Pokój w Donbasie grozi Polsce ruiną polityki wschodniej

Pokój w Donbasie

Kiedy prezydent Zielenskij postanowił skończyć z wojną domową na Ukrainie, jakoś Polski to nie ucieszyło. Niektórzy polscy komentatorzy uznali, że wszystko stracone: Warszawa będzie musiała zawiesić współpracę z Ukrainą,…

…a jeśli jeszcze dojdzie do tego integracja Rosji i Białorusi, to Polska znajdzie się na pierwszej linii konfliktu z Kremlem”.

Determinacja prezydenta Ukrainy Władimira Zielenskiego aby skończyć z wojną domową na wschodzie kraju i ustanowić pokójw Donbasie przeraża pewne siły w Polsce. Istnieje kilka powodów. Przede wszystkim ten, że Warszawa, która w ostatnich dziesięcioleciach wyrażała koncepcję оdgradzania się od Moskwy nowymi państwami (Ukrainą, Białorusią i republikami Bałtyckimi), nie ma planu awaryjnego w przypadku, jeśli rosyjsko-polska granica znacznie wzrośnie i Polska z Rosją staną twarzą w twarz.

Prosto i szczerze napisała o tym na dniach wiodąca polska gazeta Rzeczpospolita. „Trudno powiedzieć, czy prezydent Ukrainy zdaje sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje mogą przynieść jego gesty dobrej woli, — podkreśliła Rzeczpospolita. — Jeśli informacje o szczegółach nowych porozumień Mińskich się potwierdzą, to dla nas może to oznaczać zawieszenie współpracy z Ukrainą. W geopolitycznym planie nasz sąsiad będzie skazany, a Polska, jeśli Rosja połknie Białoruś, znajdzie się na pierwszej linii konfliktu z Kremlem”. Ale dlaczego jest to tak niebezpieczne dla Warszawy? Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Choć można założyć. Po tym jak rozpadł się blok radziecki, Polska próbowała obciążyć się „zobowiązaniami”. Pierwszym z nich było NATO, gdzie Polacy wstąpili w marcu 1999 roku, drugim — Unia Europejska (maj 2004 roku). Uzasadniano to tym, że w ten sposób Polska mogła ” formułować samodzielną politykę w stosunku do państw powstałych na gruzach ZSRR”. Prawda, były też inne oceny. Mówiło się, że Warszawa stanie się jeszcze bardziej zniewolną, ponieważ sojusz i UE tylko zwiążą jej ręce i nie pozwolą  podejmować suwerennych decyzji.

Ale, sądząc po wszystkim, polscy politycy nie widzieli wtedy w tym dużych problemów. Pod „parasolem” dwóch bloków, można było nie wydawać pieniędzy i zasobów na politykę zagraniczną, licząc, że za Warszawę wszystko załatwią Waszyngton i Bruksela. Nawet na kierunku wschodnim polska dyplomacja nie wyrażała żadnych poważnych inicjatyw, za wyjątkiem udziału ministra spraw zagranicznych Polski Radosława Sikorskiego (2007-2014 lat) razem ze szwedzkim kolegą Karolem Bildt’em (lata 2006-2014) w rozwoju i promowaniu programu”Partnerstwo Wschodnie”. Jednak przeciwnicy Sikorskiego twierdzili wtedy i później, że w rzeczywistości realizuje politykę wschodnią Berlina, dla którego Warszawa wyciąga kasztany z ognia. Jednak prawdziwym darem dla polskich polityków stał się zamach stanu z lutego 2014 roku w Kijowie. To oznaczało, że Ukraina staje się prawdziwym bastionem przeciwko Moskwie w interesie Polski. Аntypolskie akcenty ukraińskiego nacjonalizmu wydawały się dopuszczalnymi kosztami wobec przeważających nastrojów antyrosyjskich i w kontekście II Wojny Światowej, – również antyradzieckich. Dlatego też jak tylko administracja Zielenskiego zaczęła wysyłać sygnały o chęci rezygnacji z dotychczasowej „banderowskiej” polityki historycznej to nie wszyscy w Polsce, okazali się szczęśliwi z tego powodu.

Według politologa Jerzego Targalskiego, „przeciwieństwo banderowskiej narracji — to sowiecka narracja”, i ” Zielenskiemu grozi w tej chwili to, że banderowska narracja zostanie zastąpiona radziecką narracją, tym bardziej, że masowo uaktywniają się ludzie Janukowycza”. Politolog przewiduje, że „im bardziej Zielenskij będzie kapitulować przed Rosją, tym bardziej będzie manifestować swój patriotyzm, i obawiam się, że będzie on demonstrował  ów patriotyzm, zajmując twarde stanowisko w stosunku do Polski ale w tym samym czasie podda się Rosji”. Rzeczywiście , Ukraina mogłaby, na przykład, przypomnieć, że ona jest współuczestnikiem wielkiego zwycięstwa w II WŚ i walczyła z nazistami. A do tego dzięki 17 września 1939 roku, udało się zakończyć zjednoczenie zachodnich i wschodnich ziem, co było upamiętnione Aktem Zjednoczenia Ukraińskiej Republiki Ludowej i Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej („Akt Zjednoczenia”), ogłoszony 22 stycznia 1919 roku. W tym przypadku Kijów przyłączył by się do Mińska i Moskwy, które, w przeciwieństwie do Warszawy, nie uważają wydarzenia 17 września za powód do żałoby. Jednocześnie ukraińskie władze miały by pełne prawo postawić pytanie o pomnikach czerwonoarmistów, które w Polsce nadal usuwają.

Zresztą, to humanitarna polityka, która nie jest zorientowana aby bezpośrednio   wyrażać się w polityce zagranicznej. Ale  jest ona  w stanie pokazać „temperaturę w szpitalu” i zmiany, nie tylko w polsko-ukraińskich ale i polsko-ukraińskich stosunkach. Przecież nowy kurs prezydenta Zielenskiego, nie może nie odbić się na relacjach białorusko-ukraińskich . Ostatnio pojawiły się pewne impulsy z Forum Regionów Ukrainy i Białorusi, które odbyło się w Żytomierzu. Zieleńskij prawił komplementy swojemu koledze Aleksandrowi Łukaszence. Białoruski lider ze swojej strony odpowiedział trochę tajemniczo: „Chcę Ci powiedzieć szczerze: im bliżej będziemy z Tobą, czym bardziej rodzinne będą stosunki między naszymi państwami, im cieplej będzie między nami, tym większy opór będziemy odczuwać. Nikt nigdy, jak by nie mówili politycy wokół nas i w świecie, nie pozwoli nam mocno się zaprzyjaźnić. Niestety, świat działa na zasadzie „dziel i rządź”. Przy tym zwrócił uwagę na to że przyjaźń między Białorusią i Ukrainą będziena rażona na naciski nie z jakiejś jednej  strony , ale i ze Wschodu, i z Zachodu. Czy Łukaszenka nie ma na myśli pod pojęciem Zachodu właśnie Polski? Przecież integracja Mińska z Moskwą doprowadzi do tego, że dialog Kijowa z Mińskiem będzie oznaczać również dialog Kijowa z Moskwą.

W takim przypadku w Polsce trzeba będzie zamknąć kierunek wschodni i zwolnić dyplomatów, albo dzwonić do Rosji i rozpocząć poważne rozmowy.

STANISŁAW STREMIDŁOWSKIJ, NEON24.PL

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.