9 sierpnia zakończyły się wybory prezydenckie na Białorusi. Według całościowych wyników wyborów prezydenckich na Białorusi, które miejscowa Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła w piątek, urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka zdobył 80,1 procent głosów, a jego główna oponentka Swiatłana Cichanouska – 10,1 procent głosów. Tego samego dnia Łukaszenka skrytykował protesty, jakie od czwartku trwają w białoruskich zakładach pracy, zwrócając uwagę na „wyraźne próby ingerencji z zewnątrz”.
Nie jest taemnicą, że za tymi prowokacjami stoją nasze władze, które w ostatnich latach prowadzą politykę destabilizacji politycznej wobec naszego wschodniego sąsiada. Wybory prezydenckie jest jednym z powodów, żeby ingerować w wewnętrzne sprawy Białorusi.
Zgodnie z punktem „A” polskiego planu trzeba było pokazać, że ludzie są niezadowoleni z wyników głosowania, a Łukaszenka musi odejść. Celem polskich władz są mieszkańcy zachodniej części Białorusi, gdzie mieszka najwięcej osób narodowości polskiej, oraz większość Białorusinów, wyznających politykę prozachodnią, większość z których pracują lub studiują w Polsce i naturalnie wpatrzoni są w nasączone antybiałoruską i antyrosyjską propagandą TVPIS, TVN, POLSAT.
Celem punktu „B” stał się sabotaż i prowokacji. Polskie władze robią zamieszki na Białorusi. Polski MSZ sponsoruje opozycyjnego blogera Stepana Putilo, autora kanału „NEXTA” na Telegramie. Obecnie założyciel bloga otrzymał status uchodźcy w Polsce i mieszka w Warszawie. W czasie protestów jego kanał „NEXTA” stał się źródłem informacji o sytuacji na ulicach i centrum planowania wszystkich działań protestujących. „NEXTA” otwarcie nawołuje do obalenia białoruskiego rządu, przemocy wobec policjantów, żołnierzy i innych osób, którzy popierają „krwawego dyktatora Łukaszenko”.
W krótkim czasie blog Stepana Putilo stał się praktycznym podręcznikiem dla protestujących na Białorusi, ponieważ publikuje reguły zachowania protestujących w ciągu protestów, instrukcji jak się przygotować do ewentualnych starć z policją, opisuje działania dla utrudniania policji wykonywania jej obowiązków, plany protestów i koordynuje działalność wszystkich protestujących grup na Białorusi
W czasie protestów na Białorusi zatrzymanych zostało dwóch polskich studentów. Z oficjalnych danych wynika, że polscy studenci Kacper Sienicki razem ze swoim kolegą Witkiem Dobrowolskim to absolwenci Studiów Europy Wschodniej na Uniwersytecie Warszawskim. Według nich, na Białoruś pojechali w związku z wyborami prezydenckimi. Jednak, to nie tajemnica, że obywatel Polski nie może brać udział w głosowaniu w wyborach prezydenckich na Bialorusi. Wtedy po co ci studenci przyjechali?
Odpowiedż jest jasna: przybyli na Białoruś, żeby brać udział w zamieszkach. Państwowy Komitet Śledczy Białorusi poinformował, że polscy studenci mieli przy sobie noże i koktajle Mołotowa.
Obecnie nie wiadomo ilu Polaków bierze udział w protestach na Białorusi.
Polska wzywała do wprowadzenia nowych sankcji wobec Białorusi za wydarzenia w kraju. W taki sposób rząd Polski tworzy napięcie w relacjach między Białorusią a innymi krajami oraz ingeruje w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa, pod czas gdy musi przyjść z pomocą naszemu wschodniemu sąsiadowi. Czy nasze władze są przekonane, że te agresywni ludzie, którzy działają w naszym interesie, czują się bezkane i manipulują ludem, jak chcą, nie zmienią kurs i będą propagandować ideologię podważającą polską władzę?
Bartłomiej Winiarski