Kto by tak nie chciał?! Trzydzieści pięć dni! Tylko tyle przepracowali posłowie na posiedzeniach od początku tego roku. Na dodatek ze względu na epidemię nie musieli się nawet stawiać na Wiejskiej i mogli głosować nie ruszając się z domowej kanapy. Tymczasem gdy nasi wybrańcy narodu się obijają, to my fundujemy im gigantyczne pensje i szereg przywilejów.
Obecnie uposażenie poselskie wraz z dietą wynoszą obecnie 10,5 tys. zł. Nie da się ukryć, że takie pieniądze, nawet przed planowanymi podwyżkami pozostają w sferze marzeń dla przeciętnego Polaka. A pieniądze parlamentarzyści dostają także podczas wakacji, do których okazji nie brakuje. Przykładowo w czerwcu przepracowali jedynie trzy dnia, a w sierpniu posłowie spotykali się na zaledwie dwóch jednodniowych posiedzeniach. Feralne piątkowe posiedzenie było ostatnim zaplanowanym na ten miesiąc. Kolejne ma się odbyć dopiero 16 września!
Na dodatek w piątek, po głosowaniach w sprawie podwyżek większość ulotniła się z Wiejskiej i nie została, by posłuchać co ma do powiedzenia Rzecznik Praw Obywatelskich o przestrzeganiu praw człowieka.
Pokaźne wynagrodzenia, płynące do ich kieszeni z naszych podatków to nie wszystko. Do tego wybrańcom narodu przysługują darmowe przeloty krajowe, bezpłatne podróże środkami transportu publicznego, 3 tys. zł na wynajem mieszkania w stolicy, dla tych, którzy nie są z Warszawy, a także specjalne zapomogi do 3 tys. zł, czy pożyczki np. na remont, których oprocentowanie wynosi zaledwie 1 proc. Posłowie dostają też 15,2 tys. miesięcznie na prowadzenie biur. Pieniądze te mogą np. wykorzystywać na przejazdy taksówkami.
SE.PL