Czy obserwujemy zmierzch demokracji? Dr Anusz o zagrożeniach: Musimy śledzić syndromy niebezpiecznych ograniczeń

– To jeszcze nie jest zmierzch demokracji, natomiast w związku z tym, że zwiększyła się rola nowych technologii w przekazie i to ma też wpływ na politykę, to wiele debat toczy się w tych mediach społecznościowych. Siłą rzeczy ci właściciele, nadawcy tych mediów często wychodzą poza swoją rolę czysto techniczną, tak jak w przypadku Facebooka i Twittera i czasami ograniczają pod różnymi hasłami typu „fake news” wolność słowa, co jest oczywiście kwestią bardzo subiektywną – powiedział dr Andrzej Anusz w rozmowie z portalem Niezalezna.pl.

W ostatnich latach świat się bardzo zmienia. Coraz większą rolę w naszym życiu codziennym, ale także politycznym odgrywają social media. Giganci cyfrowi posuwają się coraz dalej w cenzurze prewencyjnej i decydowaniu o tym, jakie poglądy są słuszne, czego najlepszym przykładem jest masowe usuwanie kont urzędującego wówczas jeszcze prezydenta USA Donalda Trumpa. Social media to tylko jeden z niepokojących symptomów zmieniających naszą demokrację. Warto także zwrócić uwagę, że media tradycyjne stają się coraz mocniej zależne od grup interesów związanych z konkretnymi nurtami politycznymi.

W Europie pojawiają się także inne problemy z demokracją. Coraz większe kompetencje zawłaszczają pozatraktowo europejskie instytucje takie jak Komisja Europejska czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które stawiają się coraz mocniej ponad państwami narodowymi, mimo że nie są one ciałami wybieranymi w demokratycznych wyborach.

To jeszcze nie zmierzch 

Zapytaliśmy socjologa doktora Andrzeja Anusza o to, czy obserwujemy obecnie światowy zmierzch demokracji. – To jeszcze nie jest zmierzch demokracji, natomiast w związku z tym, że zwiększyła się rola nowych technologii w przekazie i to ma też wpływ na politykę, to wiele debat toczy się w tych mediach społecznościowych. Siłą rzeczy ci właściciele, nadawcy tych mediów często wychodzą poza swoją rolę czysto techniczną, tak jak w przypadku Facebooka i Twittera i czasami ograniczają pod różnymi hasłami typu „fake news” w wolność słowa, co jest oczywiście kwestią bardzo subiektywną – stwierdził.

– Istnieje takie niebezpieczeństwo, że jeśli te zjawiska będą się umacniały, to ci właściciele mediów społecznościowych będą mogli w coraz większym stopniu wpływać na politykę. Zwrócę jednak uwagę, że te ich działania spotykają się jednak z dużym protestem medialnym i budzą duże kontrowersje, wiec moim zdaniem to jeszcze nie jest tak, że mamy do czynienia z ograniczeniem demokracji, ale są pewne sytuacje, które należy śledzić i są niebezpiecznymi syndromami pewnych ograniczeń – dodał.

Pogłębiający się problem 

Dr Andrzej Anusz odniósł się także do działań Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. – To jest szerszy duży problem, który trwa od wielu lat, dlatego on wygląda spektakularnie w przypadku sporu o reformę wymiaru sprawiedliwości między Polską a Unią Europejską. Istnieje taki proces, który się pogłębia, że instytucje mające służyć pewnej ocenie rozwiązań prawnych, wchodzą de facto w funkcje polityczne. One próbują wchodzić w sfery, które do tej pory były w dużym stopniu ograniczane przez to, że na nie wpływ mieli wyborcy w demokratycznych głosowaniach – zauważył.

– Natomiast Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej próbuje rozepchać tą swoją dotychczasową ramę funkcjonowania i on wchodzi w wymiar rozstrzygnięć o charakterze demokratycznym, a on ma rozstrzygać pewne kwestie bardziej techniczne. Więc tutaj mamy takie pomieszanie pojęć pomiędzy demokracją a strukturami, które powinny pilnować procedur – powiedział.

NIEZALEZNA.PL

Więcej postów