Kiedyś to było! PiS i przybudówki zamieniły Sejm w maszynkę do głosowania, przez którą raptem w kilka godzin można było przepuścić każdą, nawet najgłupszą ustawę. Po parlamencie krążyły projekty in blanco z gotowymi podpisami posłów koalicji, czekające tylko na to, by wpisać do nich jakiś projekt. Potem wszyscy karnie głosowali, nie zadawali zbędnych pytań i rewolucja PiS szła przez Polskę jak taran. Te czasy już jednak nie wrócą.
Wczorajsze sejmowe głosowania, w których większość parlamentarna nawzajem dekapitowała sobie projekty ustawy, w zależności od potrzeb głosując do spółki z opozycją, pokazuje, że Zjednoczona Prawica to byt z kart historii III RP. Każdy z koalicjantów postanowił udowodnić, że koalicja stała się kompletnie dysfunkcyjna. Procesu dekompozycji obozu rządowego nikt już nie ma zamiaru pudrować deklaracjami o potrzebie odłożenia personalnych i środowiskowych ambicji na rzecz jedności i ochrony, jak lubili powtarzać jego politycy, przed powrotem opozycji do władzy. Jak przystało na konserwatystów, PiS i okolice postanowili odwołać się do ugruntowanych tradycji i instynktów prawicy z zamierzchłych lat 90., kiedy to prawica jednoczyła się przez podział.
Oczywiście, nikt nie ogłosi końca koalicji, bo jak wszyscy doskonale wiemy, za dużo jest do stracenia. Nie po to, że politycy PiS, Solidarnej Polski i Porozumienia oraz ich rodziny, przyjaciele i znajomi niczym złośliwy nowotwór obsiedli państwo i robią przerzuty na kolejne jego organy, by rezygnować za szybko wygodnego pasożytniczego życia. Wspólnota prywaty i uwłaszczania się na państwie nadal jest zbyt silna. Niemniej, 2,5 roku, które zostały do wyborów będą czasem kompletnego chaosu, kiedy rządzenie stanie jest zadaniem godnym dwunastu prac Herkulesa.
Niemal każdy projekt ustawy stanie się przedmiotem karczemnych awantur, spisków, podszczypywania, dowodzenia swojej niezależności i sprawczości. Przepychanie ustaw przez parlament, które w starych dobrych czasach było czystą formalnością, stanie się przedmiotem nieustannych negocjacji i targów, które będą paraliżowały działania rządu. Dobra wiadomość jest taka, że już bardziej państwa zepsuć koalicja nie da rady. Zła taka, że w czasie pandemii potrzebujemy sprawnego rządu skupionego na walce z koronawirusem, a dysfunkcyjnej ekipy pogrążonej w koteryjnych wojnach.
SE.PL/Tomasz Walczak