Nowy dylemat Tuska. Będzie miał w EPL trudne zadanie. Znalazł się między młotem a kowadłem

dylemat Tuska

Z powodu Viktora Orbana Donald Tusk jako nowy szef eurochadeków znalazł się między młotem a kowadłem.

Wybory nowego przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej przypominały trochę prawybory w Koalicji Obywatelskiej: kandydat był tylko jeden. No dobrze, może nie do końca, bo polska odnoga EPL, czyli PO, w końcu znalazła rzutem na taśmę jakiegoś rywala, ale i tak wszyscy wiedzą, jak się te prawybory skończą. Na poziomie europejskim EPL nie starała się nawet zachowywać pozorów – od dawna było wiadomo, że jedynym kandydatem jest Donald Tusk. Sprawa była tak pewna, że aż żal było patrzeć na skamlących za jego powrotem do polskiej polityki przedstawicieli krajowej opozycji. Na zjeździe EPP w Zagrzebiu eurochadecy postawili kropkę nad i. Tusk wyraźnie odetchnął, deklarując w zaskakującym przypływie szczerości zmęczenie jałowością swojej dotychczasowej pracy. – Po pięciu latach mam dość bycia naczelnym biurokratą – mówił nowy szef EPL, zapominając chyba, że tym tytułem może szczycić się raczej szef Komisji Europejskiej. On sam, jako przewodniczący Rady Europejskiej zajmował w hierarchii unijnej znacznie niższe miejsce, nie tylko za politykiem stojącym na czele Komisji, ale także za szefami rządów głównych państw członkowskich, których pracę organizował. No, ale grunt to dobre samopoczucie.

Będzie ono Tuskowi potrzebne, bo choć w Zagrzebiu deklarował, że pali się do prawdziwej politycznej walki (czyli pięć lat wielkiej europejskiej kariery to była tylko gra pozorów!?), to zderzenie z realiami może być bolesne. Buksującego w boksie startowym byłego polskiego premiera czeka bowiem poważny test. Sam zresztą wskazał, czego będzie dotyczył, snując ledwo zawoalowane aluzje o przyszłości węgierskiego premiera Viktora Orbana. Jego partia Fidesz jest ważną częścią EPL, choć obecnie zawieszoną w prawach członka i oczekującą na decyzję o jej dalszym losie. To m.in. Tusk będzie musiał podjąć tę decyzję. Węgrzy nie mogą być ciągle w zawieszeniu. EPL będzie musiała albo odwiesić ich w prawach, albo wyrzucić z partii.

Dla Tuska to szczególnie trudne zadanie. Orban jest przecież sojusznikiem politycznym PiS. Jego kłopoty w EPL są tej samej natury, co problemy PiS z UE: węgierski rząd oskarżany jest o naruszanie europejskich standardów praworządności. Tusk, jako szermierz tej sprawy i ostry krytyk nieliberalnych demokracji w Polsce i na Węgrzech będzie mało wiarygodny, mając za partyjnego kolegę przyjaciela Kaczyńskiego, Viktora Orbana. Z drugiej strony wyrzucenie węgierskiego premiera i jego partii także jest trudne do pomyślenia. EPL straciła tak wiele mandatów w ostatnich wyborach do europarlamentu, że musi szukać nie jednego, jak dotąd, ale kilku koalicjantów, żeby zachować wpływ na PE. Bez Węgrów z Fideszu frakcja chadecka osłabnie jeszcze bardziej.

Wygląda więc na to, że Donald Tusk będzie musiał wymyślić jakąś karkołomną woltę, żeby wyjść z tego pata. Przyglądajmy się temu uważnie. Tęskniący za powrotem Tuska do Polski przywiązywali zbyt wielką wagę do znaczenia jego tweetów w sprawie brexitu. Nie on jednak decydował o przebiegu negocjacji. Jego rola była służebna, zgodna z obowiązkami „naczelnego biurkoraty”, które tak go uwierały. Dopiero rozegranie sprawy Orbana będzie prawdziwym sprawdzianem jego politycznych umiejętności.

JAKUB MIELNIK, WPROST.PL

Więcej postów