Według nieoficjalnych informacji, prezydent Duda zaczął budować własną frakcję w Zjednoczonej Prawicy.
Jak donoszą w anonimowej rozmowie, w ramach „Niedyskrecji parlamentarnych”, informatorzy „Wprost”, prezydent Andrzej Duda pracuje nad własną frakcją w Zjednoczonej Prawicy. Chce ją budować z ludzi, którzy odeszli z Porozumienia Jarosława Gowina, ale nie chcą związać się z Partią Republikańską Adama Bielana.
– Jeżeli prezydent zdobędzie do swojej frakcji 6-7 posłów, to będzie miał realny wpływ na politykę PiS, bo tyle głosów wystarczy, by zablokować każdą decyzję obozu rządzącego – mówi polityk, z którym rozmawiał portal. Jak dodaje, Andrzejowi Dudzie zależy na tym, żeby nie zostać „młodym emerytem”, w razie, gdyby kolejne wybory parlamentarne wygrała opozycja.
– Na koniec kadencji to on zapłaci najwyższą cenę za grzechy Zjednoczonej Prawicy. Będzie miał 53 lata i żadnych szans na kontynuowanie kariery. Nie dostanie stanowiska zagranicą, a w kraju nikt go nie będzie zapraszał na wykłady. Zostanie młodym emerytem. Natomiast jeżeli teraz zacznie wpływać na politykę Zjednoczonej Prawicy, to może być jednym z jej liderów po zakończeniu kadencji – podkreśla anonimowy polityk.
Jak zaznacza, Jarosław Kaczyński nie chce do tego dopuścić i zlecił Adamowi Bielanowi zadanie, aby zapobiec budowie frakcji prezydenckiej.
Gowin został na lodzie
Tymczasem, jak informuje źródło „Wprost” Jarosław Gowin znalazł się w kiepskim położeniu i może okazać się, że nie dojdzie do jego współpracy z PSL-em.
– Władysław Kosiniak-Kamysz miał podczas jednego ze spotkań zwrócić się do działacza z prośbą, by powiedział Jarosławowi Gowinowi, że za bardzo atakuje rząd i przez to staje się niewiarygodny. Kiedy jego rozmówca dopytał, dlaczego sam mu o tym nie powie, lider PSL odparł, że nie rozmawia z Gowinem – mówi informator portalu. – Gowin stał się politycznym zombie – dodaje.
Czego boi się Tusk?
Jeden z rozmówców „Wprost” z opozycji uważa, że wczorajszy marsz w obronie Polski w Unii Europejskiej był błędem Donalda Tuska.
– Rządu nie obala się na ulicy, tylko w parlamencie, o czym Tusk dobrze wie. Wezwanie do manifestacji na pl. Zamkowym jest dla niego pretekstem, żeby w Sejmie nic nie robić w sprawie odwołania premiera Mateusza Morawieckiego ze stanowiska – ocenia.
– Tusk boi się upadku obecnego rządu. Zależy mu, na tym, żeby wybory odbyły się dopiero za dwa lata – dodaje.
Cieszymy się, że jesteś z nami. Dołącz do nas na Telegram, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści