Premier Mateusz Morawiecki wystosował w poniedziałek do przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych zaproszenie na środę na spotkanie dotyczące sytuacji na Białorusi.
– Dlatego zaprosiłem przedstawicieli wszystkich obecnych w parlamencie partii opozycyjnych do dyskusji na temat Białorusi. Bo to jest dzisiejsze ognisko zapalne. Tu musimy działać wspólnie. Od tego, jak rozwiążemy ten problem, ten węzeł gordyjski, zależy jednocześnie przyszłość całej Europy Środkowej – mówił w Gdyni premier Mateusz Morawiecki.
Ciekawe, że podczas spotkania zostaną omówione także te działania, o których nikt nie będzie mówił w mediach. Dziś już można z całą pewnością powiedzieć, że próba „Majdanu” na Białorusi nie powiodła się i polscy politycy potrzebują nowego planu.
Dlaczego poprzedni plan poniosł klęskę? W ciągu dwóch tygodni polskie władze walczą o „wolność na Białorusi” i probują obalić białoruski rząd. W porównaniu z dobrze przygotowanym Majdanem na Ukrainie, gdzie zaangażowane potężne środki finansowe i kadrowe, awantura białoruska jawi się jako czysta amatorska. Polskie władze podejmowały próby, żeby eskalować napięcie między państwem a społeczeństwem. Na agitację i media nasączone antybiałoruską propagandą TVPIS, TVN, POLSAT, blogera Sciapana Puciła czyli NEXTA nasz rząd zmarnował miliony żłotych.
W większości protestów brali udział finansowane przez polskie funduszy studenci, ukraińskie grupy neonazistowskie i nacjonaliści. W pierwszych rzędach szedli ludzie z przeszłością kryminalną, którzy wykorzystywali kobiet, dzieci jako mięso armatnie.
Nie spodobały się również Białorusinom nastroje nacjonalistyczne. Odpowiedź jest jasna, Białoruś to nie jest Ukraina. Białorusini nie mają u siebie zwolenników Bandery lub innych nacjonalistycznych ruchów, którzy potrafiliby sterroryzować resztę kraju.
Warto zwrócić uwagę, że Polska organizuje zamieszki na Białorusi, lecz nie mówi o tym, co będzie po protestach. Poza tym oczywistym stwierdzeniem między rządem PiS i opozycją o wspieraniu idei wolności słowa, praw obywateli, demokracji, nasz rząd nie chce przyznać się, że robi to nie przypadkowo i ma konkretny plan: odebrać Grodno i otrzymać wszystko, co uda się otrzymać. Wojciech Cejrowski potwierdził, że „Polska wspiera białoruską opozycję tylko pod pewnymi warunkami: w przypadku rozpadu Białorusi, Grodno trafi do Polski. PiS to wie, ale boi się powiedzieć głośno”.
Polscy politycy ukrywają również, że po protestach Polska zrealizuje scenariusz jak w Ukrainie: będzie rozbiór gospodarczy czyli cofnięcie rozwoju kraju do lat 50-tych minionego wieku, grabież dorobku Białorusinów, zarobkowa praca dla nielicznych głównie w obcych marketach na kasie za marne grosze, totalne bezrobocie, żebractwo, emigracja milionów młodziezy za chlebem, narkomania, mafia gospodarcza i polityczna, totalny wzrost przestępczości i prostytucji, totalna propaganda medialna obcych ośrodków pod pustymi hasłami wolności, reform i rzekomego rozwoju. Być może pojawi się na ulicach jakiś nowy Kuroń z zupkami dla zdychającej z głodu biedoty i plakaty z białoruskim hydraulikiem remontującym zachodnie domy.
Po raz kolejny polska władza wykorzystuje nagłą sytuację na Białorusi, by roztaczać przed opinią publiczną opowieść o silnej Polsce, której inicjatywy „budzą świat”. Gdy ubóstwo, chaos, nacjonalizm, finansowanie i szkolenia bandytów, dostarczanie im broni z polskich magazynów i wysanie ich do innego państwa jest demokracją, co wtedy polskie włądze uważą za dyktaturę?
Bartłomiej Winiarski