest znacznie poważniejszy, niż wszystkim się wydaje. Wielu niestety go nie dostrzega, bo patrzą na obraz, a widzą wszystko oddzielnie.

Postępuje proces oligarchizacji władzy

Co ma pani na myśli?

Mamy do czynienia z procesem oligarchizacji władzy. Można się kłócić jedynie o to, jak daleko ten proces jest posunięty.

Oligarchizacja to stopniowe przejmowanie władzy w państwie przez niewielką grupę osób wywodzącą się z warstw uprzywilejowanych.

Nie mam wątpliwości, że poczynania władzy układają się właśnie w obraz oligarchizacji państwa. Sejm traci swoją funkcję ustawodawczą, stając się maszynką w rękach władzy wykonawczej. Nie ma dyskusji, bywa, że posłowie mają tylko minutę na wypowiedź. Projekty rzekomo poselskie – powstają w gabinetach ministerialnych. A jak PiS przegrywa głosowanie, bo na sali było za mało posłów tej partii, to robi się reasumpcję. Kontrolna funkcja parlamentu też nie działa, bo coraz więcej pieniędzy nie idzie przez ustawę budżetową. Parlament stracił władzę ustawodawczą i kontrolną. Zostaje wydmuszka.

Gdzie jeszcze widzi pani oligarchizację?

Władza, która powinna być przy instytucjach państwowych, przesuwa się w ręce właścicieli kapitału, nad którymi nie ma kontroli. To też jest oligarchizacja. Ludzie nie widzą jednak tego mechanizmu, bo mechanizm to coś więcej niż pojedyncze przepisy czy wydarzenia.

Na przykład PKN Orlen nie chce wpuścić kontrolerów Najwyżej Izby Kontroli. NIK, który zgodnie z konstytucją jest naczelnym organem kontroli państwowej i podlega Sejmowi, ma trudności z wypełnianiem swoich obowiązków.

Przykładów oligarchizacji jest dużo więcej, tylko nikt nie patrzy na nie całościowo. Ograniczona zostaje funkcja kontrolna mediów. PKN Orlen przejął nie tylko Lotos, ale też grupę Polska Press, która wydaje regionalne dzienniki. Coraz częściej jest wykorzystywana instytucja SLAPP (z ang. strategic lawsuit against public participation, czyli strategiczny pozew w celu ograniczania debaty publicznej). Pozwy mają zastraszać nie tylko media, dziennikarzy, ale też naukowców. Ekspertów można przecież zastraszyć, jeśli nie da się ich kupić. Gdy spojrzymy całościowo, to takich zdarzeń pokazujących słabość tekturowego państwa jest dużo więcej. Od kształtowania cen paliw, przez sprawy frankowe, obsadzanie prokuratury i śledczych, którzy z jednej strony ścigają nadgorliwie, a z drugiej są nazbyt ślepi, po wyłączenie Trybunału Konstytucyjnego i ubezwłasnowolnienie Rzecznika Praw Obywatelskich. Dlatego, podkreślam, w kamieniach milowych nie chodzi tylko o wymiar sprawiedliwości. Oligarcha bowiem działa tak, że z jednej strony wyłącza instytucje kontrolne, a z drugiej tarcze ochronne. Dlatego trzeba spojrzeć całościowo, a ja mogę tylko ubolewać nad tym, że każde środowisko patrzy z własnej perspektywy, np. sędziowie, dziennikarze.

Czy prawo unijne jest naszą tarczą ochronną?

Prawo unijne, kamienie milowe, mechanizm warunkowości i wszystkie działania, które podjęły instytucje unijne, a które mogą nam pomóc wrócić na drogę praworządności. Proszę zobaczyć, co się wydarzyło na Węgrzech, tam wcześniej doszło do oligarchizacji i korupcji, “zjadania” środków unijnych. Jeśli pójdziemy tą drogą, jeśli nie zmienimy sposobu działania, to Unia nie wypłaci nam funduszy i będzie miała świętą rację. Mechanizm warunkowości pozwala organom Unii Europejskiej sprawdzać, czy fundusze unijne będą w kraju członkowskim właściwie kontrolowane, czyli przez niezależne sądy z niezawisłymi sędziami. To widzą czołowi ekonomiści, tak różni, jak Hausner czy Balcerowicz, tu mówią jednym głosem: bez wiary, że sądy są niezależne, nie ma inwestycji, nie ma funkcjonowania rynku. Sądy orzekające – ze strachu lub dla świętego spokoju – tak, jak chce partia rządząca, tego nie zapewniają.

Trzeba rozsupłać nitka po nitce

Jak można naprawić obecną sytuację, zwłaszcza w wymiarze sprawiedliwości?

Naprawić można wszystko, ale tylko skrupulatną pracą. Nie przetniemy tego węzła gordyjskiego mieczem. Trzeba szukać, gdzie jest koniec i zacząć cierpliwie rozsupływać, nitka po nitce.

Czy to jest rola ustawodawcy?

To jest rola ustawodawcy, ale nie tylko. To jest zadanie dla wielu organów po kolei. To także rola prezesów sądów. Ostatnio złamałam zasadę, że jako były rzecznik nie krytykuję Rzecznika Praw Obywatelskich. A przecież RPO nie wykonuje swojej roli, gdy jest ubezwłasnowolniony. Gdy aprobuje interpretację administracji, którą powinien krytykować i inspirować. Nie może aprobować tłumaczeń z powołaniem na opaczną, formalistyczną wykładnię prawa. Ma nazywać rzeczy po imieniu, a nie stawać się częścią aparatu państwowego. Wybierać sobie te bezpieczniejsze sprawy. Jakiś czas temu zmieniono przepisy o cudzoziemcach. Uchodźcom niesłychanie utrudniono składanie wniosków o ochronę międzynarodową i inicjowanie postępowań administracyjnych. Organizacje pozarządowe chciały do nich przystąpić, by NSA rozstrzygnął sprawę, ale ten uznał, że sprawy nie ma, więc nie mają, do czego przystępować. Organizacje poprosiły o pomoc RPO, a ten uznał, że rzeczywiście postępowanie się nie toczy, więc nie ma do czego przystąpić. “Kupił” formalistyczną (naprawdę niekonieczną) argumentację administracji. Otwiera specjalną linię telefoniczną dla uchodźców – wspaniale. Czy RPO jednak nie wie, że pogranicznicy utrudniają telefonowanie?

Gdzie jest koniec nitki, od czego zacząć rozwiązywanie węzła?

Jeżeli jesteśmy w ogóle w Unii, to musimy przestać oszukiwać, że usiłujemy coś zrobić z kryzysem praworządności. Trzeba to zrobić porządnie. Przede wszystkim trzeba zacząć traktować serio to, co się podpisało i to, co się głosi. A nasza władza zachowuje jak dziecko, które pod wpływem nacisków obiecuje poprawę, ale za plecami krzyżuje paluszki i dalej robi swoje.

Władza kombinuje jak oszukać, nie chce naprawy państwa

Czy likwidacja ustawy kagańcowej i zmiana ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa mogłyby być tym początkiem?

Tak, ale trzeba spojrzeć całościowo, zrobić to porządnie. A co robi władza? Z jednej strony sędzia Tuleja wraca do pracy, ale z drugiej inni sędziowie trafiają na zieloną trawkę, czyli są przesuwani z wydziału karnego do wydziału prawa pracy za to, że władzy nie podoba się, że wykonują wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Może sędzie popełniły tu błąd interpretacyjny, ja nie wiem, ale to nie tędy droga. Podobnie wytaczanie teraz sprawy prof. Małgorzacie Gersdorf, byłej I prezes SN, za to, co zrobiła w czasie prezesury.

Chodzi o to, że na jej wniosek połączone trzy izby SN wydały uchwałę dotyczącą sędziów powołanych po rekomendacji obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. W tej uchwale wskazano kryteria weryfikacji niezależności sądu. Przed orzeczeniem SN marszałek Elżbieta Witek zwróciła się do Trybunału Konstytucyjnego o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego. I zdaniem Piotra Schaba, nadzwyczajnego rzecznika dyscyplinarnego, I prezes SN, wyznaczając posiedzenie, naruszyła instytucję obligatoryjnego zawieszenia postępowania.

To nonsens. To prawda, że postępowanie zawiesza się, jeżeli rozstrzygnięcie sprawy w sądzie zależy od wyniku postępowania toczącego się przed Trybunałem Konstytucyjnym. Jednak tu taka sytuacja nie miała miejsca. I proszę mi powiedzieć, jak w takich okolicznościach, ja mam pani odpowiadać na pytanie, co należy zrobić? Polemizując z atrapami interpretacji? Z rozumowaniami pozornie prawniczymi? Sprawa kamieni milowych? Władza kombinuje jak oszukać, jak zrobić, by pieniądze przypłynęły do Polski, ale bez lojalnej współpracy z Unią. Została zlikwidowana Izba Dyscyplinarna, ale władza dalej robi swoje, nie wykonuje wyroków Trybunału Sprawiedliwości, policja wyjaśnia RPO, że u nas nie obowiązują standardy orzecznictwa Strasburga, szykanuje się sędziów przeciwstawiających się ograniczaniu niezależności sądownictwa. Wciąż mamy problem z efektem mrożącym wywieranym na sędziów poprzez system ich odpowiedzialności dyscyplinarnej, a także z rekrutacją i doborem sędziów. Z drugiej strony sędziowie też nie doceniają w pełni oręża, jakie daje im Unia.

Dlaczego?

Prawo unijne, lepiej lub gorzej, ale próbuje przycinać różne egoizmy. Polskie sądy jednak każdą sprawę traktują oddzielnie, pojedynczo, nie patrzą systemowo, szeroko. Przykro mi to mówić, ale wciąż kuleje dialog między polskimi sędziami a TSUE.

Przykładem mogą być sprawy frankowe, gdzie mimo jasnego orzecznictwa TSUE, polskie orzecznictwo wciąż bywa rozbieżne.

Nawet nie tyle “rozbieżne”, ile niewykorzystujące tego, co naprawdę można z tego wyciągnąć. Sprawy frankowe to nie jedyny przykład. Sądy zaś powinny wykładać prawo w możliwie najszerszym zakresie, w świetle brzmienia i celu danej dyrektywy, wykorzystując cały system prawa, aby osiągnąć rezultat przez nią przewidziany, a co za tym idzie, aby zapewnić zgodność z art. 288 akapit trzeci Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Mówi on, że dyrektywa wiąże każde Państwo Członkowskie, do którego jest kierowana, w odniesieniu do rezultatu, który ma być osiągnięty, pozostawia jednak organom krajowym swobodę wyboru formy i środków. A sądy nie korzystają w pełni z możliwości, jakie daje Unia. Trochę nie umieją, trochę ulegają technikom wmawiania stosowanym przez mocarny kapitał. Tu też widać oligarchizację.

Podsumowując, nie mamy co się łudzić, nie będzie pieniędzy z KPO?

W obecnej sytuacji nie ma szans na odblokowanie KPO. Praworządność można porównać do lasu, a ten jest trzebiony piłą mechaniczną, jeżeli nie harvesterem. I nic nie wskazuje, że ta wycinka zostanie zastopowana.

Więcej postów