PiS nielegalnie zrobił outsourcing wyborów prezydenckich. Najpierw pozbawił uprawnień profesjonalną PKW, a teraz bez podstawy prawnej zlecił organizację wyborów Poczcie Polskiej. Bez podstawy prawnej drukuje się też karty do głosowania i żąda spisów wyborców od samorządów. Bo tak chce centrala PiS. Piszemy krok po kroku: jak to się stało, a jak powinno być
PiS za wszelką cenę prze do korespondencyjnych wyborów prezydenckich 10 maja, mimo epidemii koronawirusa. Bo liczy, że te wybory w pierwszej turze wygra Andrzej Duda. Tyle, że wybory będą zorganizowane z pogwałceniem przepisów, dotychczasowych zasad i będzie można łatwo potem podważać ich wynik. A organizatorom tych wyborów będzie można stawiać w przyszłości prokuratorskie zarzuty.
Jak PiS zrobił zamach na PKW
Z organizacją wyborów PiS przyspieszył w tym tygodniu. W środę 22 kwietnia 2020 minister aktywów państwowych Jacek Sasin ogłosił, że Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych drukuje już karty do głosowania.
Zgodnie z pomysłem PiS karty te do wyborców rozniosą tysiące listonoszy z Poczty Polskiej. W środę wieczorem gruchnęła wiadomość, że Poczta zażądała od samorządów spisów wyborców. Poczcie są potrzebne dane i adresy wyborców, by wrzucić im do skrzynek pocztowych pakiety do głosowania.
Jak dalej będą wyglądały te wybory korespondencyjne nie wiadomo, bo PiS poinformuje o tym na kilka dni przed wyborami.
Informacja o rozpoczęciu druku kart do głosowania i żądaniu przez Pocztę spisów wyborców rozpętała polityczną burzę. Bo PiS zaczął przygotowania do wyborów nielegalnie i sam doprowadził do tego stanu.
W ubiegłym tygodniu prezydent podpisał drugą tarczę antykryzysową. PiS podczas prac w Sejmie dorzucił do niej przepis o PKW.
Na mocy tego przepisu PiS przeprowadził nielegalną zmianę zasad wyborczych – w trakcie trwającego procesu wyborczego pozbawił kluczowych uprawnień profesjonalną i jak dotąd apolityczną Państwową Komisję Wyborczą. PKW przez blisko 30 lat była gwarantem, że wybory będą przeprowadzone rzetelnie i niezależnie od polityków.
W drugiej tarczy antykryzysowej PiS pozbawił PKW prawa do druku kart do głosowania oraz odebrał prawo do organizacji wyborów dotychczasowym komisarzom wyborczym i komisjom wyborczym, nad którymi czuwa PKW.
PiS zlikwidował też głosowanie korespondencyjne dla seniorów i osób na kwarantannie, choć sam wcześniej je uchwalił. Rolę PKW przy tych wyborach sprowadzono więc jedynie do ogłoszenia wyniku wyborów.
To oznacza, że teraz nikt nie może w Polsce organizować wyborów prezydenckich, ani czynić do nich przygotowań. Bo nie ma pozwalających na to przepisów. PiS okroił uprawnienia PKW, bo forsuje specjalną ustawę, która wprowadza wybory korespondencyjne dla wszystkich dorosłych Polaków.
W tej ustawie daje uprawnienia do przeprowadzenia takich wyborów ministrowi Jackowi Sasinowi i Poczcie Polskiej. I nie chciał dublować uprawnień PKW i Sasina. Tyle, że ta ustawa nie została jeszcze uchwalona. Jest w Senacie i wróci do Sejmu na kilka dni przez wyborami. Więc obecnie ani Sasin, ani Poczta Polska nie mają żadnych uprawnień wynikających z prawa do przygotowania wyborów prezydenckich. Wyborów nie może też przygotować PKW.
Hermeliński: Poczta Polska nie może przygotowywać teraz wyborów i żądać spisu wyborców
Dlaczego więc zaczęto drukować karty do głosowania, a Poczta Polska żąda od samorządów spisów wyborców? Bo przygotowanie kart zlecił Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych premier. Mateusz Morawiecki zlecił też przygotowania do wyborów Poczcie Polskiej. Prawo wydawania poleceń państwowych spółkom dała premierowi w czasie epidemii tarcza antykryzysowa.
Tyle, że nadal nie ma przepisów zezwalających na przygotowanie wyborów korespondencyjnych oraz zezwalających na działania Sasina i Poczty.
„Nie ma podstawy prawnej do druku kart do głosowania. Bo ustawa o tym mówiąca jest w Senacie. Nawet jeśli jest to na polecenie premiera, to jego decyzja też musi mieć oparcie w prawie. Tak mówi artykuł 92 Konstytucji [artykuł ten mówi, że rozporządzenia są wydawane na podstawie ustaw – red.]. A ustawa, która wskaże jaki organ ma realizować wymienione w niej zadania jest dopiero w Senacie” – mówi OKO.press były szef PKW i sędzia TK w stanie spoczynku Wojciech Hermeliński.
Były szef PKW podkreśla też, że również Poczta Polska nie ma podstaw prawnych do żądania od samorządów spisów wyborców. Poczta powołuje się na artykuł z tarczy antykryzysowej mówiący, że może po takie spisy sięgać i do tej interpretacji przychyla się PKW w piśmie, które rozesłała do samorządów.
Ale jak mówi Wojciech Hermeliński Poczta obecnie w żaden sposób nie jest włączona w organizację wyborów, bo wprowadzi to dopiero ustawa, która jest w Senacie. „Na dziś nie ma też żadnej mowy o głosowaniu korespondencyjnym, bo nie przewiduje tego żaden obowiązujący przepis” – zaznacza Wojciech Hermeliński.
Organizacje pozarządowe apelują do obywateli: pilnujcie swoich danych osobowych
Podobnie jak Hermeliński uważa wielu prawników, samorządowców i organizacje pozarządowe. Wspólne stanowisko w tej sprawie opublikowały Sieć Obywatelska Watchdog Polska, Fundacja Panoptykon, Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Fundacja Batorego.
Organizacje apelują do urzędników samorządowych o nieprzekazywanie danych Poczcie Polskiej. „Póki ustawa o wyborach korespondencyjnych nie została przyjęta, Poczta nie jest organizatorem wyborów, a polecenia premiera nie mogą być podstawą przetwarzania list wyborców. Żądanie Poczty Polskiej jest niezgodne z prawem, a urzędy nie powinny go realizować” – apelują do samorządów organizacje.
„Poczta Polska działa na podstawie decyzji premiera, który wezwał Pocztę do podjęcia przygotowań do przeprowadzenia wyborów. Jednak w demokratycznym państwie decyzje prezesa Rady Ministrów nie są samodzielnym źródłem prawa. Premier nie może dowolnie powierzać Poczcie Polskiej zadań wiążących się z przetwarzaniem danych osobowych obywateli i ingerencją w ich prywatność” – mówi Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
„Zgodnie z art. 51 ust. 5 Konstytucji RP zasady i tryb gromadzenia oraz udostępniania informacji określa ustawa. Oznacza to, że tylko w drodze ustawy można zobowiązać organy administracji do przekazywania innym podmiotom danych osobowych” – dodaje dr Paweł Litwiński, specjalista z zakresu ochrony danych osobowych.
I jeszcze jeden głos: – „Poczta Polska łamie prawo, żądając danych. Złamią je także samorządowcy, jeśli te dane przekażą bez podstawy prawnej” – wyjaśnia prezes Watchdog Polska Szymon Osowski.
Organizacje podpowiadają też obywatelom, żeby wzięli sprawy w swoje ręce. Mogą zadzwonić do urzędu gminy z pytaniem, czy przekazano Poczcie Polskiej spis wyborców. Jeśli okaże się, że tak – zażądać od Poczty usunięcia tych danych, a o naruszeniu zawiadomić Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Organizacje poinformowały już o sprawie Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Podobną opinię dotyczącą żądań Poczty Polskiej wydała Fundacja Krakowski Instytut Prawa, w której są prawnicy z UJ. Napisali oni m.in., że „Polecenie przekazania Poczcie Polskiej S.A. spisu wyborców zawierających dane wszystkich wyborców, celem organizacji wyborów korespondencyjnych, w stanie prawnym na dzień 23 kwietnia 2020 r. nie posiada podstawy prawnej i może nosić znamiona przestępstwa. Przestępstwem może być także przekazanie spisu wyborców (informacji chronionych) podmiotowi nieuprawnionemu”.
Do bojkotu żądań Poczty zachęca ponadto samorządy Związek Miast Polskich, który również uważa, że nie ma podstaw prawnych by Poczta żądała spisu wyborców. Tym bardziej, że maile z takim żądaniem nie są podpisane. I nie wiadomo jak spisy miałyby być przekazywane, by tysiące danych osobowych nie dostały się w niepowołane ręce.
Prezydenci Krakowa, Rzeszowa, Warszawy, czy Opola już zapowiedzieli, że nie udostępnią spisów wyborców. A prezydenci Gdańska i Sopotu zapowiedzieli zawiadomienie do prokuratury.
Jak PiS obłaskawi listonoszy
Chaos wyborczy jaki zafundował Polakom PiS będzie się pogłębiał. Bo nadal nie wiadomo czy Poczcie uda się na czas roznieść wszystkim wyborcom pakiety wyborcze. Pakiety mają być roznoszone na kilka dni przed wyborami.
PiS znalazł jednak sposób na zgaszenie rodzącego się buntu listonoszy. Jak pisała Wirtualna Polska i Wyborcza.pl, listonosze mają dostać specjalną premię – dodatkowo 1,5 – 2 zł od każdego pakietu. Poczta ma też zatrudnić nowe osoby na umowę zlecenie. Listonoszom mają towarzyszyć bliżej nie sprecyzowani „ochotnicy”, których rolą ma być pilnowanie, by pakiety zostały dostarczone.
Nadal jednak nie wiadomo jak będą zbierane głosy. Padły pomysły by urny porozstawiać po gminach. Ale nie wiadomo gdzie staną (przed lokalami wyborczymi?) i kto ich będzie pilnował. Wojsko, policja, WOT?
Głosy mają liczyć nowe gminne komisje – tak zakłada ustawa która znajduje się w Senacie.
Plan PiS zakłada się na tym, że uda się tę ustawę w Sejmie uchwalić na kilka dni przed wyborami. Dlatego już teraz bez podstawy prawnej zlecono przygotowania do wyborów.
Tyle, że cały plan się rozsypie jeśli posłowie związani z partią Jarosława Gowina zagłosują przeciw tej ustawie. I wtedy żadnych wyborów w maju nie będzie.
Co zrobi zmarginalizowana PKW
W piątek 24 kwietnia w sprawie wyborów korespondencyjnych spodziewane jest stanowisko PKW. PiS tak zmienił przepisy, że większość jej obecnego składu wybrał Sejm (opozycja też ma w niej swoich przedstawicieli).
Do tej pory PKW stał na stanowisku, że wyborów w maju z powodu epidemii koronawirusa nie da się przeprowadzić, a jeśli się odbędą to nie będą one odzwierciedlać woli Polaków. PKW wydał w tej sprawie dwa komunikaty.
Wyborcza.pl napisała jednak, że w PKW jest teraz spór o to czy poprzeć wybory korespondencyjne. Decydujący ma być głos szefa PKW, sędziego NSA Sylwestra Marciniaka, który ma przychylać się do tego by takie wybory poprzeć, choć wcześniej to on podpisał dwa komunikaty za tym, by wybory odwołać.
Poparcie tych wyborów przez PKW będzie jednak oznaczało totalną kapitulację tej instytucji, zwłaszcza w sytuacji, gdy PiS mocno okroił jej kompetencje i sprowadził jej rolę w wyborach prezydenckich jedynie do ogłoszenia wyniku.
Były szef PKW Wojciech Hermeliński w rozmowie z OKO.press podkreśla, że zmiana reguł wyborczych (wprowadzenie powszechnych wyborów korespondencyjnych) i zmiana zasad organizacji wyborów (zlecenie ich Sasinowi) na pół roku przed wyborami jest sprzeczna z orzecznictwem TK.
„To jest nielegalne pozbawienie uprawnień PKW. Tak się nie robi w trakcie wyborów. Owszem ustawodawca może zmieniać zasady organizacji wyborów, ale nie tuż przed ich finałem. To narusza zasady niezależności i neutralności organów wyborczych, które są zapisane w wytycznych Komisji Weneckiej. Najpierw wyrzucono z niej większość sędziów [zrobił to PiS, który sędziów zastąpił osobami wybieranymi przez Sejm – red.], a teraz odsuwa się PKW, z której została wydmuszka” – mówi OKO.press Wojciech Hermeliński.
Podkreśla, że wynik tych wyborów z wielu powodów będzie można kwestionować w protestach wyborczych. Bo obywatel przed wyborami nie wie oficjalnie na kogo ma głosować, gdzie ma głosować i w jaki sposób. Nie ma równej kampanii wyborczej, a wyborcy za granicą będą mieli utrudnione oddanie głosu.
W przyszłości w grę będzie też wchodziła odpowiedzialność karna osób, które organizowały te wybory i podejmowały decyzje bez podstawy prawnej.
Już takie zawiadomienia wpływają do prokuratury. Jak poinformowała w czwartek 23 kwietnia Wyborcza.pl do prokuratury wpłynęło zawiadomienie obywatela na organizację wyborów w czasie epidemii, co może narażać wyborców na zarażanie wirusem.
Odważna prokurator z Warszawy wszczęła śledztwo. Ale po kilku godzinach PAP podał informację, że sprawę umorzono, bo nie jest jeszcze znany wynik wyborów. Można założyć, że błyskawiczna decyzja o umorzeniu to efekt interwencji przełożonych, wszak na czele prokuratury stoi Zbigniew Ziobro, który jest członkiem rządu prącego do wyborów 10 maja.