Dziś poza granicami naszego kraju studiuje ponad 50 tys. młodych Polaków, dla których wyjazd był szansą na realizację marzeń i edukację na najwyższym poziomie. Od wspólnych wysiłków administracji i biznesu zależy teraz, czy te talenty zasilą polską gospodarkę, czy też zostaną na Zachodzie. Potrzebujemy spójnej strategii, aby zapobiec dalszemu drenażowi mózgów i odpływowi tych najzdolniejszych.
We wrześniu tego roku jako organizacja Our Future Foundation zorganizowaliśmy konferencję Our Future Forum, podczas której debaty skupiały się na tym, jak zachęcić młodych Polaków do powrotu do kraju. Udało nam się zgromadzić w jednym miejscu przedstawicieli biznesu, administracji i organizacji pozarządowych, a co najważniejsze studentów, których perspektywa liczy się najbardziej. Temat „drenażu mózgów”, choć tak istotny dla przyszłości naszego społeczeństwa, nie zajmuje niestety ważnego miejsca w debacie publicznej. Problem jednak istnieje. Mówimy w końcu o ponad 50 tysiącach świetnie wykształconych młodych ludzi, którzy za parę lat mogliby stanowić o sile i rozwoju polskiej gospodarki. Po latach wzrostu generowanego poprzez przyciąganie zachodniego kapitału stosunkowo tanią siłą roboczą, Polska staje przed szansą zbudowania prawdziwie innowacyjnej gospodarki. Doświadczenie i umiejętności zdobyte przez absolwentów czołowych, zagranicznych ośrodków naukowych to klucz do osiągnięcia tego celu.
Faktem jest, że od kilku lat prowadzone są programy stażowe skierowane do polskich studentów za granicą, które cieszą się dużym zainteresowaniem. Ich skala i zakres działań są jednak zdecydowanie nieadekwatne. Aby zatrzymać tak potężną falę emigracji wykształconej młodzieży nie wystarczy zaoferować kilkudziesięciu miejsc pracy w Warszawie. Polski rynek nie jest przystosowany do wymagań i potrzeb studentów oraz młodych profesjonalistów. Wiele firm nie chce zatrudniać kandydatów bez długoletniego doświadczenia lub oferuje im nieodpłatne staże, które są niekonkurencyjne względem tych dostępnych za granicą. Podobnie sytuacja wygląda w administracji i służbie cywilnej, która nie jest w stanie przyciągnąć do siebie dużej liczby wysoko wykwalifikowanych absolwentów. Tym bardziej wyjeżdżający za granicę studenci znikają z radaru polskich firm i nie są nimi zainteresowani. Zatem, walka o nich to wspólna odpowiedzialność administracji, biznesu oraz organizacji pozarządowych.
Nie tylko polski problem
Powinniśmy mieć świadomość, że problem ten nie ogranicza się tylko do Polski. Z podobnymi wyzwaniami mierzą się inne państwa naszego regionu, dla których emigracja młodych ludzi także stanowi istotny problem. Jednak w przeciwieństwie do naszego kraju, powstały tam już spójne strategie mające na celu ponowne wprowadzenie ich na lokalny rynek pracy. Przykładem skutecznych działań w tym kierunku może być Litwa. Jeden z realizowanych tam programów – „Talents for Lithuania” – pozwala absolwentom zagranicznych uczelni na odbycie półrocznych, dobrze płatnych staży w interesujących dla nich sektorach. W kraju kilkunastokrotnie mniejszym niż Polska udało się zaoferować w tym roku ponad 4000 miejsc pracy dla Litwinów żyjących i studiujących za granicą.
Podążając za dobrym przykładem, punktem wyjścia do zbudowania kompleksowego programu powinno być zapewnienie obecności polskich firm i instytucji państwowych na zagranicznych kampusach. Poprzez aktywną współpracę z Polonią i organizacjami akademickimi należy stworzyć bazę studentów chcących wrócić do kraju, zwracając uwagę na ich specjalizację oraz zainteresowania. W kolejnym etapie rodzimi pracodawcy mogliby zaproponować kandydatom oferty zatrudnienia lub objąć ich programami mentoringowymi.
Konieczne jest stworzenie przyjaznego dla użytkowników kompleksowego systemu informatycznego, który będzie w czasie rzeczywistym agregował dane ze strony potencjalnych pracodawców o dostępnych miejscach pracy właściwych zakresem kompetencji oraz wynagrodzeniem dla absolwentów czołowych zagranicznych uczelni. Do systemu będą mieli dostęp wszyscy studenci oraz absolwenci tych uniwersytetów, a sam system będzie aktywnie promowany przez stowarzyszenia polskich studentów na uczelniach, którym równie bliskie jest poczucie obowiązku w walce z odwracaniem drenażu mózgów. W ten sposób powstanie zautomatyzowany system ciągłego przepływu talentów z zagranicy na nasz rodzimy rynek pracy. Bez wątpliwości pozostaje fakt, że realizacja tego projektu będzie wymagała sporo wysiłku ze strony wszystkich interesariuszy, ale właśnie takie organizacje jak Our Future Foundation mogą pomóc w koordynacji tego procesu.
Potrzeba stypendiów
Edukacja na zagranicznych uczelniach daje niewątpliwie możliwość zdobycia najwyższych kwalifikacji. Studenci mają dostęp do świetnej jakości sprzętu, stykają się ze światowymi autorytetami w swoich dziedzinach oraz mogą brać udział w przełomowych badaniach naukowych. Jednakże ten przywilej jest obecnie zarezerwowany tylko dla wąskiej grupy młodzieży z najlepiej sytuowanych rodzin. Same koszty miesięcznego utrzymania w europejskich stolicach nierzadko przekraczają 5000 zł, nie uwzględniając wysokości czesnego. Dla zdecydowanej większości Polaków są to kwoty absurdalne. Państwo oraz instytucje prywatne w bardzo małym stopniu wspierają tych najzdolniejszych, szczególnie z małych ośrodków. Stwarza to barierę, która uniemożliwia uczniom o mniejszych zasobach finansowych realizowania swojego wielkiego potencjału. Wielu młodych z Suwałk poradziłoby sobie równie dobrze na Oksfordzie jak ich rówieśnicy z warszawskiego Wilanowa, ale nigdy nie dostaną takiej szansy.
Rozwiązaniem tego problemu mogłoby być stworzenie szeroko zakrojonego programu stypendialnego, który zapewniałby finansowanie czesnego oraz kosztów życia za granicą dla najwybitniejszych. W zamian za to, przyszli absolwenci zobowiązywaliby się do powrotu do kraju i podjęcia pracy w wybranej jednostce administracji państwowej lub spółce skarbu państwa. Podobnie, w programie mogłyby wziąć udział także zainteresowane prywatne korporacje i przedsiębiorstwa, chcące zainwestować w przyszłą kadrę na najwyższym poziomie. Program mógłby być równocześnie pięknym nawiązaniem do dawnych polskich tradycji. Przecież już w renesansie dostrzegano wartość jaką niesie za sobą kształcenie za granicą. Elitę urzędników królewskich w okresie polskiego złotego wieku stanowili absolwenci uniwersytetów w Padwie, Bolonii czy Paryżu. Często ich studia finansowane były przez króla bądź magnaterię. Kariera Jana Kochanowskiego, który zaraz po zdobyciu wykształcenia we Włoszech został sekretarzem królewskim, pokazuje jak wielkie korzyści mogą płynąć z takich „inwestycji”.
Ten nowoczesny mecenat należałoby oprzeć na kompleksowym wsparciu dla uczniów już od wcześniejszych etapów edukacji. Kluczowe jest wyszukiwanie młodych talentów, szczególnie z mniejszych ośrodków, uświadamiając im, że ograniczenia finansowe nie muszą stanowić przeszkody w dążeniu do realizacji swoich marzeń. Najbardziej aktywnymi aktorami w tym zakresie pozostają organizacje pozarządowe takie jak Our Future Foundation. W ciągu zaledwie dwóch lat działalności udało nam się objąć programem stypendialnym ponad 100 zdolnych uczniów z nieuprzywilejowanych rodzin. Dziś studiują oni na takich uczelniach jak Uniwersytet Oksfordzki, Yale czy London School of Economics.
Po 2004 roku z Polski wyjechało 1,5 mln osób, w większości młodych. Nie możemy pozwolić sobie na utratę kolejnego pokolenia. Te 50 tysięcy, które dziś studiuje za granicą stanowi symboliczną grupę, o którą musimy zawalczyć. Dzisiejsza inwestycja w młodzież to także zapewnienie polskim przedsiębiorstwom dostępu do wysoce wykwalifikowanej kadry menedżerskiej w przyszłości. Czas nie działa na naszą korzyść, szczególnie w perspektywie postępującego kryzysu demograficznego. Nie stać nas na to, żeby te osoby ze swoim wykształceniem i umiejętnościami osiedli na stałe poza granicami naszego kraju. Musimy przekonać młodych Polaków, że wielką przyszłość, której szukają i na którą zasługują mogą znaleźć w ojczyźnie.