Będzie śledztwo w sprawie pieniędzy przekazych przez Zbigniewa Ziobrę gminom, które podjęły uchwały „anty-LGBT”. Sąd nakazał wszcząc je prokuraturze. Środki pochodziły z Funduszu Sprawiedliwości.
18 sierpnia 2020 r. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na specjalnej konferencji z udziałem swoich zastępców i samorządowców wręczył gminie Tuchów czek na 250 tys. zł.- W wymiarze symbolicznym jest to gest sprawiedliwości, że polskie państwo nie pozostawia takich gmin opresji Komisji Europejskiej. Tuchów to ta gmina, która stała się przedmiotem sankcji, prześladowań ideologicznych. Tylko dlatego, że radni gminy Tuchów mieli odwagę upomnieć się o podstawowe wartości związane z ochroną rodziny, wolności, tradycji, stali się przedmiotem szykan i napaści ze strony komisarz Komisji Europejskiej ds. równouprawnienia – mówił Ziobro.Sąd: Naruszono autorytet władzyTuchów był jedną z sześciu gmin, które wiosną 2019 r. podjęły uchwały o tym, że będą „strefami wolnymi od ideologii LGBT”. W odpowiedzi Helena Dalli, komisarz KE ds. równouprawnienia, zadecydowała, że takie gminy nie dostaną funduszy z unijnego programu „Partnerstwo miast”. Granty wynosiły 25 tys. euro – ok. 120 tys. zł. Ziobro „zrekompensował” te straty kwotami dwa razy wyższymi. Pieniądze dla homofobicznych gmin pochodziły z Funduszu Sprawiedliwości przeznaczonego na pomoc ofiarom przestępstw i opiekę dla byłych więźniów.
Zawiadomienie o przekroczeniu przez Ziobrę uprawnień i wykorzystaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości niezgodnie z przeznaczeniem jeszcze w 2020 r. złożył Krzysztof Śmiszek, poseł Nowej Lewicy. Ale prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. W uzasadnieniu podano, że Śmiszek nie może być w tej sprawie uznany za pokrzywdzonego, bo nie został naruszony jego interes.Nie zgodził się z tym warszawski sąd okręgowy. W decyzji (zapadła przed miesiącem, ale poinformowano o niej teraz) stwierdził, że jeśli „naruszono dobro publiczne, autorytet władzy publicznej i mechanizm prawidłowego funkcjonowania państwa”, to poseł miał prawo wystąpić w interesie dóbr, jakie ma obowiązek chronić.
Oznacza to, że prokuratura będzie musiała przeprowadzić postępowanie, i nawet jeśli je ponownie umorzy (co jest nagminną praktyką w takich sytuacjach), to będzie musiała jasno określić, czy Ziobro popełnił przestępstwo.- Nie mam wielkich złudzeń co do tego, że prokuratura zachowa się tutaj niezależnie. Orzeczenie sądu zmusza ją jednak do zajęcia jasnego stanowiska, pod którym ktoś będzie musiał się podpisać – mówi „Wyborczej” Krzysztof Śmiszek. Przypomina, że w takich sprawach prokuratorzy są w trudnej sytuacji, bo Ziobro jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny jest ich głównym przełożonym. Prawdopodobnie dlatego pod decyzją o odmowie wszczęcia śledztwa nie podpisał się prokurator prowadzący bezpośrednio postępowanie, lecz jeden z szefów Prokuratury Okręgowej w Warszawie.Miliony na partyjne celeŚledztwo z zawiadomienia posła Śmiszka będzie pierwszym postępowaniem prokuratorskim w sprawie używania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości dla partyjnych oraz ideologicznych celów partii Ziobry i całego rządu Zjednoczonej Prawicy. Wiosną 2021 r. pięć zawiadomień do prokuratury złożyła Najwyższa Izba Kontroli. Wcześniej niezależne media regularnie informowały o sprzecznym z przeznaczeniem dysponowaniem przez Ziobrę pieniędzmi z Funduszu. To ok. 400 mln zł rocznie pochodzących z kar finansowych nakładanych na przestępców oraz z konfiskat mienia.
Ziobro dokonał swoistej „prywatyzacji” Funduszu. Prawo do dysponowania nim przyznał sobie w drodze specjalnego rozporządzenia. Za jego rządów z tych pieniędzy finansowane są np. straże pożarne w gminach na terenie okręgów wyborczych posłów Solidarnej Polski, działalność fundacji związanych z partią ministra i organizacje kościelne (głównie Tadeusza Rydzyka). W 2019 r. 30 mln zł z tego źródła dostało CBA, które kupiło za to system Pegasus do inwigilacji smartfonów.
Według Najwyższej Izby Kontroli łączna kwota nieprawidłowo wydanych pieniędzy sięgnęła ponad 280 mln zł. Oprócz zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa prezes Izby Marian Banaś skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego – o zbadanie konstytucyjności przepisów dotyczących Funduszu Sprawiedliwości.Według NIK „działania ministra sprawiedliwości i znacznej części organizacji, które otrzymały dotacje, skutkowały niegospodarnym i niecelowym wydatkowaniem środków publicznych, a także sprzyjały powstawaniu mechanizmów korupcjogennych w przypadku osób podejmujących decyzje w zakresie rozliczania środków z Funduszu Sprawiedliwości”.Prezentując raport Izby, Banaś poinformował, że „tylko 34 proc. środków tego Funduszu było przeznaczone na pomoc bezpośrednio świadczoną osobom pokrzywdzonym przestępstwem, a tylko 4 proc. na pomoc postpenitencjarną”. Cała reszta, ponad 60 proc., została przekierowana na inne zadania – wskazał.NIK sformułował też ponad 70 wniosków pokontrolnych. Trafiły do dysponenta środków z Funduszu Sprawiedliwości, czyli ministra Ziobry.