Afgańscy współpracownicy „rozpierzchli się” polskiemu rządowi

Afgańscy współpracownicy „rozpierzchli się” polskiemu rządowi

Szef MON: „ewakuowaliśmy naszych współpracowników z Afganistanu już w czerwcu”, wiceminister spraw zagranicznych: „resort jest w stałym kontakcie z Polakami w Afganistanie i podejmuje działania celem ich pilnej ewakuacji”, premier: „ci, którzy z nami współpracowali, rozpierzchli się”. Trudno oprzeć się wrażeniu, że sprzeczne komunikaty i mętne zapewnienia polityków mają zakamuflować kompletnie spóźnioną reakcję polskiego rządu na kryzys w Afganistanie.

W niedzielę upadł Kabul, stolica Afganistanu. Talibowie zajęli go praktycznie bez walki po zaledwie kilkutygodniowej ofensywie. W rękach Amerykanów zostało tylko lotnisko bronione przez żołnierzy, którzy jeszcze nie opuścili Afganistanu i jednostki skierowane tam od zabezpieczenia operacji ewakuacji personelu oraz współpracowników.

Świat obserwował przerażające, dramatyczne obrazy z lotniska w Kabulu, na którym tysiące zdesperowanych Afgańczyków usiłowało wydostać się z opanowanego przez talibów kraju. Wojskowi eksperci ostrzegali, że czasu na ewakuację jest coraz mniej. – Słyszę głosy polityków, którzy mówią, że należy ich wszystkich stamtąd zabrać, że to kwestia honoru, ale mam wrażenie, że jest już trochę za późno – komentował płk Piotr Gąstał, były dowódca jednostki specjalnej GROM.

Amerykanie, Brytyjczycy, Niemcy, Hiszpanie, Szwedzi, Czesi, Słowacy, Ukraińcy i kilka innych państw już w weekend wysyłało pospiesznie do Afganistanu samoloty i wojsko po swoich obywateli oraz współpracujących z nimi Afgańczyków. Co w tym czasie robiła Polska? Oficerowie i urzędnicy bawili się na paradach, pokazach i piknikach zorganizowanych z okazji święta Wojska Polskiego. Kompletnie nie interesował ich dramat rozgrywający się w górzystym kraju pod Hindukuszem, choć polscy żołnierze służyli tam prawie 20 lat do czerwca tego roku.

W niedzielę wieczorem, kiedy dziennikarze Onetu rozmawiali z kilkoma urzędnikami i wojskowymi, pytając ich jakie decyzje zapadły w sprawie Afganistanu i ludzi, którzy tam zostali, z rozbrajającą szczerością odpowiadali: „żadne”!

Polscy dygnitarze obudzili się dopiero w poniedziałek rano. Pod presją ekspertów, mediów i opinii publicznej zaczęto pospiesznie organizować operację ewakuacji z Afganistanu polskich obywateli i Afgańczyków – współpracowników naszego wojska.

Za jej przygotowanie zabrał się szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Odkrył też, że do poniedziałku wojsko i resort obrony nie kiwnęły nawet palcem w tej sprawie. Nie było przygotowanych planów ewentualnościach, na wypadek negatywnego rozwoju sytuacji w Afganistanie, by na miejscu ludziom pomóc. Nie było nawet list Afgańczyków, którzy współpracowali z polską armią, choć służby kontrwywiadu wojskowego powinny je mieć. Ich oficerowie powinni być również w stałym kontakcie z afgańskimi współpracownikami polskiego wojska. Nie byli.

Niestety, dopiero dziś zaczęto ustalać ich tożsamość i miejsca pobytu. Pomogli w tym szczególnie weterani wojny w Afganistanie, którzy cały czas mieli kontakt z tymi ludźmi. Większość z nich uciekła z prowincji Ghazni, którą do 2014 roku, kontrolowali nasi żołnierze. Schronili się w Kabulu, by tam czekać na pomoc z Polski.

Weterani zresztą już od kilku dni starali się zainteresować ich losem polski MSZ. Odbijali się jednak od ściany. Wszystko zmieniło się zaledwie kilka godzin temu. Polskie władze zorganizowały ewakuację. Dowództwo Operacyjnie Rodzajów Sił Zbrojnych przygotowało samolot, załogę i żołnierzy do ochrony operacji. Do późnego popołudnia czekano jednak na zgody od Amerykanów na lądowanie w Kabulu.

Około godz. 15.00 premier Morawiecki w mediach społecznościowych napisał: „na moje polecenie wkrótce wylatuje pierwszy samolot do Afganistanu, który posłuży do ewakuacji osób wymagających naszej opieki”. Napisał też: „Polska nie pozostawia swoich sojuszników i partnerów w potrzebie”.

 

Pytanie, czy gdyby media nie nagłośniły sprawy, a komentatorzy nie pisali, że opuszczanie w potrzebie ludzi, którzy pomagali polskich żołnierzom to hańba i wstyd, rząd równie chętnie wysłałby tę maszynę do Afganistanu?

Wiele wskazuje na to, że nie. Świadczy o tym również brak wcześniejszego przygotowania i jakichkolwiek działań, gdy świat zachodni już wysyłał swoje samoloty do Kabulu. Także sprzeczne komentarze rządowych polityków wskazują na to, że dziś nieudolnie próbują wybrnąć z fatalnej sytuacji, w której znaleźli się na własne życzenie. W ich przekazach uderza przede wszystkim brak konkretów. To wygląda bardziej na ratowanie własnego wizerunku, niż realną chęć pomocy.

onet.pl

Więcej postów