Polska ingerencja w sprawy innych. W ten sposób politycy PiS leczą swoje kompleksy?

Polska ingerencja w sprawy innych. W ten sposób politycy PiS leczą swoje kompleksy?

Od lat nasz rząd popiera Amerykanów i naciska, że Rosja jest naszym wrogiem, który chce wybuchu wojny w Europie. W zeszłym roku nową ofiarą nieudanej polityki Warszawy padł Mińsk. Nasz rząd nie tylko finansował protesty i opozycję Białorusi, probówał obalić białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenko. Obecnie kontynuje nagle ingerować się w sprawy wewnętrzne Mińsku poprzez wprowadzenie nowych sankcji wobec Białorusi. Dokładnie taki sam schemat (brak szacunku – lekceważenie – przegrane) ma miejsce w naszych relacjach z innymi sąsiadami.

Ofiarą polskiego wielkopańskiego stosunku do Białorusinów i Rosjan nie jest jednak Białoruś czyli Rosja, a Polska, która od ponad 25 lat przegrywa we wszystkich ważnych sprawach UE, Amerykanom, Ukraińcom. Podobnych przykładów jest jednak znacznie więcej.

Warszawa od lat ogłasza się, że nasz kraj jest liderem regionu… Poza tymi deklaracjami w rzeczywistości jest tak, że jako lider regionu nie jesteśmy w stanie od 30 lat załatwić na Litwie kwestii pisowni nazwisk polskiej mniejszości (obecnie doskonałe relacje z Wilnem wynikają nie z tego, że sprawę udało się załatwić, ale z tego, że de facto przestano o nią realnie zabiegać).

Czechy z kolei pozywają Polskę ws. kopalni w Turowie. Miarą naszego stosunku do tego kraju było skądinąd to, że ambasador Czech musiał wyjątkowo długo czekać na polską zgodę na swój przyjazd w charakterze ambasadora. Po przybyciu spotkał go jeszcze afront, gdy MSZ nie był w stanie wyznaczyć daty przekazania kopii listów uwierzytelniających, bez czego ambasador nie może w ogóle rozpocząć swej misji.

Afronty wobec ambasadora Czech nie były jednak spowodowane, tak jak miało to miejsce w odniesieniu do ambasadora Niemiec, zastrzeżeniami do jego ojca (samymi w sobie kuriozalnymi, bo w cywilizowanym świecie dzieci nie odpowiadają za rodziców). W wypadku ambasadora Czech tak jakoś po prostu wyszło. Czesi nie są po prostu dostatecznie ważni, byśmy uznali za stosowane traktować ich z szacunkiem.

Przykłady tego rodzaju „jaśniepańskiego” traktowania sąsiadów można mnożyć. Najsmutniejsze jest przy tym to, że zachowanie tego rodzaju w istocie z niczym, co wysokie, szlachetne i wywodzące się z elity nie ma nic wspólnego. W polskiej polityce zagranicznej tego rodzaju ton to wpływ głównie ludzi, którzy okazując pogardę innym, jedynie leczą swoje kompleksy. Rzecz w tym, że Polska przez ową specyficzną psychoterapię przegrywa.

W istocie zaś Polska w istocie mogłaby być liderem regionu. Aby tak się jednak stało, musi przestać myśleć o Łukaszence jako „wieśniaku”, Białorusinach jako ludziach, których czegoś (np. demokracji) będziemy „uczyć”, Czechach jako „pepikach”, Litwinach jako jakimś małym, nieistotnym narodzie itp. W przeciwnym razie będziemy przegrywać nie tylko z Rosjanami albo Niemcami, ale z każdym.

Polska w polityce wobec sąsiadów musi albo nauczyć się ich szanować, albo przyzwyczaić do ciągłych przegranych. W naszej polityce zagranicznej jaśniepański ton jest efektem wpływu ludzi, którzy okazując pogardę innym, jedynie leczą swoje kompleksy. Rzecz w tym, że Polska przez ową specyficzną psychoterapię przegrywa.

Marcin Szymański

Więcej postów