Jak pokonać PiS?

Jak pokonać PiS

Są sprawy, które opozycja powinna, albo wręcz musi wywlekać na światło dzienne, bywają i takie, o których trzeba trąbić każdego dnia i wszczynać alarm.

Czytam felieton Elizy Michalik w NaTemat. Mocny, odważny i mądry, z równie długim co prowokacyjnym tytułem: „Do zwycięstwa z PiS nie potrzeba dziś pomysłów, wizji, przywództwa, ale chamstwa”. Autorka słusznie zauważa, że opozycja nie wygra bitwy o Polskę, dopóki nie zrozumie, że reguły gry politycznej, do których była przyzwyczajona, już nie istnieją. To prawda, że PiS stworzyło reguły walki politycznej wzorowanej na kulturze więziennej, gdzie istnieje tylko siła i słabość, przy czym siła to chamstwo i agresja, a słabość – skrupuły, wątpliwości, kultura, dobre wychowanie i wykształcenie, czyli inteligenckie bzdury, które powodują, że człowiek pomyśli zanim zadziała, i zawaha się zanim uderzy. W ciągu kilku lat Kaczyńskiemu i jego ludziom udało się przekonać wielu Polaków, że dobrze wychodzą na chamstwie, które pokonać może rozmaite dotkliwe niemożności. I co w tej sytuacji powinna zrobić opozycja? Eliza Michalik odpowiada na to pytanie tak: aby wygrać z PiS, trzeba sięgnąć do prostackich wzorców tej partii, bo tylko to spowoduje, że w oczach wyborców opozycja odzyska „siłę”.

Co do diagnozy nie ma sporu. Rzeczywiście, wskutek propagandowych zabiegów Platforma poległa za ośmiorniczki po kilkadziesiąt złotych, a PiS broni się gładko z zarzutów o miliardy roztrwonione przez własnych nieudaczników na wysokich stołkach i zawłaszczone przez zaprzyjaźnionych z prominentami cwaniaków. To prawda, że opozycja nie potrafi dotkliwie dokładać rządzącym i nie jest konsekwentna, a PiS nie ma skrupułów i potrafi uczepić się byle szczegółu, czasem jednego słowa. Jak np. „totalnej” opozycji w nieprzemyślanej wypowiedzi Grzegorza Schetyny, i zamierza miętosić „totalnych”, dopóki będą istnieć. O awarii Czajki i „odpowiedzialności Trzaskowskiego” głośno będzie jeszcze długo po remoncie i naprawie pękniętej rury. Tymczasem opozycja nie potrafi nawet upowszechnić jaskrawego dowodu hipokryzji rządzących, którzy lamentują wniebogłosy, gdy pomnik Chrystusa przystrojony zostaje tęczową flagą, ale krzyż na Giewoncie traktują jak wieszak, na którym można zamocować baner wyborczy Andrzeja Dudy. Opozycja nie potrafi albo nie ma odwagi ogłosić, że szczujący na uchodźców, muzułmanów, ludzi LGBT i kogokolwiek odmiennego, to cyniczni bezbożnicy kompromitujący Kościół, który w swoim Katechizmie wyraźnie przecież nakazuje przezwyciężać KAŻDĄ formę dyskryminacji,  „ponieważ sprzeciwia się ona zamysłowi Bożemu” (1935 KKK). Opozycja nie umie też operować wyrazistym skojarzeniem. Oszołomom, którzy głoszą, że LGBT śmiertelnie zagraża rodzinie,  durniom bajdurzącym o edukatorach – pedofilach i łapankach na dzieci w celu zmiany płci, można przecież przypomnieć o pogromie kieleckim sprzed lat, podczas którego zamordowano 43 ludzi, ponieważ jakiś przygłup czy też zamroczony nienawiścią prowokator rozpuścił pogłoskę, że Żydzi zagrażają katolickim dzieciom i właśnie porwali ośmioletniego chłopca.

Eliza Michalik ma rację co do diagnozy. Jednak zaproponowana przez nią terapia wymaga co najmniej uzupełnienia. Po pierwsze, opozycja nie jest w stanie zrobić medialnego tasiemca z każdej sprawy, ponieważ będzie tu słabo wiarygodna. Robienie wideł z igieł to jednak sztuka, której nie sprosta ktoś, kto nie jest skończonym bęcwałem, cynikiem ani chamem. Inna sprawa, że przy odrobinie wyobraźni można trafiać rządzących dłużej, celniej i dotkliwiej. Można i trzeba rozebrać ich z urokliwych szat i świecidełek, pokazać, kim jest w istocie nasz okupant. Uświadomić, że prominent, który wbrew wiedzy naukowej podważa zasadność noszenia masek jest nieukiem lub durniem. Ujawnić, że ten, kto roztrwonił nasze wspólne miliony na wadliwe maseczki i nieistniejące respiratory, nie pójdzie siedzieć, ponieważ nie ma twojego płaszcza i co mu zrobisz. Trzeba uprzytomnić Polakom, że żaden prawdziwy fachowiec, który nie należy do klanu rządzących, nie ma szans na jakąkolwiek posadę w firmie podległej Ministerstwu Konfitur Jacka Sasina. O wiele ważniejsze jest jednak wystawianie na widok publiczny najpoważniejszych zagrożeń i nazywanie ich po imieniu i nazwisku. Jaka poprawność uniemożliwia opozycji poinformowanie obywateli, że facet, który świadomie opowiada kłamstwa o kończącej się epidemii, przedstawiciel władzy, który w imię partyjnego interesu naraża zdrowie, a w przypadku ludzi podwyższonego ryzyka także życie obywateli, może być nie tylko podłym cynikiem i oszustem, ale przede wszystkim przestępcą? I to nie takim zwyczajnym przestępcą, który zgodnie z Art. 160 KK podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W przypadku tych dygnitarzy, którzy namawiali Polaków do tłumnego uczestnictwa w wyborach, śmiało można mówić o sprowadzeniu powszechnego niebezpieczeństwa i spowodowaniu zagrożenia epidemiologicznego, za co zgodnie z Art. 165. KK grozi kara do lat ośmiu. Można przyjąć, że następstwem tego czynu byłaby śmierć lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, zatem sprawcy grozi nawet 12 lat więzienia. Dlaczego w przestrzeni publicznej funkcjonuje opinia, że rządzący co prawda nie fair, ale jednak zachęcali tylko do zwiększenia frekwencji, a nikt nie objawił prawdy, że takie „zachęty” Kodeks nazwać może zbrodnią, a jej autora, zgodnie z prawniczą definicją – zbrodniarzem?

Są sprawy, które opozycja powinna, albo wręcz musi wywlekać na światło dzienne, bywają i takie, o których trzeba trąbić każdego dnia i wszczynać alarm. Nieustannie pytać trzeba, czy którakolwiek z reform Zjednoczonej Prawicy przyniosła jakikolwiek pozytywny efekt. Wciąż należy dowodzić, że opowieści o wielkich sukcesach i szalonym rozwoju Ojczyzny to wielka ściema, taka jak kiedyś „Polska w ruinie”, i że dopiero dziś Polska jest rujnowana. I trzeba bić na trwogę, bo w ciągu pięciu ostatnich lat dług Polski zwiększył się o pół biliona zł, a w przyszłym roku zwiększy się jeszcze o 100 miliardów. Trzeba krzyczeć każdego dnia i z całych sił, że zdezolowane przez PiS koło fortuny zakończyło koślawy obrót i zatrzymało się na pustym polu. Ludzie muszą się koniecznie dowiedzieć, że to kółko graniaste nam się połamało, pół biliona kosztowało, a my wszyscy bęc!

Wracając do terapii proponowanej przez Elizę Michalik, jest jeszcze „po drugie”. Moim zdaniem przejmowanie narracji i metod PiS to jazda po bandzie, z której bardzo łatwo spaść i dotkliwie się potłuc. Bo jeśli w walce z bezprawiem zrezygnujemy z prawa, to bezprawie zwycięży. A jeżeli w konfrontacji z chamską hucpą zapomnimy o prawdzie, przyzwoitości i szacunku do adwersarza, kimkolwiek on jest, to w pojedynczych potyczkach zwyciężymy, ale wojnę przegramy, bo powiększymy grono wyborców zdegustowanych, zdezorientowanych lub obojętnych, przybędzie Polaków zdemoralizowanych i głosujących na tych, którzy dadzą więcej.

ANDRZEJ KARMIŃSKI, KODUJ24.PL

Więcej postów