Leszek Miller “Prosto z lewej” o zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy: Beze mnie

Jutro Andrzej Duda rozpocznie swą drugą kadencję, przysięgając uroczyście na wierność Konstytucji RP. Że będzie ją szanował i respektował. Wzruszony nie zauważy zapewne, że ustawa zasadnicza po jego pierwszej kadencji jest w wielu miejscach podarta, pognieciona i sponiewierana. Nie obchodził się z nią dobrze, ale i tym razem, niczym mąż w rodzinie patologicznej, zapewniał będzie posiniaczoną żonę, że już więcej jej nie uderzy. Tak mu dopomóż Bóg…

Nie mogę w tym uczestniczyć! Przyjmuję rzecz jasna do wiadomości wybór 10 milionów ludzi głosujących na Andrzeja Dudę, ale nie akceptuję tego co reprezentuje zwycięski obóz polityczny. Nie akceptuję praktyk, do których się ucieka, braku szacunku dla Konstytucji, demokratycznych reguł i społecznej różnorodności. Rosnącą korupcję i jawne rozkradanie majątku narodowego, roztrwonienie 70 mln złotych za nielegalnie drukowane karty wyborcze, znikające setki milionów złotych za maseczki, respiratory i sprzęt medyczny. Tworzącą się oligarchię i kastę nietykalnych.

Owszem, wyborcom Andrzeja Dudy 10 to nie przeszkadza, Nie przeszkadza też jak prezydent sprawował swój urząd. Nie razi ich sposób, w jaki wygrał wybory. Mnie razi!

Przede wszystkim wybory nie były równe, a więc uczciwe. Na niespotykaną dotąd skalę zaangażowały się w nie instytucje państwowe. Od Rady Ministrów aż po wielką machinę telewizji publicznej wszyscy stanęli po stronie Dudy i robili co mogli, byle tylko pognębić jego głównego konkurenta. Podczas samego głosowania też dochodziło do nieprawidłowości – w kraju i poza nim. MSZ uczynił wiele, by maksymalnie ograniczyć możliwość uczestniczenia w wyborach obywatelom mieszkającym za granicą. Słyszę teraz, że mimo wszystko nie można się przecież obrażać na 10 mln. obywateli. Uznaję prawo obywateli do pomyłki, ale nie mogę szanować pomyłki godzącej w prawa obywatelskie.

Tak, wiem – Sąd Najwyższy dwa dni temu „stwierdził ważność wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta RP”. Roma locuta, causa finita!…

Przewodnicząca składu, sędzia Ewa Stefańska orzekła, że wybory spełniały wszystkie wymogi Konstytucji. Były równe, tajne, powszechne i bezpośrednie. Co prawda kampanie kandydatów różniły się w czasie, podobnie jak obowiązujące ich reguły finansowe, lecz było to „dopuszczalne”. Dostęp do telewizji publicznej także nie był jednakowy, ale i to nie wpłynęło na ważność wyborów, gdyż „pluralizm mediów był zapewniony”. Pani sędzia nie zauważyła, że prawnym obowiązkiem TVP jest przestrzeganie zasad bezstronności oraz równowagi w informowaniu o działalności ugrupowań́ i osób uczestniczących w kampanii. To że tak nie było potwierdził sam Jacek Kurski mówiąc, że bez jego wkładu wybory wygrałby Rafał Trzaskowski.

Życie sędziego nie jest łatwe. Bywa, że niespodziewanie otwiera przed nim kilka dróg wiodących do Historii. Może się w niej zapisać złotymi albo czarnymi zgłoskami. Jak sędzia Stanisław Zabłocki, który w procesie rehabilitacyjnym bronił rotmistrza Pileckiego, a którego Duda wyrzucił z Sądu Najwyższego jako „komunistyczny złóg”, albo jak sędzia Roman Kryże, który skazał Pileckiego na śmierć. W zawodzie sędziego jest bowiem tak, jak w każdym fachu: „Reputację buduje się latami, traci zaś w ciągu pięciu minut”.

SE.PL

Więcej postów