Na czele Pentagonu ma znów stanąć były generał. Cywile obawiają się, co to oznacza dla USA

Na czele Pentagonu ma znów stanąć były generał

Joe Biden prawdopodobnie nominuje na sekretarza obrony Lloyda Austina. To były generał wysoki rangą, który dowodził między innymi w Iraku i na Bliskim Wschodzie. Jest powszechnie szanowany i byłby pierwszym czarnoskórym szefem Pentagonu. Jego spodziewana nominacja wywołuje jednak pewne istotne obawy o przyszłość USA.

O wyborze Austina przez Bidena poinformowały na razie nieoficjalnie amerykańskie media na podstawie swoich informacji z otoczenia prezydenta-elekta. Oficjalne potwierdzenie ma się pojawić prawdopodobnie jeszcze we wtorek.

Była faworytka, jest faworyt

67-letni Austin jest emerytowanym czterogwiazdkowym generałem wojsk lądowych USA – US Army. Cztery gwiazdki oznaczają w praktyce najwyższy możliwy do osiągnięcia stopień dla amerykańskiego oficera. W trakcie swojej długiej kariery dowodził między innymi siłami koalicyjnymi w Iraku, w tym polskimi. Potem dowodził siłami amerykańskimi w Iraku, a w końcu całymi siłami USA w regionie Bliskiego Wschodu. Na emeryturze został między innymi członkiem rady nadzorczej dużego koncernu zbrojeniowego Raytheon. W amerykańskim wojsku i w Pentagonie jest darzony dużym szacunkiem.

Austin byłby pierwszym czarnoskórym sekretarzem obrony. To poważna sprawa dla polityka takiego jak Biden, który jako demokrata bardzo dba o swoje poparcie wśród czarnoskórej populacji USA. Swoją wygraną w znacznej mierze zawdzięcza ich głosom, więc wykonanie teraz takiego ruchu byłoby bardzo wymowne. Według “NYT” wpływowi czarnoskórzy politycy i lobbyści mocno naciskali na Bidena, aby nominował kogoś czarnoskórego na stanowisko albo sekretarza obrony, albo sprawiedliwości.

Nie wiadomo, na ile to kolor skóry Austina miał wpływ na prawdopodobną decyzję Bidena. Według “NYT” emerytowany generał miał wywrzeć bardzo dobre wrażenie na prezydencie elekcie podczas niedawnej wideokoferencji z grupą potencjalnych kandydatów na stanowisko szefa Pentagonu. Nie tylko swoją wiedzą, inteligencją i doświadczeniem, lecz także spokojnym i wyważonym charakterem. Nie wiadomo jednak, co konkretnie przeważyło szalę na jego korzyść. Wcześniej jako mającą bardzo duże szanse wskazywano Michele Flournoy, która wiele lat pracowała jako jeden z wiceszefów Pentagonu za prezydentury Baracka Obamy.

Cywile boją się wojska

Choć Austin jest określany jako świetny oficer, to w Waszyngtonie od razu pojawiły się silne głosy sprzeciwu wobec jego kandydatury. Podstawowy problem jest taki, że jest emerytowanym generałem. I to świeżo emerytowanym, bo w 2016 roku. Prawo stanowi natomiast, że sekretarzem obrony były wojskowy może zostać dopiero po siedmiu latach na emeryturze. Austin musiałby więc otrzymać specjalne pozwolenie od Kongresu. Byłoby to trzecie w historii, po generale George Marshallu w 1950 roku i Jamesie Mattisie w 2016 roku.

Założenie prawa nakładającego to ograniczenie jest takie, że sekretarz obrony nie powinien być w zbyt bliskich relacjach z generałami, którymi powinien zarządzać. Wymaga tego fundamentalna dla demokracji koncepcja cywilnego nadzoru nad wojskiem. Szef Pentagonu nie może myśleć jak wojskowy i nie powinien podejmować decyzji pod wpływem kolegów, którzy pozostali w mundurze. Jako negatywny przykład takiego postępowania jest wskazywany wspomniany generał Marshall, za którego urzędowania w Pentagonie doszło do najpoważniejszego buntu wysokiego rangą oficera wobec prezydenta. Słynny i obdarzony wielkim ego generał Douglas MacArthur otwarcie przeciwstawiał się prezydentowi Henry’emu Trumanowi w kwestii sposobu prowadzenia wojny w Korei. Marshall temu nie zapobiegł i w trakcie całego kryzysu stał z boku. Ostatecznie Truman zwolnił MacArthura ze służby w atmosferze wielkiego skandalu, motywując to “brakiem uznania dla władzy prezydenta”. Marshall odszedł na emeryturę kilka miesięcy później, niecały rok po zostaniu sekretarzem obrony.

W 2016 roku Mattis otrzymał nadzwyczajne pozwolenie od Kongresu na nominację przed upływem owych siedmiu lat emerytury, ponieważ w otoczeniu Donalda Trumpa było niewielu doświadczonych ludzi z zakresu bezpieczeństwa. Kandydaturę poparli wobec tego też demokraci, ponieważ mieli nadzieję, że bardzo doświadczony i obdarzony silnym charakterem Mattis będzie w stanie okiełznać ekscentrycznego prezydenta. I według wszelkich relacji tak się rzeczywiście stało, choć generał wytrzymał na stanowisku tylko dwa lata.

Będzie trudniej niż z Mattisem

Teraz takiej sytuacji już nie ma. Biden nie należy do ekscentryków, a jako zawodowy polityk ma duże doświadczenie w kwestiach bezpieczeństwa i międzynarodowych oraz spore grono doświadczonych doradców. Wielu komentatorów podważa więc sensowność pomysłu mianowania kolejnego generała na szefa Pentagonu.

– To nie pomoże przywrócić normalności. Nawet jeśli taka osoba jak Mattis była odpowiednim wyborem w erze Trumpa, to ta era się skończyła. Wyjątkowe pozwolenie udzielone w wyjątkowym momencie nie powinno stawać się normą – napisał w otwartym liście Jim Golby, który był między innymi wieloletnim specjalnym doradcą ds. bezpieczeństwa Bidena w administracji Obamy, a potem wiceprezydenta Mike’a Pence’a w administracji Trumpa.

Po głosowaniu nad wyjątkową zgodą dla Mattisa demokratyczny senator Jack Reed deklarował, że kolejnej już nie poprze. Jako szef demokratów w senackiej Komisji ds. Sił Zbrojnych ma dużo do powiedzenia. Jednak jak zwraca uwagę “NYT”, sprzeciw Reeda wobec pierwszego czarnoskórego kandydata na stanowisko sekretarza obrony, byłby “czymś specjalnym”. Senator został wybrany w stanie Rhode Island i głosy mniejszości miały w tym wielki udział.

Jest jednak właściwie pewne, że jeśli Biden rzeczywiście ogłosi Austina swoim kandydatem na szefa Pentagonu, emocje i kontrowersje z tego powodu będą trwały długo. Uzyskanie zgody Kongresu może natomiast nie być tak łatwe, jak w wypadku Mattisa.

MACIEK KUCHARCZYK, GAZETA.PL

Więcej postów