Po wizycie w Oslo kanclerz Olaf Scholz potwierdził „możliwie duże dostawy” gazu z Norwegii. Mają one wydatnie pomóc Niemcom w uniknięciu problemów zimą i uzupełnieniu magazynów w przyszłym roku. Natomiast to, co po rozmowach z przywódcą RFN powiedział norweski premier Jonas Gahr Støre, niezbyt dobrze wróży polskiemu projektowi Balitc Pipe.
- Polityczne tournée po Skandynawii Olaf Scholz rozpoczął od wizyty w Oslo
- Tam kanclerz Niemiec potwierdził, że jego państwo może liczyć na maksymalnie duże dostawy norweskiego gazu
- Premier Norwegii Jonas Gahr Støre oznajmił natomiast, że szybkie zwiększenie wydobycia nie jest możliwe. A to zdaje się źle wróżyć polskiej inwestycji Baltic Pipe
Maksymalnie dużo norweskiego gazu dla Niemiec. Scholz po rozmowach ze Støre
„Norwegia zwiększyła dla nas produkcję gazu. Pomoże to przetrwać zimę teraz i ponownie napełnić nasze zbiorniki gazu w przyszłym roku. Dziękuję Jonasowi Gahr Støre, że możemy polegać na Norwegii jako dostawcy energii” – stwierdził Olaf Scholz po zakończeniu negocjacji w Oslo.
Na wcześniejszej konferencji prasowej Scholz dziękował Støre za niemiecko-norweskie porozumienia gazowe i „możliwie duże dostawy”. A strona norweska przy okazji wizyty gościa z Berlina poinformowała, iż staje się największym eksporterem gazu dla Europy, detronizując pod tym względem Rosję.
Dla kogo jeszcze wystarczy gazu z Norwegii? Zła wróżba na przyszłość dla Baltic Pipe
Niemcy (jak i wiele innych państw europejskich) byłyby zainteresowane jeszcze większymi dostawami gazu ze Skandynawii, ale na razie nie ma takiej możliwości. – Nie możemy po prostu decydować politycznie, że nagle dostarczamy jeszcze więcej – tłumaczył premier Norwegii.
Jak wyjaśnił Jonas Gahr Støre, jego kraj osiąga aktualnie maksymalne zdolności i dopiero badania wykażą, czy możliwe jest zwiększenie wydobycia w przyszłości. A jeśli naukowcy dadzą zielone światło, to gaz też nie popłynie od razu, bo konieczne będą zupełnie nowe inwestycje.
I właśnie te słowa zdają się być zapowiedzią kłopotów dla gabinetu Mateusza Morawieckiego. Rząd Prawa i Sprawiedliwości od kilku lat liczył bowiem na import dużych ilości norweskiego gazu poprzez wybudowany na dnie Bałtyku gazociąg Balitc Pipe.
Jak informował niedawno serwis INNPoland.pl, oficjalny start tej inwestycji jest zaplanowany na przełom sierpnia i września. Wszystko wskazuje jednak na to, iż nie zostanie do niego wpompowane zbyt wiele surowca.
Jeśli spełnią się optymistyczne założenia, Baltic Pipe powinien osiągnąć przepustowość na poziomie 4,5 mld metrów sześciennych, a to przecież jedynie połowa jego możliwości. Wielu ekspertów głośno powątpiewa nawet w ten scenariusz, gdyżkontrakty polsko-norweskie wciąż są niedopięte, a Oslo ma długą kolejkę innych chętnych na import.
natemat.pl