Europejscy liderzy bezwzględnie walczą między sobą o to jak załatać dziurę w budżecie Unii, która powstała po wyjściu z niej Wielkiej Brytanii – informuje dziennik „The Guardian”. Bruksela pomimo utraty wielkiego płatnika chce zwiększyć swój budżet na lata 2020 – 2027 o 25%.
Po Brexicie pozostaje dziura w rocznym budżecie Unii w wysokości 12 miliardów euro. Wielka Brytania była po Niemczech największym płatnikiem netto do wspólnotowej kasy.
Teraz tych pieniędzy zabraknie, a mimo to eurokraci planują zwiększenie unijnego budżetu na perspektywę 2020 – 2027 o 25% – do 1,25 biliona euro. Bruksela najbardziej liczy na najbogatsze państwa – Danię i Holandię, ale te nie kwapią się ze zwiększaniem swych składek.
Jak pisze brytyjski dziennik „The Guardian” jego anonimowy rozmówca – wysoki urzędnik UE mówi, iż eurokraci walczą o pieniądze jak „jak fretki w worku”, czy jak buldogi pod dywanem.
– Nie spodziewamy się, by w czasie negocjacji państwa członkowskie były szczęśliwe. Nie wiemy tylko jaki będzie poziom tego niezadowolenia – mówi.
Skonfliktowane są nie tylko poszczególne państwa, ale też sami unijni urzędnicy. Ci z frakcji „oszczędnych” twierdzą, że nie ma najmniejszych szans na zwiększanie składek, a co za tym idzie unijnego budżetu.
W grę wchodzą duże cięcia, zwłaszcza, że Bruksela, marzy o stworzeniu własnej armii. Co więcej – ogromne mają być koszta nowej „zielonej ” polityki energetycznej. Na dodatek część europejskich przywódców, jak chociażby Merkel, chciałaby rozszerzenia Unii o 2 ubogie państwa bałkańskie – Albanię i Północną Macedonię. Nikt nie kwapi się do ponoszenia dodatkowych kosztów.
Wyjątkiem jest Macron, który snuje swe własne plany o imperialnej i federalnej Europie. No i nadgorliwy rząd PiS z Morawieckim na czele, który również chciałby, by Polacy płacili więcej na Brukselę.