W piątek, brytyjski oddział Agencji Prasowej Reuters poinformowała o kolejnych zgonach pacjentów zarażonych koronawirusem. W ciągu ostatniej doby w tamtejszych szpitalach zmarło 847 osób.
Jak podaje w piątek Agencja Prasowa Reuters , liczba osób zmarłych z powodu koronawirusa w ciągu doby wzrosła o 847 przypadków. Ministerstwo zdrowia przekazało, że łączna ilość ofiar śmiertelnych wynosi 14 576. Do tej pory w Wielkiej Brytanii testy przeszło 341 551 osób z czego u 108 692 wykazały one obecność wirusa.
Anthony Costello, profesor Międzynarodowego Instytutu Zdrowia Dziecka w rozmowie z Reutersem stwierdził, że Wielka Brytania spóźniła się wprowadzaniem wszelkich obostrzeń.
„Gdzie system popełnił błędy, które poprowadzą prawdopodobnie do najwyżej ilości śmierci w Europie? Musimy zmierzyć się z faktem, że byliśmy za wolni, byliśmy za wolni w wielu punktach” – przekazywał. „Jednak ciągle możliwe jest, że będziemy dobrze przygotowani na drugą falę wirusa”.
Wielka Brytania ma piątką największą liczbę oficjalnych ofiar śmiertelnych COViD-19. Wyprzedzają ją tylko Stany Zjednoczone, Włochy, Hiszpania i Francja. Reuters zwrócił uwagę, że dotyczy to jedynie zgonów potwierdzonych oficjalnie przez służby zdrowia.
Zdaniem profesora liczba ofiar śmiertelnych w Zjednoczonym Królestwie może sięgnąć do 40 000 przypadków i może spowodować to nabycie odporności jedynie przez 10% do 15%.
Skrytykował tym samym całą ideę nabywania odporności zbiorowej. „Pomysł nabywania przez obywateli odporności zbiorowej wymagałby przynajmniej sześciu fal zakażeń żeby osiągnąć przynajmniej współczynnik 60%”.
Jak przekazywaliśmy , Pięciu naukowców z Harvard T.H. Chan School of Public Health w opublikowanym we wtorek na łamach renomowanego czasopisma „Science” artykule twierdzi, że rozprzestrzeniający się na świecie koronawirus w najbliższych czterech latach może pojawić się na większą skalę ponownie. Oznacza to, że będzie on stanowić zagrożenie nawet do 2024 roku, co grozi wybuchem kolejnej epidemii.
Zobacz też: Szumowski: z epidemią będziemy żyć nawet ponad 1,5 roku, dopóki nie będzie szczepionki
Kresy.pl/Reuters