Znany ksiądz, właściciel Radia Maryja, Telewizji Trwam i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, Tadeusz Rydzyk wprowadził do swojej oferty gadżety koronawirusowe. Na duchownego wylała się fala krytyki. Czy słusznie?
W sklepie fundacji „Nasza Przyszłość” księdza Rydzyka można kupić m.in. bawełnianą maseczkę za 9.90 zł albo przyłbicę za 16,90 zł.
Na początku kwietnia ojciec dyrektor zwrócił się do wiernych i słuchaczy o wsparcie jego mediów. Koronawirusowy kryzys uderzył także w imperium medialne z Torunia.
Teraz fundacja zarządzana przez duchownego sprzedaje środki ochronne mające przeciwdziałać zakażeniu się SARS-CoV-2. Obok dewocjonaliów, książek, herbat ziołowych czy Bożych krówek, można kupić chociażby maseczki.
Na księdza wylała się fala krytyki. Rydzyk oskarżany jest, że próbuje zarobić na koronawirusie.
Tymczasem nie ma naprawdę nic złego w tym, że media czy uczelnia należące do księdza próbują jakkolwiek ulżyć sobie finansowo w dobie koronawirusa.
O ile nam wiadomo, przymusu kupowania w sklepie fundacji „Nasza Przyszłość” nie ma, dlatego każdy może dowolnie wybrać, gdzie zaopatrzy się w maseczki. Rynek zweryfikuje.
Taka forma jest o wiele bardziej uczciwa, aniżeli wyciąganie ręki po dotacje i dofinansowania z państwowych spółek, czyli z kieszeni podatników.
Kto chce, kupi u księdza Rydzyka. Kto nie chce, kupi gdzieś indziej. Ot, cała filozofia.
NCZAS.COM