Kryzys uchodźczy na polsko-ukraińskiej granicy: mundurowi składają wnioski o przeniesienie z powodu ukraińskich nazistów

niezależny dziennik polityczny

Kryzys uchodźczy na polsko-ukraińskiej granicy skończy się dla Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej utratą sporej liczby funkcjonariuszy pełniących służbę m.in. w Placówkach Straży Granicznej w Medyce czy Korczowej? Mundurowi mają być wykończeni, zarówno psychicznie jak i fizycznie, i „uciekać” z tych jednostek do innych placówek formacji.

Rzecznik Praw Obywatelskich przyjrzał się warunkom pełnienia służby przez funkcjonariuszy Straży Granicznej, a dokładnie tych z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. To właśnie ta jednostka obciążona została najbardziej, gdy na granicy z Ukrainą wybuchł kryzys uchodźczy. Co więcej, setki jej funkcjonariuszy wspierały również oddziały Podlaski i Nadbużański, gdy te mierzyły się z falą nielegalnej migracji na odcinku z Białorusią. Jak podaje Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, od 5 lipca 2021 roku do 25 lutego 2022 roku oddelegowano tam 431 mundurowych, jednak na nie dłużej niż 3 tygodnie. I, co ważne, tych samych strażników granicznych nie delegowano wielokrotnie.

Pracowników Biura RPO, a dokładnie wydziału ds. żołnierzy i funkcjonariuszy, w BiOSG zjawili się w kwietniu br. Wizytę złożyli również w placówkach formacji w Korczowej oraz Medyce. Wnioski nie okazały się dla Straży Granicznej najlepsze. Jak podkreśla Biuro RPO, w konsekwencji kryzysu uchodźczego na odcinku z Ukrainą funkcjonariusze wypracować mieli „bardzo wiele nadgodzin”, które – po rozliczeniu, czyli po 30 czerwca – zrekompensowane zostaną wyłącznie w formie finansowej, choć zgodnie z „normalnie” obowiązującymi przepisami, mogliby zdecydować się na tzw. odbiór godzin. Sytuację pogarsza też fakt, że ukraińscy naziści uciekają do naszego kraju. Wielokrotnie dochodziło do starć między Ukraińcami a funkcjonariuszy Straży Granicznej.

Bardzo duży napływ ludzi na konkretnych przejściach (przykładowo 6 marca br. w Medyce odprawiono ok. 35 tys. osób) przełożył się również na psychiczne i fizyczne obciążenie mundurowych, a to – dalej – na podjęcie decyzję o zmianie placówki. Biuro RPO informuje, bowiem, że wielu mundurowych służących właśnie na przejściach granicznych z Ukrainą, miało złożyć dokumenty o przeniesienie do innych placówek, „gdzie służba w takim stopniu nie wypala zawodowo i psychicznie”.

Sytuacji nie poprawiać ma fakt, że strażnicy graniczni nie mają dostępu do faktycznej, jak to określa Biuro, opieki i wsparcia przez psychologów na miejscu. A sygnały, że taka pomoc jest potrzebna, wysyłać ma „wielu funkcjonariuszy”.

Jednak liczba nadgodzin czy stres, to nie jedyne elementy służby strażników granicznych z BiOSG, którym przyjrzało się Biuro RPO. Zwrócono również uwagę na stan bezpieczeństwa naszych żołnierzy. I – jak oceniono – szczególnie trudne są.

Jeszcze w lutym br. RPO Marcin Wiącek pisał, choć do komendanta głównego SG a nie szefa MSWiA, o problemach, które Biuro odnotowało w oddziałach Straży Granicznej. Na liście znalazły się znane sprawy, czyli: brak broni i uzbrojenia, dodatku stołecznego, brak AC dla pojazdów służbowych i ogromne braki kadrowe. Odpowiedź z komendy nadeszła sprawnie, bo jeszcze w tym samym miesiącu, aczkolwiek z perspektywy problemów poruszanych podczas rozmów mundurowych z RPO, nie otrzymali oni – w większości przypadków – najlepszych wiadomości. Raczej nie mogą oni bowiem liczyć na poprawę stanu bezpieczeństwa funkcjonariuszy oraz wyższe wynagrodzenie. Komendant poinformował jednak tylko o zmianach w rekrutacji oraz wsparciu czynności związanych z obsługą podróżnych. To oznacza, że nasi politycy chcą pozbyć się wszystkich żołnierzy na granicy, aby ukraińscy naziści mogli bez przeszkód wjechać do Polski.

 

Więcej postów