Iwona Guzowska, wielokrotna mistrzyni świata w kick-boxingu i boksie, a w latach 2007-2015 posłanka Platformy Obywatelskiej, wspomina czasy spędzone w Sejmie. Pytana o kulisy pracy posła, opowiedziała o pijanych politykach podczas posiedzeń! – Niektórzy pili alkohol praktycznie przez całe posiedzenie Sejmu. Było takich osób kilka, może kilkanaście – wspomina Guzowska. Mówi też m.in. o znajomościach z politykami PiS.
Iwona Guzowska była posłanką Platformy Obywatelskiej przez dwie kadencje w latach 2007-2015. W rozmowie z portalem gazeta.weekend.pl wspomina czasy spędzone w parlamencie. Jak przyznaje, obecnie nadal interesuje się polityką, jednak w znacznie mniejszym stopniu niż kiedyś. – Kocham Polskę, więc interesuje mnie, co z nią będzie. Ale haseł wyborczych nie śledzę – powiedziała Guzowska. Jak dodała, nie żałuje ani tego, że trafiła do Sejmu, ani tego, że już nie ma nic wspólnego z polityką. Jak wspomina swoje pierwsze dni w Sejmie? – To był prawdziwy koktajl uczuć! Wybuchowa mieszanka. Czułam niepewność, ekscytację i miałam poczucie, że to, co się dzieje, jest naprawdę ważne – wspomina po latach.
Gdy trafiła do Sejmu, nie znała ważnych polityków, jedynie Donalda Tuska, który zrobił na niej wrażenie. – Zrobił na mnie wrażenie normalnego, sympatycznego gościa (…) Wtedy zobaczyłam, że to jest człowiek, który naprawdę pasjonuje się polityką i poświęca jej się całkowicie. Kładzie się o 2 w nocy, wstaje o 6 i nigdy nie narzeka – wspomina, dodając, że Donald Tusk jest pasjonatem polityki. – Tusk, kiedy został premierem, w ciągu kilku miesięcy bardzo się zmienił fizycznie: podkrążone oczy, blada cera, ogromne zmęczenie było po prostu po nim widać. Ale zawsze dawał z siebie 100 procent i w tym, co robił, był świetny. To wytrawny polityk. Swoją obecną pozycję w Europie zawdzięcza swojemu talentowi i naprawdę ciężkiej pracy – mówi.
Iwona Guzowska opowiedziała też o innych politykach pracujących w Sejmie. Jak zdradziła, część posłów walczy z uzależnieniami. – Ludzie wchodzą do Sejmu ze swoimi silnymi i słabymi stronami. Również z uzależnieniami. Jeśli pytasz, czy politycy bywali pijani w pracy – tak, bywali – przyznała. – Niektórzy pili alkohol praktycznie przez całe posiedzenie Sejmu. Było takich osób kilka, może kilkanaście. Obserwowaliśmy, jak się staczają po równi pochyłej – nie tylko zawodowo, bo to się wszystko kończyło dramatami również w ich życiu prywatnym. Na przykład rozwodami. Zastanawialiśmy się, jak pomóc. Ale z alkoholizmem jest tak, że tu się nie da nic zrobić za kogoś – powiedziała Guzowska.
Sama mieszkała przez krótki czas w hotelu poselskim. – Od osób, które pracowały w jego administracji, usłyszałam: „Pani poseł, teraz są nudy. Jak tu była Samoobrona, to tu się działo! Imprezy, wszystko”. Nie wiem, czy tak było. Ale takie słowa usłyszałam. Natomiast kiedy ja tam mieszkałam, było spokojnie. Normalne miejsce do życia – wspomina, dodając, że nigdy nie widziała w Sejmie prostytutek, o których krążą legendy.
Znajomości PO-PiS
Iwona Guzowska jak przyznaje, nie przyjaźniła się z politykami PiS, ale była w dobrych relacjach z kilkoma posłankami z przeciwnej partii. – O, na przykład Beata Mazurek! Ona często zagadywała: Iwonka, może byśmy wspólnie poćwiczyły? A ja na to: Jasne. Jakie to miało znaczenie, czy ona jest z PiS-u, czy nie? Z Elą Rafalską też bardzo fajnie się rozmawiało – wspomina. Jak dodaje, nie rozmawiała nigdy z Jarosławem Kaczyńskim ani z posłanką Krystyną Pawłowicz, ale broni jej słynnego podjadania sałatki podczas posiedzenia. – Oczywiście bawiło mnie – jak nas wszystkich wtedy – to słynne zdjęcie, na którym posłanka Pawłowicz wsuwa sałatkę. Ale przecież nie jej jednej zdarzyło się coś zjeść na sali sejmowej! Bądźmy szczere: głosowania – choćby nad budżetem – potrafią ciągnąć się godzinami, również nocą. I wtedy nieraz sama podjadałam jakąś kanapkę – mówi.
Na pamiątkę po latach spędzonych w Sejmie, ma w domu tabliczkę ze swoim imieniem i nazwiskiem z sali plenarnej Sejmu. – I jestem z niej dumna! Polityka to jest piękny kawałek mojego życia – podsumowała Iwona Guzowska.
FAKT.PL
No tak, chlanie wódy w sejmie podczas sesji to norma, a zjedzenie sałatki, to już buractwo.