Odsłaniamy kulisy awantury o zepsuty blok w Jaworznie. Prezes Rafako: blok może nie ruszyć z końcem sierpnia, awarie będą się powtarzać

niezalezny-dziennik-polityczny

Naprawa leja wcale nie oznacza końca problemów nowego bloku w Jaworznie. — Jeśli do kotła znów podawać będziemy węgiel złej jakości, to pojawią się kolejne problemy — alarmuje Radosław Domagalski-Łabędzki, prezes spółki Rafako, która budowała blok i teraz zajmuje się jego naprawą. Co więcej, testowanie instalacji może przeciągnąć się nawet do 2023 r., choć planowano zakończenie wszystkich prac do końca października tego roku. — Wciąż nie mamy informacji, kiedy dobry węgiel trafi do Jaworzna — twierdzi prezes Rafako i dodaje: — Pod bokiem rządu ktoś gra bezpieczeństwem energetycznym Polski dla swoich interesów.

  • Z powodu konieczności naprawy leja kotła, blok w Elektrowni Jaworzno o mocy 910 MW nie będzie pracował do 29 sierpnia — wynika z deklaracji Tauronu, który jest właścicielem siłowni
  • Już wcześniej Business Insider Polska alarmował o zastrzeżeniach wykonawcy bloku co do jakości węgla, który trafia do nowego bloku i może spowodować zatrzymanie instalacji. Tauron przekonywał jednak, że problemów z paliwem nie ma
  • — To niezgodne z kontraktem parametry węgla spowodowały kolejny już w tym roku postój bloku. Złą jakość paliwa potwierdziło zresztą laboratorium Tauronu — ujawnia Radosław Domagalski-Łabędzki, prezes Rafako, w rozmowie z Business Insiderem
  • Ostrzega, że blok może nie ruszyć z końcem sierpnia, a jeśli jakość węgla się nie poprawi, to i tak możemy spodziewać się kolejnych awarii kotła
  • Co więcej, zagrożony jest też termin 30 października, kiedy to miał zakończyć się okres przejściowy działania bloku w Jaworznie. — Nie tylko październik jawi się, jako nierealny, ale prawdopodobnie w ogóle nie wydarzy się to w 2022 r. — mówi nam Domagalski-Łabędzki
  • — To nie jest jakaś tam kolejna inwestycja węglowa, ale blok, który dopina bilans mocy w polskim systemie energetycznym. On ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa dostaw energii w kraju — dodaje prezes Rafako

Barbara Oksińska, dziennikarka Business Insider Polska: Kolejny raz blok w Elektrowni Jaworzno stanął z powodu awarii. Co się tak naprawdę stało? Czy to problemy z węglem, który trafia do bloku, czy raczej kotła, który — choć jest nowy — to ciągle się psuje?

Radosław DomagalskiŁabędzki, prezes Rafako: Odpowiedź jest jedna — niewłaściwa, niezgodna z kontraktem, jakość paliwa. Całkowicie wykluczam możliwość usterki kotła. Wszystkie problemy, które teraz zaistniały, mają związek wyłącznie z niedoborem węgla i jakością węgla, który jest podawany do spalania w nowym bloku. Nie ma żadnej innej przesłanki, która spowodowała kolejny już w tym roku postój bloku. Złą jakość węgla potwierdziło zresztą laboratorium Tauronu. Te dane są na bieżąco weryfikowane i nie pozostawiają żadnych wątpliwości — węgiel ma niskie temperatury topnienia i jest zachlorowany i dlatego bardzo mocno szlakował. Pojawiły się spieki i doszło do uszkodzenia konstrukcji leja w kotle. Wiedzieliśmy, że są kłopoty z paliwem, dlatego wielokrotnie alarmowaliśmy o tym Tauron i zabiegaliśmy o zbadanie jakości węgla przez niezależne laboratorium Głównego Instytutu Górnictwa.

Tymczasem Tauron zapewnia, że paliwo do bloku spełnia kryteria opisane w kontrakcie i to nie zła jakość paliwa jest przyczyną problemów. Tak więc jedna ze stron sporu kłamie.

Słuszna uwaga. Ja domagam się zbadania próbek węgla przez GIG.

Tauron przekonuje też, że nie ma niedoborów paliwa i jako dowód pokazuje magazyn przy elektrowni Jaworzno pełen węgla.

Jednak o tym, jaki to jest węgiel, to już Tauron nie powiedział. My cały czas czekamy na węgiel gwarancyjny, czyli taki, który jest konieczny do przeprowadzenia testów nowego bloku. Takiego węgla ciągle nie mamy i Tauron nie informuje, kiedy będzie w stanie go dostarczyć. Surowiec zgodny z kontraktem to ten, który ma parametry określone w kontrakcie. Takim węglem był na przykład węgiel z kopalni Sobieski, należącej do Tauronu. Tylko że przestał być dostarczany, bo w kopalni trwa przezbrajanie ściany. Koncern posiłkuje się więc węglem z innego swojego zakładu — Janiny, a tam normy niektórych parametrów jakościowych przekroczone są nawet o 400 proc. Występujący w paliwie chlor ma zresztą wpływ nie tylko na proces spalania, ale też na degradację maszyn i urządzeń. Na zwałach przy elektrowni znajduje się natomiast m.in. węgiel z trzeciej kopalni — Brzeszcze, a on jest już całkowicie niezgodny z kontraktem. Co z tego, że ktoś prezentuje zapasy surowca, skoro to zupełnie inny rodzaj paliwa?

Jest szansa na to, że blok po naprawieniu awarii ruszy w terminie, który wskazuje Tauron, a więc 29 sierpnia?

Nie wiadomo. Przede wszystkim zaś to nie jest awaria, bo słowo to sugeruje problemy technologiczne. To jest uszkodzenie leja kotła wynikające ze złej jakości paliwa. Trwają prace naprawcze, które muszą być bezpieczne dla ludzi i dla instalacji. Bezpieczeństwo musi być priorytetem. Przedwczoraj musieliśmy przerwać prace, bo mimo że Tauron dopuścił nas do ich wykonywania, to doszło do zagrożenia zdrowia i życia naszych pracowników.

Martwi mniej jednak to, że naprawa leja wcale nie oznacza końca problemów. Jeśli do kotła znów podawać będziemy węgiel złej jakości, to pojawią się kolejne problemy. Pamiętajmy, że to kocioł nadkrytyczny, czyli zaprojektowany tak, by mógł działać przy bardzo wysokich temperaturach i wysokim ciśnieniu. Tak skonstruowana machina wymaga szczególnej ostrożności i dbałości o każdy element. To jedna rzecz. Druga ważna kwestia jest taka, że to nie jest jakaś tam kolejna inwestycja węglowa, ale blok, który dopina bilans mocy w polskim systemie energetycznym. On ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa dostaw energii w kraju. Nie wyobrażam sobie, żeby w takiej sytuacji nie było reakcji głównego właściciela Tauronu.

Pana zdaniem interweniować powinno Ministerstwo Aktywów Państwowych?

Na pewno jakieś decyzje właścicielskie powinny zapaść. W pewnym sensie konsekwencje już zostały wyciągnięte. Mieliśmy przecież dymisje wiceprezesów Tauronu.

To największa inwestycja, jaką w ostatnich latach realizowało Rafako. Od początku były problemy, co powodowało opóźnienia, a w międzyczasie Rafako niemal zbankrutowało. Może ten projekt po prostu przerósł spółkę?

Może na jakimś etapie były problemy, natomiast dzisiaj realizujemy wszystkie zobowiązania kontraktowe. Nie ma powodu, by niepokoić się o Rafako, bo wszystkie prace wypełniamy bez zarzutu. Jestem w spółce od ponad dwóch lat i też mam dużo krytycyzmu co do tego, co działo się w przeszłości, ale te problemy mamy za sobą, blok w Jaworznie został oddany do eksploatacji i teraz zostało nam już tylko zakończenie kontraktu, a więc wykonanie wszystkich testów z operatorem krajowej sieci energetycznej. Bardzo chcemy je zrobić, bo jesteśmy pewni, że jednostka przejdzie te testy bez najmniejszych kłopotów. Bez węgla jest to jednak niemożliwe. To, co działo się w przeszłości, nie ma żadnego negatywnego skutku na to, co dzieje się dzisiaj w Jaworznie.

Czy to oznacza, że okres przejściowy dla bloku — koniec października 2022 r. — może się wydłużyć?

Wykonanie tego terminu wydaje się nierealne, bo — jak już wspomniałem — nie możemy zrealizować wszystkich testów z powodu braku kontraktowego węgla. Myślę nawet, że nie tylko październik jawi się, jako nierealny, ale prawdopodobnie w ogóle nie wydarzy się to w 2022 r. Będziemy wówczas w okresie testowym jeszcze w 2023 r., a to oznacza, że w tym czasie blok nie będzie działał cały czas na pełnych mocach, a Rafako poniesie gigantyczne koszty dalszego utrzymania tego kontraktu. Czekamy na mediację z Tauronem w tej sprawie, bo wydłużone prace wiązać się muszą z dodatkowym wynagrodzeniem dla Rafako. Natomiast dziś nie mogę określić, jak długo to jeszcze potrwa, bo wciąż nie mamy informacji, kiedy dobry węgiel trafi do Jaworzna.

Zastanawiające jest jednak to, że zawsze kładzie pan na szali los bloku w Jaworznie, gdy Rafako dopina rozmowy w sprawie przyszłości spółki. Teraz spółka stoi przed możliwością pozyskania silnego inwestora w postaci miliardera Michała Sołowowa. Do tego potrzebne jest rozliczenie kontraktu w Jaworznie. I znów pojawiają się zarzuty wobec Tauronu. Czy ta medialna awantura to nie jest próba nacisku?

Jeśli domagam się wywiązania przez Tauron z kontraktu, to gdzie tu jest kontrowersja? Natomiast, jeśli ktoś uważa, że nasze działania są próbą nacisku, to ja się z tym całkowicie nie zgadzam. My chcemy zakończyć i rozliczyć kontrakt.

Dopięcie rozmów ze spółką kontrolowaną przez Michała Sołowowa to być albo nie być dla Rafako?

To jest na pewno kwestia lepszej lub gorszej przyszłości dla spółki. Bardzo chcemy z tym inwestorem współpracować i zakończyć proces sprzedaży akcji Rafako. Aby to było możliwe, konieczne jest rozliczenie kontraktu w Jaworznie. To jest oczywiste, że żaden z prywatnych inwestorów nie podejmie decyzji o zakupie spółki z ryzykiem nierozwiązanych problemów na tak dużym kontrakcie, jakim jest Jaworzno.

Dziś sytuacja finansowa Rafako jest stabilna. W perspektywie mamy pozyskanie 100 mln zł pomocy publicznej na restrukturyzację, na co już zgodziła się Komisja Europejska. To będzie dla nas bardzo ważne wsparcie. Natomiast jeśli nie rozliczymy kontraktu w Jaworznie, to pojawią się nadzwyczajne ryzyka w grupie Rafako i Tauron będzie bezpośrednio odpowiedzialny za pogorszenie się naszej kondycji finansowej, która realnie zagrozi przyszłości spółki. Tauron już jakiś czas temu szumnie zapowiedział rozpoczęcie mediacji z Rafako. Szkoda tylko, że od tamtej pory nie wydarzyło się w tej sprawie kompletnie nic. Czekamy.

Dlaczego tak trudno wam jest dogadać się z Tauronem?

Jeszcze niedawno nasze relacje wydawały się poprawne i profesjonalne. Dziś czuję się oszukany przez prezesa Tauronu Pawła Szczeszka. Z perspektywy czasu widzę, że podpisanie umowy mediacyjnej to było wielkie oszustwo — mediacje przed Prokuratorią Generalną są martwe i to wyłącznie z winy zarządu Tauronu. Chcą nam wypowiedzieć totalną wojnę, której efektem może być zniszczenie Rafako, ale my będziemy się bronić i będziemy bronić tej inwestycji, bo mam wrażenie, że chodzi o to, by zatrzeć ślady niekompetencji niektórych osób, dla których nie jest ważne, że posypie się inwestycja za 6 mld zł, a bezpieczeństwo energetyczne kraju stanie pod znakiem zapytania. Oczywiście będziemy bronić się wszelkimi dostępnymi środkami, aby zabezpieczyć spółkę, naszych interesariuszy i blok, który został wybudowany nie dla wiecznie zmieniających się zarządów Tauronu tylko dla Polski.

Rzuca pan poważne oskarżenia.

Tak i mam nadzieję, że dotrą w końcu do pana premiera Mateusza Morawieckiego i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, bo pod ich bokiem ktoś gra bezpieczeństwem energetycznym Polski dla swoich interesów.

businessinsider.com.pl

Więcej postów