Nowy-stary rząd. Mariusz Błaszczak, największy pechowiec rekonstrukcji

Jeszcze niedawno media powtarzały za politykami PiS, że w nowym rozdaniu rządowym Mariusz Błaszczak będzie „pierwszy po Morawieckim”. Dziś szef MON może okazać się największym pechowcem rekonstrukcji.

Początek sierpnia. Do kilku redakcji – w tym Wirtualnej Polski – docierają informacje, że w nowym rządzie wicepremierem ma zostać Mariusz Błaszczak.

„Jego funkcja nie jest zagrożona. Coraz pewniej czuje się w MON, a wzmacnia go dodatkowo, reklamowane jako sukces Polski, wycofanie części wojsk amerykańskich z Niemiec” – pisało wówczas OKO.press, które jako pierwsze podało informację o spodziewanym awansie wieloletniego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego.

Jak podawali dziennikarze – a co również potwierdzaliśmy u naszych źródeł w PiS – Mariusz Błaszczak miał od dłuższego czasu starać się o tekę wicepremiera w nowym rządzie. I „być bliski sukcesu”.

„Prezes Jarosław Kaczyński podchodzi do pomysłu życzliwe, a Morawiecki ma większe problemy. Ewentualna nominacja Błaszczaka może niepokoić Beatę Szydło i jej zwolenników. Nowe rozdanie rządowe da bowiem szansę na umocnienie się Morawieckiemu i Błaszczakowi” – pisali dziennikarze OKO.

Reporterzy „Gazety Wyborczej” przekonywali z kolei, że Mariusz Błaszczak jest „niedoceniany”, a „on ma naprawdę spore ambicje”. „Według nieoficjalnych informacji Błaszczak chce być wicepremierem” – informowały kolejne redakcje.

Mariusz Błaszczak musiał obejść się smakiem

Pod koniec sierpnia sytuacja się skomplikowała. W Wirtualnej Polsce opisaliśmy rywalizację na szczytach władzy między kluczowymi politykami rządu Mateusza Morawieckiego. Chodziło m.in. o teki wicepremierów w nowym rozdaniu.

Dla polityków wchodzących w skład rządu funkcja wiceprezesa Rady Ministrów – formalnego zastępcy premiera – to prestiż. Nieocenione polityczne wzmocnienie. Często nagroda za ministerialny dorobek.

I na to właśnie miał liczyć Mariusz Błaszczak. Jako szef MON polityk ma swoje sukcesy, a pierwszym było zatarcie fatalnego wrażenia po rządach Antoniego Macierewicza w resorcie obrony.

W kierownictwie PiS panuje przekonanie, że przez ponad dwa lata urzędowania, Błaszczak sprawdził się w fotelu ministra, przywrócił dobre relacje między resortem a prezydentem Polski, który jest zwierzchnikiem sił zbrojnych i wzmocnił nasz sojusz z Amerykanami.

Tyle że obecny szef MON musi obejść się smakiem. Mimo starań, wicepremierem ostatecznie nie został, mimo że był niemal pewien awansu.

Smak porażki jest gorszy tym bardziej, że wicepremierem pozostał minister aktywów państwowych Jacek Sasin, z którym Błaszczak – mówiąc eufemistycznie – nie ma nadzwyczaj dobrych relacji.

Mariusz Błaszczak będzie miał „nadzorcę”

Pierwsze sygnały o tym, że Mariusz Błaszczak będzie musiał raczej odłożyć marzenia o wicepremierostwie na później, docierały do naszej redakcji w pierwszym tygodniu września. Co wtedy wpłynęło na zmianę decyzji w sprawie awansu szefa MON? Nie wiadomo.

Faktem jest, że Błaszczak nie umacnia się w obecnej układance rządowej. Jego bezpośrednim „nadzorcą” będzie wkrótce sam Jarosław Kaczyński. Prezes PiS zostanie szefem Komitetu ds. Bezpieczeństwa w Radzie Ministrów, który ma nadzorować ministerstwa obrony narodowej, sprawiedliwości oraz spraw wewnętrznych.

WP.PL

Więcej postów