Macron, Merkel i Johnson w trzy dni: kalendarz spotkań premiera robi wrażenie. Ale trwałej odwilży w stosunkach z europejskimi liderami nie będzie bez przywrócenia w Polsce rządów prawa.
Przed wylotem w środę rano do Paryża premier opublikował list do Parlamentu Europejskiego, w którym zawarł receptę na skuteczną politykę UE wobec zagrożenia ze Wschodu. To wykluczenie ustępstw wobec Moskwy; konsultacje z Polską przed negocjacjami z Władimirem Putinem; solidarność całej Unii z krajami najbardziej narażonymi na atak Łukaszenki; przejście od słów do czynów w polityce wschodniej; ścisłe współdziałanie z Ameryką; wspólna polityka energetyczna i uwzględnienie interesów krajów spoza Unii, jak Ukraina.
Sześć lat rządów PiS było naznaczonych starciem z Brukselą. Czy teraz Unia o tym zapomni i okaże nam solidarność?
– Macron przyjął Morawieckiego na znak, że Polska należy do zjednoczonej Europy i Francja jest z nią solidarna w kwestii imigracji. To może stać się punktem wyjścia dla zbliżenia, tylko jeśli Warszawa zrobi kolejne kroki, odbudowując niezależność sądownictwa i wspierając unijną politykę klimatyczną – mówi „Rzeczpospolitej” Eric-Andre Martin z paryskiego instytutu IFRI.
Po rozmowach z Polakiem Macron przyjął premier Estonii Kaję Kallas. Potem wspólnie odpowiadali na pytania dziennikarzy, czym prezydent pochwalił się na Twitterze. Morawiecki na koncie twitterowym Francuza się nie pojawił, konferencji prasowej z nim nie miał – to sygnały, że polsko-francuskie zbliżenie jest letnie. Tym bardziej że w czwartek Macron leci do Rzymu na podpisanie z premierem Mario Draghim traktatu kwirynalskiego wymierzonego w… populistyczne ugrupowania zagrażające Unii, do których Paryż zalicza PiS.
Inny zgrzyt: we wtorek Parlament Europejski odrzucił prośbę Morawieckiego o wystąpienie w Strasburgu.
Europa wychodzi naprzeciw Polsce za namową Ameryki. Joe Biden chce stworzyć wspólny front USA i Unii, aby powstrzymać rosyjską inwazję na Ukrainę – Niemcy nie będą się temu przeciwstawiały. Chcą współpracy z Bidenem, byle nie wrócił Trump – mówi Kai-Olaf Lang z instytutu SWP w Berlinie.
Ale nie oznacza to umocnienia pozycji Polski. – Gdy migranci lądowali na Lampedusie, Polacy mówili, że to nie ich sprawa. Teraz my wyraziliśmy z Polską solidarność. Ale tylko w sprawie imigrantów – mówi wysoki rangą włoski dyplomata.