Daniel Obajtek „czysty jak łza”? Bezczelność i bezkarność

Daniel Obajtek „czysty jak łza”

Prezes Orlenu działa „na bezczela”, czyli zgodnie z zaleceniami co tańszych i co bardziej cynicznych doradców PR. Niestety, strategia „to nie moja ręka” działa tylko na krótką metę.

Obrona Daniela Obajtka przebiega w myśl zasad PR obowiązujących w Europie Wschodniej. Doradcy od zarządzania wizerunkiem w sytuacji kryzysowej i cwaniaczkowaci adwokaci zalecają aktywność. Mówią: atakuj, kąsaj, do niczego się nie przyznawaj. Bo przecież ludzie nie wierzą, że mógłbyś być tak bezczelny i pyskować, zamiast okazywać skruchę. Skoro krzyczysz, że jesteś niewinny i stałeś się obiektem nagonki, to może to prawda? Niestety, strategia „to nie moja ręka”, którą zaleca szlachetna sztuka PR, działa tylko na krótką metę, a w dłuższej perspektywie potrafi się zemścić.

Szaraki i kontrowersyjnie przedsiębiorczy

Ludzi można podzielić na dwie kategorie. Jedna to grubo ponad 90 proc. ludności, a druga – kilka procent. Ta pierwsza (nazwijmy ich „szarakami”) obejmuje osoby, którym nigdy żadna prokuratura nie postawiła zarzutu ani nie prowadziła w ich sprawie śledztwa. Czyli osoby, których też nigdy nie skazywano za przestępstwa. Ta druga kategoria to, rzecz jasna, wszyscy pozostali. Nazwijmy ich kontrowersyjnie przedsiębiorczymi. W znacznej mierze podział na szaraków i kontrowersyjnie przedsiębiorczych dość dokładnie pokrywa się z podziałem na tych, których majątek odpowiada ich legalnym zarobkom i dochodom, oraz tych, którzy mają wyraźnie więcej, niż wynika z ich pensji i innych legalnych źródeł dochodu.

Daniel Obajtek z całą pewnością należy do wąskiej kategorii drugiej. W jego sprawie prokuratura prowadziła w następstwie kontroli CBA postępowanie w związku z co najmniej jedenastoma zarzutami – głównie dotyczącymi podawania fałszywych informacji w prawem wymaganych od funkcjonariuszy publicznych oświadczeniach majątkowych. Było również śledztwo w sprawie możliwego wyłudzenia kredytu. Faktem jest, że Obajtka w końcu przed sądem nie postawiono, wobec czego jest w świetle prawa osobą niewinną. Faktem jest jednak i to, że nie ujawnia swych oświadczeń majątkowych, a jego majętności (w tym kilkanaście nieruchomości) nie mają nawet w przybliżeniu pokrycia w zarobkach.

Niewinność Obajtka w znaczeniu ściśle formalnym, czyli niewinność wobec prawa, oznacza jedynie, że sądy i inne instytucje nie mogą obecnie uważać go za winnego i w jakikolwiek sposób karać bądź dyskryminować w toku procedur administracyjnych. Tylko tyle. Nic więcej. Niewinność formalna nie znaczy jednak, że Obajtek jest osobą godną zaufania niezbędnego do pełnienia wysokich funkcji w gospodarce narodowej. Z całą pewnością mianowanie i utrzymywanie kogoś takiego na stanowisku prezesa spółki skarbu państwa nie sprzyja interesom tej spółki, a tym samym stoi w sprzeczności z interesem publicznym. Obajtek nigdy nie powinien zostać szefem Orlenu (ani innych przedsiębiorstw z przewagą kapitału publicznego, którymi kierował wcześniej), a jeśli już prezesem Orlenu jest, to powinien zostać – z powodów moralnych i „wizerunkowych” – usunięty ze stanowiska. Zresztą upublicznione dowody jego nielegalnej działalności biznesowej podczas sprawowania funkcji wójta są już do tego wystarczającym powodem.

Honor Obajtka pod znakiem zapytania

Jeśli zaś Daniel Obajtek chciałby zachować twarz i rzeczywiście obronić swój honor, sam musiałby natychmiast podać się do dymisji, ujawnić swój majątek i oświadczenia majątkowe. Tylko tak mógłby odeprzeć zarzut, iż ukrywa kontrowersyjne majętności, gdyż ich pochodzenie nie jest w pełni legalne. Nie ma innego sposobu – dla opinii publicznej Obajtek jest osobą niewiarygodną i uratować go może jedynie pełna transparencja. Słowo honoru nie wystarczy, bo właśnie honor tego pana stanął pod dużym znakiem zapytania. Nie pomoże też zupełnie błahy fakt, że jest „niewinny w świetle prawa”, a już zwłaszcza nic nie da tłumaczenie odmowy ujawnienia majątku niezgodą na rzekomy szantaż moralny („prowokowanie”, jak niezręcznie wyraził się Obajtek w jednym z wywiadów), któremu jest poddawany. Wątpliwości odnoszące się do majątku Obajtka są na tyle poważne, że argument „nie będę tańczył, jak mi zagracie” wart jest tyle co „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi”. Inaczej mówiąc, Obajtek działa „na bezczela”, czyli zgodnie z zaleceniami co tańszych i co bardziej cynicznych doradców PR.

Nasze usługi PR są darmowe, lecz skorzystanie z naszych rad wymaga pewnej klasy. A przede wszystkim gotowości poniesienia konsekwencji. A te byłyby zapewne bolesne. Jest bowiem (niezależnie od porażek prokuratury) niesłychanie mało prawdopodobne, aby we wszystkich sprawach dziś podnoszonych w związku z nieruchomościami Obajtka był on naprawdę (jak sam utrzymuje) czysty.

Czas Obajtka dobiega końca

Winny czy niewinny, Obajtek na pewno należy do wąskiej kategorii osób kontrowersyjnie przedsiębiorczych. Jarosław Kaczyński wielokrotnie w swojej długiej karierze politycznej piętnował kombinatorstwo, zapowiadając, że gdy dojdzie do władzy, w kadrach państwa nie będzie miejsca dla cwaniaków. Ba, zapowiadał, że majątki osób publicznych będą jawne. Jako że sam Kaczyński żyje raczej skromnie, dla wielu Polaków był w tych sprawach wiarygodny. Tymczasem stworzył system partyjniackiego zawłaszczania państwa z udziałem podejrzanych biznesmenów. System ten opiera się na bezkarności, którą zapewnia pełna kontrola politycznego „centrum zarządzania” nad służbami śledczymi i (docelowo) sądami, a przede wszystkim „kultura bezczelności”, którą opinia publiczna ma zaakceptować jako sprawczość i skuteczność (przeciwieństwo „impossybilizmu”).

Sprawa Obajtka jest niewielka w porównaniu ze sprawą Kaczyńskiego (dwie wieże i żądanie pieniędzy „dla księdza”), sprawą Getin Noble Banku Leszka Czarneckiego i Komisji Nadzoru Finansowego, SKOK czy Szumowskiego (respiratory). Sam Obajtek też jest raczej młodą płotką niż starą grubą rybą. Jeśli stanowi dziś dla PiS kłopot, to dlatego, że w tle są porachunki z Ziobrą i walka o wpływy w służbach.

Przede wszystkim jednak kłopot wziął się stąd, że Jarosław Kaczyński zbyt głośno dał wyraz swojemu zachwytowi osobą „wszystko mogącego” Daniela Obajtka. Ostatecznie zdecydowano, że Obajtek ma wybronić się sam. Wprawdzie wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wójcik zapewnia o jego niewinności, jednak nieformalne głosy z okolic Nowogrodzkiej nie pozostawiają wątpliwości, że czas Obajtka dobiega już końca. Nie będzie Obajtka, to będą inni, chciałoby się rzec.

POLITYKA.PL/Jan Hartman

Więcej postów