Zbigniew Ziobro przekonuje, że Fundusz Sprawiedliwości kiedyś finansował głównie feminizm i LGBT, a dziś dotowane są z niego „szlachetne, dobre cele”. Minister mówi o tym w prorządowym tygodniku „Sieci”, którego wydawca – spółka Fratria – także korzysta finansowo na funduszu
„Mówienie o swej niezależności to w przypadku OKO.press okłamywanie czytelników w żywe oczy. Powiązania portalu nie przypominają demokratycznych mediów” – czytamy w artykule poświęconym naszemu portalowi opublikowanym na łamach tygodnika „Sieci”.
W tym samym numerze okładkowym materiałem jest wywiad z ministrem sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro chwali w nim działanie nadzorowanego przez siebie Funduszu Sprawiedliwości.
Jednym z podmiotów, które świadczą od niedawna usługi przy projekcie finansowanym z funduszu jest spółka Fratria – wydawca tygodnika „Sieci”.
Ziobro: Dotujemy szlachetne cele
Zbigniew Ziobro w rozmowie z braćmi Jackiem i Michałem Karnowskimi wiele uwagi poświęca obronie polskich wartości. Jak twierdzi minister, „nie da się zmienić świata, kiedy się boi naruszyć interesy wpływowych środowisk”. Za przykład sukcesu i dobrej zmiany Ziobro podaje nadzorowany przez niego Fundusz Sprawiedliwości.
Ziobro: „Fundusz Sprawiedliwości kiedyś finansował głównie środowiska feministyczne i LGBT. My tak go zmieniliśmy, że dziś te pieniądze idą na szlachetne, dobre cele, na walkę z przestępczością i pomoc ofiarom”.
W wypowiedzi ministra mamy do czynienia z dwoma fałszami, więc po kolei. Ziobro przekonuje, że za czasów rządów PO-PSL (fundusz powstał w 2012 roku) miały być z niego dotowane przede wszystkim „środowiska feministyczne i LGBT”. To stara śpiewka obozu władzy, która po raz pierwszy pojawiła się w połowie 2019 roku. Wtedy Najwyższa Izba Kontroli opublikowała wyniki kontroli, która wykazała rażące nieprawidłowości w wydatkowaniu pieniędzy z funduszu.
Politycy, urzędnicy i prawicowe media przez kilka tygodni gimnastykowali się, by udowodnić, że za rządów PiS Fundusz Sprawiedliwości działa bez zarzutu, za to poprzednicy mieli wiele za uszami.
„Najwięcej pieniędzy otrzymały stowarzyszenia i fundacje, które oprócz działań antyprzemocowych intensywnie zajmują się promocją feminizmu, aborcji, LGBT oraz ideologii gender” – przekonywała w „Gazecie Polskiej” Dorota Kania. Kiedy jednak przyszło do konkretów, Kania wymieniła raptem trzy organizacje, które – jej zdaniem – za bardzo pachniały LGBT i genderem:
Lubuskie Stowarzyszenie na Rzecz Kobiet BABA;
Fundację Centrum Praw Kobiet (CPK);
oraz Stowarzyszenie INTRO z Wrocławia.
Pierwsze dwie organizacje pomagają pokrzywdzonym od ponad 20 lat. Na celowniku ministerstwa znalazły się po przejęciu władzy przez PiS. Mimo doświadczenia i tego, że do tej pory nie było żadnych zastrzeżeń co do ich pracy, w 2016 roku przestały dostawać dotacje.
„Od 25 lat pomagamy kobietom, które doświadczyły przemocy. Działamy na rzecz równości płci, wyrównywania szans kobiet. Wspieramy je, żeby miały odwagę przeciwstawić się przemocy i dochodzić swoich praw. Działałyśmy na rzecz ratyfikacji przez Polskę konwencji stambulskiej i jej wdrażania do polskiego porządku prawnego. Więc tak, zajmujemy się gender” – mówiła nam w lipcu 2019 roku Urszula Nowakowska, prezeska Centrum Praw Kobiet.
To wystarczyło, żeby Ministerstwo Sprawiedliwości w 2016 roku nie przyznało CPK dotacji. Resort był zdania, że pomaganie tylko kobietom doświadczającym przemocy (chociaż to właśnie one najczęściej korzystają z Funduszu pomocy pokrzywdzonym) ogranicza zakres pomocy.
Fundusz dobry na wszystko
Po drugie Ziobro w wywiadzie dla „Sieci” przekonuje, że obecnie pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości „idą na szlachetne, dobre cele, na walkę z przestępczością i pomoc ofiarom”. Jakaś część budżetu funduszu rzeczywiście idzie na pomoc ofiarom przestępstw, jednak – jak od lat opisuje OKO.press i inne media oraz Najwyższa Izba Kontroli – odkąd nadzór nad funduszem przejął Ziobro, dziesiątki milionów złotych rocznie:
płyną do organizacji związanych z Solidarną Polską, partią ministra Ziobry;
trafiają do fundacji i stowarzyszeń, które mają zerowe lub minimalne doświadczenie w pomocy pokrzywdzonym przestępstwem;
są przeznaczane na projekty, które promują przede wszystkim resort sprawiedliwości, Ziobrę i jego ludzi oraz aktualną politykę Solidarnej Polski.
Lista wspartych z funduszu projektów, które trudno uznać za „szlachetne, dobre cele” zgodne z podstawowymi celami funduszu jest ogromna. O ile wcześniej były to dotacje na różnego typu cykle konferencji i warsztaty, o tyle teraz Ziobro finansuje projekty, które wprost realizują jego politykę.
Dotacje z funduszu dostały m.in.:
organizacja związana z Dariuszem Mateckim, radnym Solidarnej Polski na stworzenie lokalnych portali informacyjnych;
Lux Veritatis Tadeusza Rydzyka na dwie kampanie: o prawdzie historycznej i bezpieczeństwie w rodzinie. Trzonem obu projektów są „Rozmowy niedokończone” w Telewizji Trwam;
gminy, które ogłosiły się „wolnymi od LGBT” i przez to straciły wsparcie finansowe z UE;
stowarzyszenie Fidei Defensor i Fundacja Strażnik pamięci na walkę z chrystianofobią i przestępstwami „pod wpływem ideologii LGBT”.
A to tylko przykłady z ostatnich miesięcy.
Szczególnie ciekawy jest przykład Fundacji Strażnik Pamięci. Szefuje jej redaktor naczelny prawicowego tygodnika „Do Rzeczy” Paweł Lisicki.
Fundacja dostała pieniądze na projekt „Przeciwdziałanie przestępstwom dotyczącym naruszenia wolności sumienia popełnianym pod wpływem ideologii LGBT”. W ramach projektu ma wydać serię zeszytów dołączonych do tygodnika „Do Rzeczy” pt. „Prawna obrona wolności sumienia i ideologia LGBT” oraz zorganizować dwie konferencje pt. „Wolność sumienia i ideologia LGBT”.
Fundacji Lisickiego pozazdrościli szefowie innych prorządowych mediów.
Karnowscy zwalczają przestępczość
Portal stopprzestępczosci.pl działa od końca 2020 roku. Opublikowano na nim do tej pory kilkadziesiąt artykułów w kilku kategoriach. Znajdziemy tam publikacje wyjaśniające, co to jest fake news albo informujące, ile wynosi droga hamowania pojazdu. Jednak wiele z nich wprost promuje politykę Ministerstwa Sprawiedliwości.
Anonimowi autorzy wychwalają przede wszystkim obowiązującą od kilku miesięcy ustawę o izolacji sprawców przemocy. To tytuły niektórych artykułów:
„Prawdziwa troska o prawa kobiet!”;
„Ustawa antyprzemocowa już chroni kobiety!”;
„Oprawcy mogą już się bać!”.
„Ordynarne, wulgarne, a często także brutalne i ofensywne protesty jakie wybuchły po ostatnim orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego niosą falę przeróżnych postulatów, wśród których wybija się i ten wzywający do walki z przemocą domową (…)
Zamiast jednak poparcia i wyrazów wdzięczności, na jakie zasługują autorzy tego projektu [ustawy antyprzemocowej – red.] związani z obecnym kierownictwem Ministerstwa Sprawiedliwości i rządem Zjednoczonej Prawicy, są oni piętnowani przez organizatorów wspomnianych protestów jako rzekomi oprawcy, ciemiężyciele czy wrogowie kobiet” – czytamy na portalu finansowanym z Funduszu Sprawiedliwości.
Na portalu znajdziemy także zakładkę „Fake Newsy”.
„Oto najbardziej szkodliwy, antypolski fejk ostatnich tygodni!” – czytamy w tekście poświęconym akcji Barta Staszewskiego dotyczącej „Stref wolnych od LGBT”.
Z kolei w innej publikacji dowiadujemy się, że na fejki szczególnie narażone są osoby z „pokolenia płatków śniegu” (wg definicji autorów: rozpuszczone, rozpieszczone przez opiekunów i tzw. bezstresowe wychowanie jednostki), które same nie wiedziały, przeciwko czemu protestują po wyroku TK w sprawie aborcji.
Okazuje się, że za portalem stoi spółka Fratria, wydawca m.in. wPolityce.pl, tygodnika „Sieci” i telewizji internetowej wPolsce.pl.
Fratria powstała w czerwcu 2012 roku. Dziś jej udziałowcami są:
Jacek i Michał Karnowscy, którzy przeprowadzili omawiany w tym tekście wywiad z ministrem Ziobrą;
Spółdzielczy Instytut Naukowy Grzegorz Bierecki spółka jawna;
spółka Apella SA
i Romuald Orzeł, były dziennikarz, prezes Fratrii i Apelli.
Fratria współpracuje
Jak to możliwe, że projekt finansowany z Funduszu Sprawiedliwości obsługuje spółka, chociaż dotacje mogą dostawać jedynie stowarzyszenia i fundacje (oraz w określonych przypadkach podmioty publiczne)?
Na portalu stopprzestepczosci.pl znajduje się odnośnik do strony stowarzyszenia Akademia Sportu. Członkiem zarządu i twarzą organizacji jest Artur Siódmiak, były reprezentant Polski w piłce ręcznej.
Stowarzyszenie promuje sport wśród młodzieży, a od kilku lat – dzięki dotacjom z Funduszu Sprawiedliwości – prowadzi projekty promujące praworządność.
To przy jednym z tych projektów – „My wskazujemy ścieżki Wy wybieracie drogę – STOP PRZESTĘPCZOŚCI” – stowarzyszenie współpracuje ze spółką Fratria. Jak czytamy w opisie projektu, w ramach współpracy:
w tygodniku „Sieci” ma się ukazać 16 dodatków tematycznych;
w telewizji wPolsce.pl ma się odbyć 12 debat eksperckich;
oraz stworzony został portal stopprzestepczosci.pl.
„Efektem finalnym akcji będzie znaczny wzrost osób odpowiedzialnych, przestrzegających prawa, oraz odpornych na manipulację i dezinformację użytkowników przestrzeni wirtualnej i tym samym widoczny w statystykach spadek liczby cyberprzestępstw” – czytamy na stronie stowarzyszenia.
O projekcie i współpracy z Fratrią rozmawialiśmy z Edytą Herbasz, prezeską stowarzyszenia Akademia Sportu. Herbasz nie chciała nam zdradzić kwoty dotacji, którą stowarzyszenie dostało, ani tego, ile z tych pieniędzy trafi do Fratrii.
Jak mówiła, projekt trwa cztery lata i współpracują przy nim różne media. Dlaczego więc w opisie na stronie wymieniona jest tylko tylko Fratria? Herbasz tłumaczy, że opis na stronie to kopia streszczenia wniosku projektowego, w którym nie było miejsca na wymienienie wszystkich współpracujących ze stowarzyszeniem podmiotów.
O koszt współpracy przy projekcie, koszt stworzenia portalu stopprzestepczosci.pl oraz informacje o autorach artykułów tam zamieszczonych zapytaliśmy mailowo Fratrię. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Kobieta, która odebrała od nas telefon, tłumaczyła to tym, że z powodu przejścia na pracę zdalną rzadko jest w biurze ktoś, kto mógłby odebrać maile.
Na nasze pytania nie odpowiedziało także Ministerstwo Sprawiedliwości.
OKO.PRESS/Sebastian Klauziński