Komentując bieżące wydarzenia na polskiej wschodniej granicy Bronisław Komorowski przyznał, że „wszyscy boją się wojny”. Jednocześnie zaznaczył, że „rząd niepotrzebnie straszył wojną na samym początku”.
– Strachem przed wojną można zarządzać i można uprawiać politykę. Odnoszę wrażenie, że rząd świadomie budował stopniowo narastające poczucie zagrożenia i wprost grozy. To wydawało się niezrozumiałe i niestosowne, kiedy dotyczyło grupki migrantów pomiędzy granicą Polski i Białorusi czy potem dzieci z Michałowa szarpanych niepotrzebnie – powiedział były prezydent w rozmowie z „Faktem”.
W ocenie Komorowskiego nie dojdzie do otwartego konfliktu zbrojnego, chociaż zajścia, do których zachodziło w ostatnich dniach w rejonie granicznym wskazują, że zagrożenie wzrasta.
– Jest ostatni wywiad Jarosława Kaczyńskiego w Polskim Radiu, którym powiedział, że wojna nam nie grozi. Ja się z panem prezesem w pełni zgadzam, tylko chciałbym zapytać: to po co było wojną straszyć? – powiedział.
„Popełniono błędy wizerunkowe”
Były prezydent stwierdził również, że na wczesnym etapie konfliktu polskie służby popełniły błędy wizerunkowe, a ich postawy „nie da się ocenić jednoznacznie”.
– Powstał obraz, jakoby państwo polskie uruchomiło wszystkie siły przeciwko nieszczęsnym ludziom zamkniętym w potrzasku pomiędzy polską i białoruską granicą. Tak samo potem źle przyjęte było przez każdego, łącznie z funkcjonariuszami Straży Granicznej, to szarpanie dzieci w Michałowie, odrywanie ich od rodziców. Na szczęście od tego czasu zmieniło się dużo, również w samej Straży Granicznej. Na jakiś czas zniknęła pani rzecznik prasowa, która w mojej ocenie dolewała oliwy do ognia na samym początku – powiedział.
Migranci u drzwi
Polityk usłyszał także pytanie, co by zrobił, gdyby do jego drzwi zapukali migranci.
– Sam wiele razy o tym myślałem. Pewnie bym napoił i nakarmił, i zaproponował, żeby poszli dalej. Może do Niemiec – odparł dodając, że łatwiej podjąłby decyzję o wezwaniu policji, gdyby był pewny, że funkcjonariusze doprowadzą migrantów do odpowiednich ośrodków, a nie wypchną za granicę.