Koszmar ten powinien ciążyć jednak przede wszystkim rządzącym, którzy zgodzili się na poddawanie większości z przedostających przez granicę polsko-białoruską do wolnego świata push-backom, nielegalnym w świetle międzynarodowego prawa. Reprezentantom władzy, którzy w Polsce stworzyli dwie absurdalne kategorie uchodźców: tych „legalnych” i „nielegalnych”, a na tych ostatnich podjęli nawet próby ordynarnego szczucia.
Przy okazji Światowego Dnia Uchodźcy Amnesty International – w podobnym duchu jak organizacje niosące pomoc uchodźcom na polsko-białoruskiej granicy – przypomniała polskim władzom o konieczności przestrzegania prawa międzynarodowego, uwolnienia wszystkich arbitralnie zatrzymanych osób ubiegających się o status uchodźcy, umożliwienia osobom przekraczającym granicę ubieganie się o ochronę międzynarodową, zapewnienia im pomocy humanitarnej, przygotowania systemowych rozwiązań dla uchodźców (uchodźczyń), godnego traktowania wszystkich osób szukających bezpieczeństwa.
Tymczasem za tydzień z łaski rządzących zostanie w końcu otwarta polsko-białoruska strefa przygraniczna, która od września ubiegłego roku obejmuje m.in. Białowieżę i szerzej – znaczną część Puszczy Białowieskiej. Jest szansa, że w tę część Podlaskiego zaczną wracać turyści. Jak zauważył ostatnio mieszkający w Puszczy Kamil Syller (niosący pomoc błąkającym się cudzoziemcom, którzy przedostali się przez polsko-białoruską granicę), można spodziewać się jednak, że mimo oddania „do użytku” zapory na granicy z Białorusią, także oni będą spotykali się z uchodźcami i migrantami w lasach, miasteczkach, wioskach i na drogach. Zauważa, że w tej sprawie „przestrzeń informacyjna ciągle pozostaje niezagospodarowana”. Na Facebooku napisał: „Rząd na szczęście zaniedbał temat. Medialni eksperci od gwałconej krowy z pewnością wymyśliliby tablice informacyjne w rodzaju »Widzisz imigranta – alarmuj!!! 800 422 322« oraz spoty przestrzegające przed zbliżaniem się do ludzi w lesie, bo mogą być uzbrojeni i niebezpieczni albo mogą przenosić cholerę, dezynterię oraz różnego rodzaju pasożyty i pierwotniaki (J. Kaczyński, 2015)”.
Syller proponuje, aby uruchomić właśnie z myślą o turystach specjalny numer, pod którym można byłoby zawiadomić o spotkaniu w lesie ludzi potrzebujących pomocy, i zwraca uwagę, że warto przeprowadzić akcję informującą o przyjaznych dla uchodźców domach, do jakich można podjechać i zawiadomić o spotkaniu z nimi (np. poprzez ulotki rozdawane w gospodarstwach agroturystycznych). Przy tym podzielił się własnymi doświadczeniami: „W naszym agroturystycznym domu od 9 miesięcy prosimy przyjeżdżających gości o powiadomienie nas o każdym napotkanym w lesie człowieku. Reakcja była, jak dotąd, zawsze pozytywna. Zawsze. Bo ludzie chcą pomagać, chcą zachować się właściwie w razie spotkania z cudzym nieszczęściem lub cierpieniem. A narażenie na niebezpieczeństwo? Nie słyszałem dotąd o jakimkolwiek przypadku choroby tropikalnej, cholery, dyzenterii czy problemów z pasożytami i pierwotniakami wśród ludzi z naszej sieci pomocowej – w tym zwłaszcza wśród tych, którzy pomagali i pomagają ludziom z lasu we własnych domach. Nikt z nas nie został zaatakowany, okradziony czy obrażony słowem albo gestem. Zachowań nieprzewidywalnych, agresywnych lub obraźliwych doznawaliśmy natomiast ze strony polskich służb mundurowych, a pasożyty i pierwotniaki czyhają w fekalnych zakątkach urządzonych przez te służby w lasach i w sąsiedztwie stadionu w Białowieży”.
Na razie niech ten opis posłuży naszym Czytelnikom – turystom wybierającym się do zamkniętej dotąd przygranicznej strefy za „ulotkę”. Póki machina antyuchodźczej propagandy znów nie zagospodarowała przestrzeni informacyjnej.