Zbrodnia prawie doskonała. Jak zginął oficer brytyjskich tajnych służb

zginął oficer brytyjskich tajnych służb

W lecie 2010 roku funkcjonariusze brytyjskich tajnych służb poinformowali londyńską policję, że od paru dni nie mogą skontaktować się z jednym ze swoich ludzi. Stróże prawa weszli do mieszkania mężczyzny i znaleźli jego nagie ciało leżące w wannie, wewnątrz torby podróżnej zamkniętej na kłódkę.

Gareth Williams, trzydziestojednoletni Walijczyk pracujący dla słynnej brytyjskiej agencji wywiadu SIS (znanej szerzej jako MI6), zajmował mieszkanie na ostatnim piętrze eleganckiego budynku w sercu Londynu.

Do pracy w stolicy oddelegowany został z Rządowego Centrum Łączności odpowiedzialnego w Zjednoczonym Królestwie za wywiad radioelektroniczny. Gdy 23 sierpnia 2010 roku do jego mieszkania wszedł policjant, początkowo nic nie wskazywało na to, że w środku doszło do tragedii.

Lokal był czysty, w środku nie było śladów walki, ani narkotyków. Jedyne, co mogło niepokoić to niekoniecznie potrzebne o tej porze dnia światło oraz włączone ogrzewanie, jednak nie dziwiło to na tyle, aby policjant od razu zadzwonił po posiłki.

Czas na to przyszedł dopiero po bliższej inspekcji łazienki. Funkcjonariusz poczuł w niej nieprzyjemny zapach i zauważył czerwoną torbę podróżną o wymiarach około 80 na 50 centymetrów. Jako że, niezrozumiale, leżała w wannie, mężczyzna postanowił ją podnieść. Była zaskakująco ciężka, a gdy ją uniósł, z dna zaczął kapać czerwony płyn.

Gareth Williams nie był przeciętnym człowiekiem. Dzięki wyjątkowym zdolnościom matematycznym i pracowitości zdobył wyższe wykształcenie o wiele szybciej niż większość rówieśników – studia rozpoczął jako piętnastolatek. Legitymując się już niejednym dyplomem trafił nawet na Uniwersytet w Cambridge, z którego jednak dobrowolnie zrezygnował otrzymawszy w wieku zaledwie 23 lat ofertę pracy jako analityk w Rządowym Centrum Łączności w stutysięcznym Cheltenham.

Znajomi określali go jako człowieka bezkonfliktowego i przesadnie skrytego. Wolne chwile spędzał uprawiając kolarstwo i raczej stronił od klubów i pubów, do których chętnie chodzili jego rówieśnicy. Drażniła go próżność kolegów i koleżanek oraz „wyścig szczurów”, w którym uczestniczyli.

Powyższe zaczął dostrzegać wyjątkowo wyraźnie, gdy po paru latach oddelegowano go do pracy w brytyjskiej agencji wywiadu zagranicznego SIS w Londynie.

Jego prawdziwa rola w służbie nie jest jasna, jednak spekuluje się m.in., że koordynował on wspólne działania Rządowego Centrum Łączności i SIS lub pomagał amerykańskim służbom specjalnym badać sposoby prania brudnych pieniędzy przez rosyjskie zorganizowane grupy przestępcze. Niezależnie od tego, jaka jest prawda – nie ulega wątpliwości, że praca Williamsa miała charakter ściśle tajny, a mieszkanie w eleganckiej londyńskiej kamienicy wynajęte zostało przez pracodawcę.

Latem 2010 roku Williams udał się na konferencję w Stanach Zjednoczonych, po czym na jakiś czas pozostał za oceanem w celach turystycznych. Do Wielkiej Brytanii wrócił 11 sierpnia.

Kamery na jego ulicy uchwyciły go po raz ostatni 15 sierpnia, a jego aktywność w internecie skończyła się dzień później na odwiedzeniu strony o kolarstwie.

Noc w Las Vegas, której zupełnie nie pamięta?

Jak twierdzi Borys Karpiczkow, były major KGB, który pod koniec lat 90. uciekł do Wielkiej Brytanii, Williams stał się obiektem zainteresowania rosyjskiego wywiadu. Karpiczkow powołuje się na wysoko postawione źródła i zapewnia, że Rosjanie wiedzieli bardzo dużo o Williamsie dzięki szpiegowi ulokowanemu w Rządowym Centrum Łączności. Rosjanin twierdzi, że Williams miał słabość do mężczyzn i był gościem klubów dla homoseksualistów, co obcy wywiad postanowił wykorzystać podczas pobytu Walijczyka w Las Vegas.

Rosjanin twierdzi, że podczas jednego z przyjęć Williamsowi podano narkotyki, po których stracił przytomność, a następnie sfotografowano go w łóżku z mężczyzną oraz kobietą. Równocześnie włożono mu do kieszeni tabletki ecstasy, aby po przebudzeniu sądził, że sam zażył narkotyki.

Jak zapewnia Karpiczkow, po powrocie do Wielkiej Brytanii Williamsa odwiedzić miał znajomy, który był obecny podczas rzekomych imprez za oceanem. Mężczyzna ten wspomniał, że zna pewne tajemnice Brytyjczyka, licząc na to, że uda mu się go zaszantażować. Okazało się jednak, że analiza osobowości Williamsa przeprowadzona przez rosyjskie służby nie była pozbawiona błędów.

Trucizna wstrzyknięta do ucha?

Walijczyk nie tylko nie uległ, ale według Karpiczkowa miał nawet stwierdzić, że zna tożsamość człowieka w Rządowym Centrum Łączności, który zbiera informacje na jego temat. Obawiając się utraty cennego agenta, Rosjanie postanowili zabić Williamsa.

Mężczyzna, który próbował szantażu, miał wrócić do mieszkania z przeprosinami oraz butelką wina, po którego wypiciu Williams zasnął. Wówczas morderca miał wstrzyknąć ofierze do ucha truciznę.

Wersja wydarzeń przedstawiona przez Borysa Kapriczkowa nie jest zupełnie nieprawdopodobna – dziś wiemy o tym bardziej niż kiedykolwiek, chociażby dlatego, że zaledwie dwa lata temu w tym samym kraju Rosjanie próbowali zabić przy pomocy trucizny byłego podwójnego agenta Sergieja Skripala. Śledczych badających śmierć

Garetha Williamsa od początku zastanawiało jednak, dlaczego tak nietypowe było to, co znaleziono na miejscu rzekomej zbrodni. Po co wkładać zwłoki do walizki, zamykać ją na kłódkę i umieszczać ją w wannie?

Według niektórych, w tym także Borysa Kapriczkowa, Rosjanie planowali wynieść ciało ofiary z mieszkania w torbie, jednak coś ich spłoszyło. Postanowili zostawić walizkę w mieszkaniu, jednak zależało im na tym, aby jak najbardziej utrudnić ustalenie przyczyny śmierci Brytyjczyka. Włączenie ogrzewania w mieszkaniu miało przyspieszyć rozkład ciała, a postawienie walizki w wannie – zapewnić swobodne ujście płynom, które nieuchronnie będą wyciekać z torby i czynić zapach nieznośnym. Powyższe stanowi bardzo prawdopodobne wytłumaczenie i najpewniej niewielu miałoby za złe śledczym, którzy postawiliby właśnie na tę wersję wydarzeń.

Problem w tym, że w sprawie pojawiły się inne wątki, które pozwoliły policjantom wysunąć inną hipotezę – że Williams sam wszedł do torby, a następnie… zamknął ją na kłódkę.

Wkrótce po znalezieniu ciała policjanci zaczęli odbierać sygnały sugerujące, że Williams wykazywał zainteresowanie sztuką uwalniania się z więzów i zamkniętych pomieszczeń, przy czym powyższe niekoniecznie musiało mieć charakter gry erotycznej. Informacje na ten temat dostarczyli chociażby właściciele budynku, w którym niegdyś wynajmował mieszkanie Walijczyk. Jak zeznali, pewnej nocy obudziło ich głośne wołanie o pomoc. Małżeństwo podążyło za nim, a wówczas okazało się, że krzyki dochodzą z mieszkania Williamsa. Właściciele weszli więc do środka i zobaczyli, że lokator leży samotnie w sypialni, a w jego nadgarstki powoli wżyna się materiał, którym jest przywiązany do słupków łóżka.

Williams był spanikowany, zapewniał, że sytuacja więcej się nie powtórzy i proponował, że zapłaci parze w ramach przeprosin za stres, na który ich naraził tej nocy. Gdy spytali, co właściwie robi – stwierdził, że tylko się wygłupia. Historia faktycznie nigdy się nie powtórzyła. Śledczy ustalili jednak, że Williams odwiedzał strony internetowe dla zainteresowanych technikami uwalniania się z więzów. Miało to jednak miejsce sporadycznie i nie stanowiło dowodu na to, że była to faktyczna pasja mężczyzny. Bez odpowiedzi pozostawało więc pytanie, czy w sierpniu 2010 roku Williams sam wszedł do walizki i, wykazując niezwykłe umiejętności, będąc wewnątrz zdołał zamknąć suwak na kłódkę.

Policja nie mogła również wykluczyć, że Williams został dobrowolnie zamknięty w torbie przez zaufaną osobę w ramach zabawy – erotycznej lub nie.

Już na wczesnym etapie śledztwa pojawiły się informacje świadczące o tym, że zmarły ukrywał przed otoczeniem pewne aspekty swojego życia seksualnego, co sprawiło, że w oczach śledczych prawdopodobna stała się hipoteza, że wejście do walizki było jednak elementem zabawy erotycznej.

Przeszukanie w mieszkaniu Williamsa wykazało, że w latach 2008-2009 zakupił on damskie ubrania za kwotę aż 20 tysięcy funtów. Pojawiły się co prawda głosy świadczące o tym, że to ubrania dla kogoś, kogo mężczyzna wspierał finansowo, jednak część odzieży była w rozmiarze Williamsa. W jego mieszkaniu znaleziono też peruki oraz ustalono, że zaledwie parę dni przed śmiercią udał się na występ drag queen. Nie jest to jednak wystarczający dowód na to, że Williams sam wszedł do walizki, a całe śledztwo komplikuje dodatkowo bardzo istotny fakt z miejsca zbrodni.

Na torbie znaleziono bowiem ślady DNA dwóch niezidentyfikowanych osób, ale poza tym mieszkanie było zupełnie czyste – jak gdyby ktoś celowo i profesjonalnie usunął z niego wszelkie ślady linii papilarnych oraz cokolwiek, co mogłoby dostarczyć śledczym informacje na temat DNA osób, które w nim przebywały.

Odpowiedź na pytania zna tylko osoba, która zamknęła kłódkę?

Żadnych linii papilarnych i innych śladów dłoni nie znaleziono nawet na rancie wanny, której Williams musiałby dotknąć wchodząc samodzielnie do miękkiej torby stojącej w zagłębieniu. Mężczyzna był nagi, nie miał nawet rękawiczek, tak więc ślady powinien pozostawić także na kłódce. Natomiast badający sprawę ekspert spoza służb wyjawił mediom podczas wywiadu, że na rancie wanny znaleziono ślad świadczący o tym, że ktoś przeciągnął po niej ciężką walizkę. To uwiarygadnia więc hipotezę, że torba umieszczona została w owej wannie już po tym, jak Williams (martwy lub nie) znalazł się we wnętrzu walizki.

Fachowcy próbujący rozwikłać zagadkę śmierci Walijczyka dokładnie sprawdzili też, jak trudne okaże się wejście do torby. Eksperyment udowodnił to, co oczywiste było już od samego początku – Williams musiałby wykazać się naprawdę niezwykłymi umiejętnościami, aby samodzielnie zamknąć się w walizce. Mimo to Scotland Yard oficjalnie poinformował, że w świetle zebranych dowodów najbardziej prawdopodobne jest, że zmarły wszedł do środka sam, a następnie nie zdołał się wydostać i zmarł w wyniku uduszenia. W znajdującym się w stanie rozkładu ciele nie znaleziono śladów trucizny.

Trudno jednak uwierzyć, że słowo „prawdopodobnie” kogokolwiek satysfakcjonuje w tej sprawie. Odpowiedzi szuka dziś przede wszystkim rodzina Williamsa, której prawnicy sugerowali jakiś czas temu, że mężczyzna musiał ćwiczyć z więzami przygotowując się do zadań, które czekają go w brytyjskim wywiadzie.

Powyższe doprowadziło do narodzin kolejnej hipotezy, według której Williams zmarł w trakcie szkolenia, a Brytyjczycy uczynili wszystko, aby ukryć prawdę. To wydaje się jednak mało prawdopodobne, chyba że wejście do torby było ćwiczeniem wymyślonym przez zmarłego, który jedynie inspirował się o wiele łatwiejszymi testami, z którymi miał do czynienia podczas szkoleń w bezpiecznych warunkach.

10 lat po śmierci mężczyzny część zainteresowanych przestaje wierzyć w to, że kiedykolwiek uda się ustalić, jak wyglądały ostatnie chwile Garetha Williamsa. Pozostali wierzą natomiast, że ktoś musiał zamknąć walizkę od zewnątrz i szukają tej osoby wśród oficerów rosyjskich służb specjalnych, wśród znajomych ofiary, wśród funkcjonariuszy brytyjskiego wywiadu, a nawet pośród członków mafii, której pieniędzmi rzekomo interesować się miała ofiara.

TOMASZ AWŁASEWICZ, ONET.PL

Więcej postów