Odszedł z rządu i język mu się rozwiązał. Mówi rzeczy niewygodne dla PiS

– Wcześniej premier był rozjemcą w sporach między ministrami, dzisiaj premier stał się stroną sporów z ministrem Ziobrą – zauważa Jacek Czaputowicz w rozmowie z „Rzeczpospolita”. Były szef MSZ skomentował też sytuację nowego niemieckiego ambasadora Arndta Freytaga von Loringhovena, który od trzech miesięcy czeka na zgodę polskich władz na rozpoczęcie misji. – Według mego rozumienia funkcjonowania dyplomacji jest to dziwne. W czasie minionych 20 lat nie zdarzyło się coś takiego – powiedział Czaputowicz.

Z MSZ wyprowadzono kluczowy element polityki zagranicznej – sprawy europejskie – do kancelarii premiera. Rzeczpospolita” zwraca uwagę, ze Jacek Czaputowicz przystał na takie rozwiązanie. – Premier rzeczywiście mówił mi o tym zamiarze, oferując kontynuowanie misji ministra po wyborach jesienią ubiegłego roku – komentuje to Czaputowicz. Dodaje, że mogło to być dobre posunięcie, które dawało premierowi możliwość skutecznego dyscyplinowania ministrów mających często odmienne zdania.

– Korzystne było też dla MSZ, zdejmowało z nas obowiązek koordynowania stanowisk resortów w sprawach technicznych czy oceniania zgodności z prawem każdej ustawy i skoncentrowanie się na polityce zagranicznej. Stanowiło to jednak pewne ryzyko dla premiera, które szybko się potwierdziło. Otóż wcześniej premier był rozjemcą w sporach między ministrami, jak choćby między min. Ziobrą a mną ws. praworządności czy taktyki postępowania przed TSUE. Dzisiaj premier stał się stroną sporów z min. Ziobrą. Dodam, że KPRM ciągle oczekuje od MSZ reakcji, gdy np. komisarz Jourová krytykuje Polskę za reformę sądownictwa. Jednak po przejęciu przez KPRM działu członkostwa Polski w UE nie mamy do tego ani podstaw prawnych, ani kompetencji i koniecznej wiedzy eksperckiej – opowiada były szef MSZ.

 Polska bez ambasadora 

Baron Arndt Freytag von Loringhoven od trzech miesięcy czeka na zgodę Polski. Freytag von Loringhoven jest doświadczonym dyplomatą, który ma za sobą kilka placówek, w tym dwukrotnie był w Moskwie. Nie wiadomo, dlaczego zgoda określana w dyplomacji jako agrément nie została jeszcze wydana. Niektóre media spekulują, że na przeszkodzie stoi przeszłość ojca von Loringhovena, który był oficerem Wehrmachtu.

„W czasie II wojny światowej uczestniczył jako adiutant w naradach o sytuacji w berlińskiej kwaterze głównej fuehrera. Potem był inspektorem generalnym Bundeswehry” – czytamy w analizie w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, którą cytuje Onet.

W sprawę miał zaangażować się sam Jarosław Kaczyński. Jak podała „Rzeczpospolita”, prezes PiS miał uznać, że pełnienie przez dyplomatę o takich korzeniach rodzinnych misji nad Wisłą budzi ogromne zastrzeżenia.

 „To dziwne” 

„To uzasadniona zwłoka?” – pyta „Rzeczpospolita”. – Według mego rozumienia funkcjonowania dyplomacji jest to dziwne. W czasie minionych 20 lat nie zdarzyło się, aby Polska nie udzieliła agrément jakiemukolwiek ambasadorowi, czy to z Rosji, Chin, czy Korei Północnej, nie mówiąc już o państwach przyjaznych, członkach UE i NATO. W tym czasie wobec polskich ambasadorów zdarzyły się trzy takie przypadki – w 2000 roku w postkomunistycznej Gruzji Eduarda Szewardnadze oraz dwukrotnie w Iranie. Myślę, że ta sprawa znajdzie w końcu pozytywne rozwiązanie, na czym także bardzo zależy ministrowi Rauowi – mówi Czaputowicz.  „Zostawiam pole do działania” 

Były szef MSZ zapytany też został, czy sprawa ambasadora von Loringhovena była jedną z przyczyn jego dymisji.

– Decyzję o dymisji podjąłem wcześniej. Uznałem, że pewien etap mojej pracy został zakończony. Chodzi też o styl działania. Starałem się unikać konfrontacji, nie nadużywać języka geopolityki czy prymatu interesu narodowego, ale szukać porozumienia, akcentować potrzebę współpracy, solidarności i działań wielostronnych. Nie dlatego, żebym nie doceniał uwarunkowań geopolitycznych czy potrzeby realizacji interesu narodowego, lecz dlatego, że uważam, że środkiem do realizacji tego interesu jest niekonfrontacyjna postawa, przewidywalność i akceptowany przez innych język. Obecnie nie widzę możliwości wniesienia większej wartości dodanej do polskiej polityki zagranicznej, dlatego ustępuję i zostawiam pole do działania innym – tłumaczy były minister.

FAKT.PL

Więcej postów