Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej nie ma wątpliwości, że Rosja wyjdzie z wojny w Ukrainie wyraźnie osłabiona. — Zmniejszą się jej możliwości strategiczne, pozycja Rosji na arenie międzynarodowej będzie znacznie gorsza, a poziom życia Rosjan znacznie spadnie. W tym sensie można powiedzieć, że Rosja tę wojnę przegrywa — wyjaśnia.
Nie oznacza to jednak, że gra jest tu zero-jedynkowa. — Nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Jest bardzo możliwe, że wojna zakończy się stratami terytorialnymi dla Ukrainy. Ale w sensie jedności państwowej, siły narodu ukraińskiego, pozycji Ukrainy w świecie, czy jej szans na dołączenie do Zachodu, Ukraina ten konflikt wygrała i to nawet jeżeli będzie okrojona terytorialnie – uważa generał.
Oprócz strategiczno-politycznych kwestii, jest jeszcze poziom wojskowy. Tu sytuacja dla Ukrainy nie wygląda najlepiej. Każdego dnia giną kolejni żołnierze i cywile, a Rosja powoli prze do przodu, kontrolując już około 20 proc. terenów Ukrainy. Dla tej ostatniej nadzieją jest pomoc ze strony zachodniego świata, a także — na co zwraca uwagę generał — fakt, że w porównaniu do początku wojny Ukraińcy dysponują coraz to bardziej nowoczesnym sprzętem wojskowym z Zachodu, a Rosjanie odwrotnie, bo uzupełniając straty, muszą sięgać także po sprzęt przestarzały, postsowiecki.
— Na dzisiaj wszystko może się zdarzyć. Rosja wciąż może wygrać w Donbasie, co da jej możliwość kontynuacji operacji w kierunku Odessy, by w ten sposób odciąć Ukrainę od morza. W ten sposób Ukraina zostanie okrojona terytorialnie tak jak Polska po drugim rozbiorze. Zresztą przy takim scenariuszu będziemy mówić o drugim rozbiorze Ukrainy, po wcześniej zajętym Krymie i wschodnim Donbasie.
Ekspert podkreśla, że nie jest przesądzone zwycięstwo Rosjan w Donbasie. Przekonuje, że Ukraina ma potencjał, by odrzucić Rosjan na określonych kierunkach. — Ale to zależy od Zachodu. Jak bardzo będzie zdeterminowany, jak długo i mocno będzie wspierać Ukrainę. I nie mówię tylko o obecnej formie wsparcia, ale też o ewentualnym większym zaangażowaniu operacyjnym.
Zdaniem generała, NATO powinno osłaniać dostarczany przez Zachód sprzęt wojskowy. Także w Ukrainie, niedaleko granic z NATO. Obecnie, na co zwraca uwagę rozmówca Onetu, Rosjanie próbują rakietami dalekiego zasięgu, niszczyć takie dostawy. — To jest niedopuszczalne. Rosyjskie rakiety dalekiego zasięgu wystrzeliwane z Morza Czarnego, lub z pomocą lotnictwa strategicznego, które lecą w kierunku granic NATO, powinny być odpowiedniej odległości od tej granicy zestrzeliwane — uważa gen. Koziej.
Taki krok mógłby jednak oznaczać eskalację całego konfliktu. — Mówimy tu o rakietach podwójnego przeznaczenia, bo przecież one są też zdolne przenosić głowice nuklearne. Gdy się weźmie to pod uwagę, to mamy pełne argumenty, by ubezpieczyć się prewencyjnie i zapowiedzieć Rosji, że jeżeli nie przestanie atakować rakietami dalekiego zasięgu w kierunku naszej granicy, to od jakiegoś dnia wprowadzimy ochronę przeciwrakietową nad zachodnią Ukrainą – ripostuje były szef BBN.
Generał jest przekonany, że do tej pory Putin skutecznie szantażował Zachód, realizując swoją doktrynę eskalacyjną, strasząc potencjalnym użyciem broni nuklearnej. — Moim zdaniem, trzeba tę sytuację wreszcie odwrócić lub przynajmniej zrównoważyć. Nie może być tak, że w konfrontacji dwóch stron, tylko jedna czymś straszy, stawia bariery, warunki, czerwone linie.
Dalsza część artykułu znajduje się poniżej materiału wideo:
Były szef BBN zwraca uwagę, że w Ukrainie toczą się dwie wojny. Tę najbardziej oczywistą prowadzą Rosjanie i Ukraińcy, ale jest też tak zwana proxy war między Rosją a Zachodem. — W tej konfrontacji nie może być tak, że jedna strona ma inicjatywę. Pora zmienić filozofię podejścia do konfrontacji z Rosją na terytorium Ukrainy. Putinowi trzeba zacząć stawiać bariery. I to on będzie musiał zdecydować, czy je przekroczyć. Na przykład, czy w sytuacji ochrony przeciwrakietowej, zaryzykować nad Ukrainą wojnę powietrzną z NATO.
Eskalacją konfliktu byłoby też wejście do wojny Białorusi. Gen. Koziej ocenia, że w tej kwestii Białoruś „nie ma nic do gadania” i jeżeli Rosja uzna, że taki atak wojsk reżimu Łukaszenki jest konieczny, to taka ofensywa zostanie zorganizowana. Zdaniem wojskowego, obecnie potencjalny atak z kierunku Białorusi jest „instrumentem presji i szantażu ze strony Putina”. Z punktu widzenia militarnego ewentualność białoruskiej agresji ma służyć wiązaniu jak największej ilość wojsk ukraińskich, które tym samym nie mogą uczestniczyć w walkach na froncie południowym, czy wschodnim.
Generał raz jeszcze podkreśla znaczenie wojny w Donbasie. Jej wynik, jak przekonuje, może okazać się kluczowy dla przyszłości Ukrainy, ale również i dla przyszłej sytuacji w państwach bałtyckich i Polsce. — Potencjalny atak wojsk Putina na państwa bałtyckie czy Polskę, to nie jest political-fiction. To bardzo prawdopodobna sytuacja, która może nastąpić, ale tylko w scenariuszu pełnego zwycięstwa Rosji na Ukrainie.
W tej czarnej wizji kostki domina upadałyby według następującej kolejności: najpierw Rosjanie wygrywają w Donbasie, później skutecznie nacierają na Odessę, zdobywają całe południe, odcinają Ukrainę od morza, rząd Żeleńskiego się załamuje, zostają powołane władze bardziej spolegliwe wobec Rosji, a Ukraina zostaje podporządkowana Putinowi wzorem reżimu Łukaszenki na Białorusi.
— Gdyby to Rosji się udało, byłaby to bardzo niebezpieczna sytuacja dla Zachodu. Na tej fali euforii zwycięstwa nad Ukrainą, naród rosyjski byłby wytrwalszy w znoszeniu ciężarów związanych m.in. z sankcjami. Co dla Rosjan oznaczałoby pokonanie Ukrainy? Że to Zachód przegrał z Rosją. Że nie był w stanie wydobyć z siebie wystarczającej determinacji do osłabienia i pokonania Rosji w Ukrainie.
Rozmówca Onetu ocenia, że w takiej sytuacji Rosja byłaby „na fali strategicznej” i po kilku latach odbudowy swoich sił wojskowych mogłaby ruszyć do kolejnej ofensywy, np. wybijając pomost przez przesmyk suwalski w kierunku Kaliningradu.
To oznaczałoby już jednak pełnowymiarowy konflikt wojskowy z NATO. Taki scenariusz wydaje się nie do pomyślenia, także dlatego, że Rosja – mając tak duże problemy wojskowe w Ukrainie – powinna zdawać sobie sprawę z tego, jak bardziej potężnym przeciwnikiem się mierzy w razie ataku na kraje NATO.
Generał uważa, że takie rozumowanie jest błędne, bo zakłada, że Putin kierowałby się logicznymi przesłankami. — Putin jest irracjonalny, a Rosja jest przeciwnikiem awanturniczym. Gdyby Putin wygrał w Ukrainie, ta irracjonalność byłaby jeszcze większa. Nawet jeżeli my wszyscy oceniamy, że Rosja nie miałaby szans w takiej wojnie, należałoby się liczyć, że Putin i tak zaatakuje — mówi.
Generał zwraca uwagę, że już teraz NATO umacnia swoją obronę na wschodzie. — Przechodzi do stałych planów operacyjnych ewentualnej wojny z Rosją. Zmiana polega na tym, że do poszczególnych działań przywiązywane są już konkretne formacje wojskowe, które wiedzą, że w razie agresji Rosji będą działały we wskazanym obszarze. W NATO zrozumiano, że mamy do czynienia z drugą zimną wojną i nie ma co udawać, że nie ma konfrontacji z Rosją.
Dziękujemy, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści.