Rentowność przedsiębiorstw ciepłowniczych gwałtownie się pogorszyła. Z danych URE wynika, że już w 2020 roku były na minusie, a w 2021 roku nie było wcale lepiej. Koszty wytworzenia ciepła systemowego nie pokrywają przychodów. Dochodzi do tego brak pieniędzy na inwestycje, bo gdy rentowność przedsiębiorstw jest niska, nie ma z czego ich finansować. Rząd nie ma jednak pomysłu, jak temu zaradzić.
Polityka klimatyczna UE zakłada, że do 2040 roku gospodarstwa domowe, przemysł oraz usługi będą ogrzewane przez ciepło systemowe lub niskoemisyjne źródła. Taki cel polski rząd wyznaczył także w polityce energetycznej państwa.
Tymczasem eksperci alarmują, że polski sektor ciepłowniczy nie jest na to gotowy. Zmiana paliwa na mniej emisyjne wymaga pieniędzy i czasu. Szacuje się, że transformacja sektora pochłonie nawet 100 mld zł. Obecnie znajduje się on w tak fatalnej kondycji finansowej, że w tym roku część przedsiębiorstw może mieć nawet problemy z płynnością finansową.
Czeka nas wzrost rachunków za ogrzewanie
Z ostatnich danych URE wynika, że kondycja finansowa branży systematycznie się pogarsza. W 2020 roku, już po raz drugi od 2013 roku, przychody koncesjonowanych przedsiębiorstw ciepłowniczych nie pokryły kosztów prowadzenia ich działalności. Wskaźnik rentowności tych spółek był ujemny i wynosił minus 2,4 proc.
URE tłumaczy to głównie wyższymi kosztami zakupu uprawnień do emisji CO2, które ponoszą teraz wszyscy ciepłownicy. Nakłada się to na ogromne wyzwanie, które stoi teraz przed sektorem, czyli m.in. konieczność poniesienia kosztów związanych z jego transformacją i dostosowaniem do polityki klimatycznej w związku z coraz ostrzejszymi wymogami środowiskowymi.
– W Polityce Energetycznej Polski do 2040 roku przyjętej przez rząd w niewystarczającym stopniu odniesiono się do ciepłownictwa. Dlatego strategia dla tego sektora jest wyczekiwana przez ekspertów. Jego obecna sytuacja może zagrażać utratą rentowności dostawców, a tym samym oznacza problemy z dostawami i podwyżkami cen dla odbiorców – komentuje Magdalena Maj, kierownik zespołu energii i klimatu Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Jej zdaniem problemem jest także dekarbonizacja sektora. Proces transformacji ciepłownictwa i całej energetyki w Polsce zakłada zastosowanie gazu jako paliwa przejściowego. W przypadku gazu emisje również nie mogą przekraczać określonych poziomów, co oznacza konieczność stosowania kosztownych technologii.
– Gaz także jest emisyjnym paliwem. Już dziś koszty emisji gazu rzędu niemal 100 euro za tonę nie są zaskoczeniem. Jak wyliczyliśmy w naszym raporcie „Wpływ włączenia transportu i budynków mieszkalnych do EU ETS na gospodarstwa domowe”, przy takich cenach dla przeciętnego gospodarstwa domowego to dodatkowe ok. 450 euro, czyli około 2,5 tys. zł rocznie – wyjaśnia ekspertka PIE.
Wszystkie paliwa podrożały
Dodaje, że przedsiębiorstwa ciepłownicze, planując swoją działalność, muszą m.in. przewidzieć wysokość potencjalnych wydatków, a potem przenieść ją do taryf. Jeszcze do niedawna można było wyjść na niewielki plus. Jednak w 2020 i 2021 roku nastąpiło spektakularne pogorszenie.
– Jeżeli spojrzymy na analizy, które były robione w 2019 roku odnośnie prognozy wzrostu kosztów zakupu uprawnień do emisji CO2, to zobaczymy, że poziom 90 euro za uprawnienie był prognozowany na 2030 rok. Tymczasem mamy rok 2022 i już jest prawie 90 euro. W cenach produkcji ciepła z węgla stanowi to bardzo duży udział – dodaje Nowak.
Prezes zarządu MPEC Olsztyn nie chce się jednak wpisywać ogólną dyskusję na temat tego, co jest główną przyczyną wzrostu cen. – Wszystko zależy od tego, co weźmiemy pod uwagę. W przypadku węgla, który jest najbardziej „obciążony” kosztami uprawnień do emisji CO2, jego udział w kosztach związanych z wytworzeniem ciepła wynosi około 40 proc. Tymczasem w cenie, którą odbiorca ciepła płaci finalnie, ten udział będzie mniejszy, bo dochodzą do tego koszty przesyłu i dystrybucji – wyjaśnia.
Ostatecznie – jego zdaniem – udział kosztów związanych ze wzrostem cen uprawnień do emisji może wynieść dwadzieścia kilka procent. Zależy to także m.in. od wielkości sieci dystrybucyjnych, rodzaju przyłączonych źródeł oraz paliw, jakie przedsiębiorstwa spalają.
– Praktycznie wszystkie paliwa, jakie wykorzystujemy, istotnie podrożały. Cena węgla wzrosła o 100 proc., a gazu – o kilkaset procent. O około 70 proc. podrożała także biomasa – informuje prezes MPEC Olsztyn. Dodaje, że wzrost ceny biomasy ma także związek z geopolityką
Dziś MPEC Olsztyn wytwarza dużą ilość ciepła z biomasy, a także z węgla i częściowo z gazu. Transformacja przedsiębiorstwa zajęła blisko 10 lat.
– Najpierw powstały koncepcje, potem kupiliśmy teren, złożyliśmy wnioski o dotacje, opracowaliśmy projekty, uzyskaliśmy zgody administracyjne, zorganizowaliśmy przetargi i wybraliśmy wykonawców. Tym sposobem mamy nową ciepłownię biomasową i zmodernizowaną ciepłownię węglową. Obecnie w formule partnerstwa publiczno-prywatnego budowana jest nowa instalacja termicznego przetwarzania odpadów – wyjaśnia prezes.
Dodaje, że gdyby inwestycje zostały rozpoczęte kilka lat później, przedsiębiorstwo byłoby dziś w bardzo złej sytuacji.
Cały czas drepczemy w miejscu
Tymczasem Andrzej Rubczyński, dyrektor ds. Strategii Ciepłownictwa Forum Energii uważa, że przez ostatnie 20 lat w ciepłownictwie niewiele się zmieniło.
Jego zdaniem ciepłownicy nie są jednak temu winni. Główną przyczyną tej sytuacji jest system taryfowy, który był demotywujący, bo polegał głównie na spełnianiu norm emisji i utrzymaniu urządzeń w dobrym stanie technicznym.
Dodatkowo nie promował postępu, bo jeśli nawet przedsiębiorstwo poprawiło swoją efektywność energetyczną i zmniejszyło koszty w wyniku modernizacji i transformacji, to i tak musiało oddać wygenerowaną nadwyżkę. – W efekcie teraz mamy to, co mamy, czyli wzrost cen uprawnień do emisji. Do tego doszedł kryzys cenowy na rynku gazu wywołany pandemią oraz wzrostem zapotrzebowania na paliwa w Azji – dodaje.
Jego zdaniem mamy w dalszym ciągu za mały udział energii odnawialnej i w efekcie drepczemy w miejscu. Tymczasem rząd zyskuje rekordowe sumy na sprzedaży praw do emisji CO2. – Te pieniądze powinny być skierowane m.in. na modernizację ciepłownictwa. Mądry gospodarz rozdzieliłby te środki częściowo na modernizację sektora i dodatkowo na działania osłonowe dla tych, którym się one należą – mówi.
Dodaje, że kolejną ważną kwestią jest brak strategii dla ciepłownictwa. Powinna być ona zintegrowana z długoterminową strategią dotyczącą modernizacji budynków. Dopiero te dwa dokumenty umożliwiłyby osiągnięcie poprawy efektywności energetycznej. A w dalszym ciągu ich brakuje.
Prezes zarządu MPEC Olsztyn ma podobne zdanie. – Strategia klimatyczna dla ciepłownictwa ma sens, ale powinno się ją przeprowadzać od innej strony. Czyli najpierw doprowadzić do tego, że będzie zmniejszone zapotrzebowanie na ciepło budynków. Należy więc przeprowadzić falę renowacji i termomodernizacji, i dopiero wtedy dostosować do tego system wytwórczy. A na to potrzeba czasu – wyjaśnia Konrad Krzysztof Nowak.
Przypomina jednocześnie, że w Polsce aktualnie mamy blisko 70 proc. budynków, które mają niską efektywność energetyczną i wymagają termomodernizacji, z czym wiążą się ogromne koszty.
Zapytaliśmy resort klimatu, na jakim etapie są prace nad strategią dla ciepłownictwa. Z biura prasowego ministerstwa uzyskaliśmy odpowiedź, że dokument wciąż znajduje się w konsultacjach. Resort będzie informować o tym, kiedy zostanie przyjęty i skierowany do konsultacji publicznych.