FAŁSZYWI bohaterowie Ukrainy

FAŁSZYWI bohaterowie Ukrainy

Samobójcy, ofiary czynów czysto kryminalnych, ofiara błędu lekarskiego oraz osoby zmarłe w nieustalonych okolicznościach zostały wliczone przez poprzedniego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę do grona „Bohaterów Ukrainy” za udział w tzw. „rewolucji godności” na kijowskim Majdanie. Mają one na Ukrainie swoje tablice pamiątkowe, organizuje się na ich cześć uroczyste akademie, w szkołach dzieci uczą się o nich wierszy.

Były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko w trakcie swojej kadencji nagrodził pośmiertnie najwyższym ukraińskim tytułem „Bohatera Ukrainy” 112 osób za udział w krwawych wydarzeniach na przełomie 2013 i 2014 roku, które doprowadziły do obalenia prezydenta Wiktora Janukowycza. To tak zwana „Niebiańska Sotnia” – rzekomo setka zamordowanych przez „reżim Janukowycza”, bohaterowie pomajdanowej Ukrainy czczeni jako męczennicy sprawy narodowej. W Kijowie ma powstać na ich cześć gigantyczny kompleks pomnikowy, który całkowicie zmieni wygląd centrum ukraińskiej stolicy. Stawia się im pomniki, nazywa się na ich cześć ulice, tworzy dzieła sztuki, wydaje książki. Założono kilka stron internetowych opisujących żywoty tych współczesnych ukraińskich świętych. Zagraniczne delegacje odwiedzające Kijów oraz przedstawiciele placówek dyplomatycznych oddają im cześć w miejscach, gdzie oddali swoje życie. Jednak mit o „Niebiańskiej Sotni” skonfrontowany z oficjalnymi materiałami wygląda znacznie mniej heroicznie.

Na podstawie dokumentów prokuratorskich i sądowych dwoje byłych członków ukraińskich władz z czasów rządów Janukowycza – Ołena (Jelena) Łukasz i Andrij Portnow – ustaliło, że w przypadku kilkudziesięciu z osób nagrodzonych przez Poroszenkę istnieją wątpliwości co do „heroicznej” wersji ich śmierci. Ich wspólny artykuł na ten temat pt. „Masowe fałszerstwa w spisie Niebiańskiej Sotni. Oficjalna interpretacja i prawdziwe fakty” ukazał się w poniedziałek na portalu informacyjnym Strana.ua.

Łukasz i Portnow podzielili opisywane przypadki na kilka grup. Pierwsza to według nich osoby „z niewiadomego powodu wliczone do spisu +Niebiańskiej Sotni+”.

W grupie tej znalazła się Olga Bura, kobieta pomagająca przy pracach w kuchni Majdanu. Według wersji heroicznej „zmarła w kijowskim szpitalu 10 marca 2014 z powodu rany otrzymanej na Majdanie”. Tymczasem, jak wynika z ekspertyzy lekarskiej ws. jej zgonu, Bura zmarła w wyniku wstrząsu anafilaktycznego po zastrzyku wykonanym jej przez medyka z Majdanu, który próbował leczyć u Burej zakażenie palca. Jak podał współpracujący z Jeleną Łukasz znany ukraiński wideobloger Anatolij Szarij, według ustaleń prokuratury zakażenie palca u Burej było konsekwencją skaleczenia podczas otwierania konserwy.

Olga Bura, osoba ze stwierdzonym upośledzeniem umysłowym, nie umiejąca czytać i pisać, ma obecnie tablicę upamiętniającej ją jako „Bohatera Ukrainy” na szkole w swojej rodzinnej miejscowości.

Kolejna osoba z tej grupy to Serhij Didycz – dowódca sotni „Swobody” z Majdanu, który zginął 18 lutego 2014 roku w Kijowie przejechany przez ciężarówkę podczas starć z funkcjonariuszami jednostki specjalnej Berkut. Problem polega na tym, że ciężarówką kierował… inny aktywista Majdanu Leonid Bibik. Według wątpliwej wersji „majdanowców” Bibik usiłował ciężarówką „wyrwać się z okrążenia”, według Łukasz i Portnowa – próbował rozjeżdżać funkcjonariuszy, lecz zamiast nich przejechał Didycza. Zanim wyszło to na jaw, jedna z heroicznych wersji śmierci Didycza mówiła o tym, że „granat rozerwał się przy szyi Serhija i rozerwał arterię”.

Didycz został pośmiertnie nagrodzony tytułem „Bohater Ukrainy”, jego zabójca na mocy amnestii ogłoszonej dla „majdanowców” został uniewinniony. Ukraiński wymiar sprawiedliwości skazał natomiast w 2016 roku na 5 lat w zawieszeniu berkutowca Andrija Jefimina, który jakoby uderzeniem pałką miał przyczynić się do tego, że Didycz wpadł pod ciężarówkę. Jednak jak widać na nagraniu opublikowanym przez Anatolija Szarija, berkutowiec nie zdążył uderzyć Didycza – uprzedził go pędzący pojazd (Przejechanie Didycza od minuty 7:20 nagrania. Uwaga: drastyczne!). Według ustaleń Łukasz i Portnowa Jefimin przyznał się do winy w tej sprawie, by uniknąć „aresztu wydobywczego”. Co ciekawe, jak ustalili Łukasz i Portnow, Didycz widnieje jako poszkodowany w sprawie karnej wytoczonej jeszcze jednemu berkutowcowi – Wiktorowi Szapowałowi.

Kolejną ofiarą Majdanu zabitą nie przez berkutowców, lecz przez majdanowców, wydaje się być Wiktor Prochorczuk, nagrodzony tytułem „Bohater Ukrainy” za „obywatelską odwagę, patriotyzm, bohaterską obronę konstytucyjnych zasad demokracji, praw i wolności człowieka oraz poświęcenie dla narodu ukraińskiego”. Znaleziono go 19 lutego 2014 roku w centrum Kijowa z poderżniętym gardłem. Jak wynika z akt znajdujących się w peczerskim rejonowym sądzie Kijowa, „według wstępnych danych zamieszani w zabójstwo W. A. Prochorczuka i świadkami tego przestępstwa mogą być członkowie organizacji +UNSO+” – skrajnie ukraińskiej organizacji nacjonalistycznej, do której Prochorczuk należał. Według Łukasz i Portnowa ukraińscy śledczy dysponują nazwiskami możliwych zabójców Prochorczuka.

Wiaczesław Worona także został zaliczony do „Niebiańskiej Sotni” i w listopadzie 2014 roku pośmiertnie otrzymał tytuł „Bohatera Ukrainy” od prezydenta Poroszenki. Jak twierdzi jeden z portali gloryfikujących Majdan, Worona 18 lutego 2014 roku miał zostać ciężko ranny podczas walk z „tituszkami” w Parku Maryńskim i zmarł 9 marca 2014 nie odzyskując przytomności. Jednak jak wynika z akt procesu jego zabójcy, Worona zginął w Kijowie podczas libacji alkoholowej, która nie miała nic wspólnego z Majdanem. Co ciekawe, zabójca Worony został skazany w lipcu 2014 roku, a więc ukraińskie władze co najmniej 4 miesiące przed uznaniem Worony za „Bohatera Ukrainy” wiedziały, że nie miał on nic wspólnego z Majdanem.

Członka „Samoobrony Majdanu” Wołodymyra Naumowa znaleziono martwego 18 lutego 2014 roku na Wyspie Truchanowskiej na Dnieprze w Kijowie. „Został porwany i pobity” – twierdzi strona internetowa nebesnasotnya.com. Jednak zdaniem śledczych Naumow popełnił samobójstwo skacząc z mostu do rzeki. We krwi miał prawie 2,6 promila alkoholu. Od listopada 2014 roku jest „Bohaterem Ukrainy”, na szkole podstawowej, do której uczęszczał, ma tablicę pamiątkową.

Jedna z najbardziej dziwacznych historii wiąże się z innym „Bohaterem Ukrainy” – Bohdanem Kałyniakiem. Według wersji kanonicznej w styczniu 2014 roku został na Majdanie oblany wodą z armatki wodnej, zaziębił się i w konsekwencji zmarł w szpitalu w Iwano-Frankiwsku. Problem polega na tym, że dokumenty śledztwa ws. jego śmierci mówią o tym, że Kałyniak zmarł w szpitalu… psychiatrycznym, gdzie został przymusowo umieszczony, a przyczyną śmierci była choroba trzustki. Mężczyzna faktycznie brał przez 4 dni udział w Majdanie, z którego w styczniu 2014 roku wrócił do rodzinnej Kołomyi z wyraźnie rozwiniętą chorobą psychiczną. „Pacjent jest niespokojny, ciągle w ruchu, przemieszcza się z jednego łóżka na drugie, zdejmuje pościel, szuka czegoś pod łóżkami. Nie tłumaczy swojego zachowania, niespokojny” – stwierdzono w ekspertyzie lekarskiej nt. jego zdrowia. Mówił też lekarzom, że zna „tajne informacje o Majdanie”, które może ujawnić jedynie w rozmowie w cztery oczy. Jak wynika z publikacji Anatolija Szarija, ekspertyzy wykluczyły, że śmierć Kałyniaka miała cokolwiek wspólnego z jego pobytem na Majdanie.

W ukraińskiej Wikipedii w haśle o Bohdanie Kałyniaku można nawet przeczytać wiersz o nim. „W styczniowe mrozy oblany wodą / Niepokorny duchem, nie dbał o siebie / Nie zatrzymały go ni kule ni zimno / Był chory na narodowy los / W śmiertelnym ogniu zaginęły słowa: / «Ukraina nie umarła… Ukraina żyje…»” – brzmi fragment utworu.

Kolejny „Bohater Ukrainy” Wiktor Czerneć w ogóle nie był na kijowskim Majdanie. Zginął 19 lutego 2014 roku w miejscowości Podibna 190 km od Kijowa, gdzie wraz z grupą innych osób uczestniczył w blokadzie szosy Odessa-Kijów. Aktywiści zatrzymywali samochody w celu zapobieżenia przedostania się „tituszek” z Odessy do Kijowa. Z materiałów zebranych przez Anatolija Szarija wynika, że uczestnicy blokady rzucali koktajlami Mołotowa w pojazdy, które nie zatrzymywały się do „kontroli”, a niektórych z zatrzymanych bito. Czerneć został potrącony ze skutkiem śmiertelnym przez samochód terenowy Nissan, którego kierowca nie chciał się zatrzymać. Ukraińskie władze wytoczyły kierowcy Nissana sprawę o… naruszenie zasad ruchu drogowego, ponieważ Czerneć miał znajdować się na przejściu dla pieszych.

Kolejna „dziwna” sprawa opisana przez Łukasz i Portnowa, a także blogera Szarija, to historia Tarasa Słobodiana. Według „heroicznej” wersji Słobodian uczestniczył w protestach na Majdanie, gdzie „zaginął”. Jego pozbawione lewej ręki ciało zostało znalezione w marcu 2014 roku w lesie 300 km od Kijowa. Jednak według Szarija powołującego się na dokumenty sądowe, biegły sądowy stwierdził, że Słobodian najpewniej popełnił samobójstwo w sierpniu 2013 roku, a więc jeszcze przed wybuchem Majdanu. Łukasz i Portnow twierdzą, że dokumenty sądowe mówią o październiku 2013 roku, jako dacie jego śmierci, a więc także przed Majdanem. Dopiero na wniosek ojca zmarłego komisja ekspercka zmieniła datę śmierci Tarasa Słobodiana na grudzień 2013 roku, co teoretycznie pozwala wiązać go z Majdanem. Jednak jak twierdzą Łukasz i Portnow, a także Szarij, nie ma żadnych dowodów, że Słobodian uczestniczył w kijowskich protestach. Słobodian jest „Bohaterem Ukrainy”; ma w rodzinnym Tarnopolu co najmniej dwie tablice pamiątkowe.

W listopadzie 2014 roku Petro Poroszenko nagrodził tytułem „Bohatera Ukrainy” Mychajła Kostyszyna. Mężczyzna rzekomo był na Majdanie ciężko pobity, a zmarł 27 stycznia 2014 w szpitalu we… Lwowie. Z materiałów lwowskiego sądu wynika jednak, że Kostyszyn zmarł w wyniku tępego urazu brzucha odniesionego w niewyjaśnionych okolicznościach w autobusie we wsi Hamalijiwka (d. Żydatycze) w obwodzie lwowskim. Jego krajanie nagrodzili go tablicą pamiątkową na fasadzie szkoły w Strutynie Niżnym.

Kolejne z zakwestionowanych przez Łukasz i Portnowa przypadków, to zmarli z nieznanych przyczyn, zmarli na zapalenie płuc, z wychłodzenia, na serce, ewentualnie osoby zmarłe w wyniku pobicia, lecz nie uczestniczące w protestach.

Autorzy artykułu w Strana.ua zakwestionowali też zaliczenie do „Niebiańskiej Sotni” czterech osób, które, jak się wydaje, zginęły w związku z rewolucją na Ukrainie, ale nie na kijowskim Majdanie, lecz w innych miejscowościach Ukrainy. To Dmytro Czerniawski, Wołodymyr Rybak, Jurij Poprawka i Wasyl Serhijenko.

W sumie Jelena Łukasz i Andrij Portnow zakwestionowali 36 przypadków przyznania tytułu „Bohater Ukrainy”.

Osobna grupa „Bohaterów Ukrainy” ujęta w ich artykule to 69 ludzi, którzy zginęli na Majdanie od postrzałów. Jak wskazali Łukasz i Portnow, mimo upływu 6 lat nie zapadł żaden wyrok w tej sprawie. „Kanoniczna” wersja ich śmierci mówi o tym, że zostali zastrzeleni przez funkcjonariuszy Berkutu. Jednak w styczniu 2015 roku pierwsze ekspertyzy balistyczne wykluczyły, że kule wyjęte z ciał 17 zabitych pasują do jakiegokolwiek karabinu będącego na stanie tej jednostki. Co więcej, jak ustalił dr Iwan Kaczanowski z Uniwersytetu w Ottawie, ekspertyzy wykazały, iż strzały padały z góry pod dużym kątem, co wykluczało winę berkutowców. W połowie grudnia 2015 roku, tuż przed końcem śledztwa, śledczy przeprowadzili ponowne badania balistyczne, które przypisały kule, które zabiły bądź raniły część z ofiar, do broni Berkutu. Stało to w sprzeczności z poprzednimi badaniami. W wyniku kwestionowania przez obronę tych ekspertyz na przełomie 2016 i 2017 roku sąd nakazał wykonanie ponownych ekspertyz, które mają ustalić, skąd i pod jakim kątem strzelano do ofiar. Badania te nie zostały ukończone do dnia dzisiejszego.

W międzyczasie sąd stopniowo wypuszczał z aresztu oskarżonych o zbrodnię na Majdanie „berkutowców”, a także snajpera innego oddziału specjalnego – Omegi uznając, że nie ma przeciwko nim wystarczających dowodów winy. Ostatecznie wszystkich zwolniono w grudniu 2019 roku w ramach „wymiany jeńców” z separatystami i Rosją. Dwóch z tych „berkutowców” wróciło na Ukrainę ogłaszając, że chcą dalej brać udział w procesie, żeby udowodnić swoja niewinność.

Ostatnio prokurator generalny Ukrainy Rusłan Riaboszapka przyznał, że śledztwo ws. Majdanu znajduje się w „bardzo trudnej” sytuacji, ponieważ „niektóre materiały po prostu zniknęły, w innych momentach dochodzenie było po prostu sabotowane”. Wiele mówiącą odpowiedź Riaboszapka dał na pytanie o to, czy przekazanie „berkutowców” separatystom, nie utrudni śledztwa. Według niego to nie jest kluczowa sprawa a sąd może wydać wyrok pod ich nieobecność. „Jest jeszcze jedno pytanie: dlaczego ci oskarżeni przebywali w areszcie przez 4 lata bez wyroku sądu, jak długo ten proces będzie trwał i ile jeszcze oni siedzieliby bez uznania ich winnymi przez sąd”– mówił Riaboszapka.

Łukasz i Portnow w swoim artykule zwrócili też uwagę, że znaczna część zastrzelonych na Majdanie zginęła od kul o kalibrze, który w ogóle nie był na wyposażeniu Berkutu. Dotyczy to też osób postrzelonych ze śrutu, w tym Michaiła Żyzniewskiego, Białorusina zastrzelonego 22 stycznia 2014 roku w Kijowie podczas starć z Berkutem. Pierwsza ekspertyza wykazała, że Żyżniewski został zabity strzałem z bliska, co świadczyło, że musiał zostać zabity przez swoich. Podobne wątpliwości dotyczą śmierci innych wczesnych ofiar wydarzeń na Majdanie – Siergieja Nigojana i Romana Senyka. Jak to było w innych przypadkach, ukraińska prokuratura z czasów prezydentury Poroszenki i na to znalazła wyjaśnienie – Żyzniewski, Nigojan i Senyk jakoby zostali zabici „albo przez prowokatorów, albo przez przebranych funkcjonariuszy”. Jednak winnych ich śmierci do tej pory nie wskazano.

Ustalenie, kto zabił pierwsze ofiary Majdanu, ma szczególne znaczenie, ponieważ takie wydarzenia przyczyniały się do zaostrzania konfliktu i zmniejszały szanse na jego pokojowe zakończenie. Dotyczy to nie tylko zabójstw, ale także pobić. Warto przypomnieć pobicie aktywistki Tetiany Czornowoł, o które obóz Majdanu oskarżył służby bezpieczeństwa, podczas gdy prokuratura postawiła zarzuty kryminalne osobom niezaangażowanym politycznie. Jeszcze głośniejszym przypadkiem było „porwanie” i „torturowanie” Dmytra Bułatowa, również zrzucone na „siepaczy Janukowycza”. Z czasem okazało się, że porwanie Bułatowa było sfingowane.

Jak wielokrotnie pisały Kresy.pl, badający sprawę wydarzeń na Majdanie dr Iwan Kaczanowski uważa, że masakra na Majdanie była operacją typu „false flag” (pod przykryciem) dokonaną przez grupę związaną z obozem ówczesnej opozycji, a nie siły wierne prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi. W jego opinii chodziło o skompromitowanie ówczesnego obozu władzy na Ukrainie przez przypisanie mu odpowiedzialności za jak największą liczbę ofiar. Z tego m.in. powodu już dniu pogrzebu ofiar masakry ukuto termin „Niebiańska Sotnia”, mimo iż zabitych było w sumie kilkudziesięciu a nie stu. W swoim artykule nawiązali do tego także Łukasz i Portnow.

„Potrzebna była dłuższa lista ofiar? Większa? Potrzebnych było minimum stu zmarłych? Na przykład +niebiańska pięćdziesiątka+nie brzmiałoby już tak dźwięcznie?” – napisali autorzy artykułu w Strana.ua.

Jak pisaliśmy, po przejęciu władzy na Ukrainie przez obóz Wołodymyra Zełenskiego do ukraińskich mediów zaczęły wyciekać nieznane do tej pory materiały z postępowań prokuratorskich i sądowych potwierdzające udział w strzelaninie na Majdanie tzw. lwowskiej sotni – oddziału kilkudziesięciu ludzi uzbrojonych w broń palną pod wodzą nacjonalistycznego aktywisty Wołodymyra Parasiuka. Od otwarcia ognia do funkcjonariuszy przez tę grupę rozpoczęła się strzelanina 20 lutego 2014 roku – w dniu, gdy na Majdanie zginęło najwięcej ludzi. We wtorek Strana.ua opublikowała listę 34 nazwisk członków tego oddziału pochodzącą z materiałów śledztwa.

W poniedziałkowej publikacji Strana.ua zacytowano fragment jednego z projektów aktu oskarżenia wobec tych ludzi: „Grupa ludzi – mieszkańców obwodu lwowskiego, nie rozumiejąc celu protestów, które nie miały na celu obalenia systemu konstytucyjnego, ale jego ochronę, postanowiła zapobiec tym negocjacjom i osiągniętym porozumieniom [z obozem prezydenta Janukowycza – red.], popełniając zamach przy użyciu broni palnej na życie funkcjonariuszy organów ścigania…” – napisano w materiałach prokuratury.

Pociągnięcie tych ludzi do odpowiedzialności nie jest na Ukrainie możliwe, ponieważ zostali objęci amnestią.

Wyniki ustaleń Jeleny Łukasz, Andrija Portnowa i Anatolija Szarija dr Kaczanowski podsumował w mediach społecznościowych. „… protestujący, którzy zostali zabici przez innych protestujących, zmarli w wyniku niezwiązanych [z Majdanem] zabójstw, problemów zdrowotnych oraz samobójstw, otrzymali tytuły Bohaterów Ukrainy a ich śmierć została fałszywie przypisana siłom rządowym przez reżim Majdanu i media” – stwierdził naukowiec z Ottawy.

Jednak nie tylko przyczyny polityczne mogą stać za wliczeniem przypadkowych osób do spisu „bohaterów Majdanu”. Pomajdanowa Ukraina wypłaca sowite sumy poszkodowanym oraz rodzinom zabitych. W przypadku śmierci wypłata taka dla bliskich ofiary sięga zawrotnej dla przeciętnego Ukraińca kwoty miliona hrywien. Nic dziwnego, że jeszcze kilka lat po wydarzeniach w Kijowie na Ukrainie pojawiali się ludzie, którzy „przypominali sobie” o obrażeniach odniesionych na Majdanie.

KRZYSZTOF JANIGA, KRESY.PL

Więcej postów