Kiedy politycy PiS zaczęli grać tematem reparacji wojennych, wielu ostrzegało, że kwestią czasu będzie taka odpowiedź Niemców, jakiej nikt w Polsce nie chciałby usłyszeć. Ten moment właśnie nadszedł.
Jedna z najbardziej renomowanych za Odrą redakcji opublikowała tekst, w którym przypomina, że jeśli Polacy chcą podważać powojenne ustalenia, to Niemcy mogą zapytać o swe utracone terytoria.
PiS marzy o niemieckich pieniądzach
Powszechnie wiadomo, że germanofobia to jeden z ważnych motorów „dobrej zmiany”. W ostatnich latach jest on napędzany przede wszystkim tematem reparacji za II wojnę światową, których Prawo i Sprawiedliwość chciałoby domagać się od RFN. Jak tłumaczy teraz niemieckiej opinii publicznej Sven Felix Kellerhoff z „Die Welt”, w Warszawie ostatnio wyliczono, że PiS powinno zażądać od Berlina nawet 850 mld euro.
A temat reparacji powrócił z trzech przyczyn: zbliża się 80. rocznica wybuchu II wojny światowej, konfrontacja z Niemcami służy mobilizacji elektoratu PiS przed jesiennymi wyborami, a do tego niedawno w Polsce gościł szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas. W obozie rządzącym uznano, że to dobrym moment na „dociśnięcie” Niemców, choć Mass – równie delikatnie, co stanowczo – dał do zrozumienia, że temat jest zamknięty.
O powodach, dla których w Berlinie uważają, iż nie ma o czym rozmawiać z rządem Mateusza Morawieckiego, obszernie przypomina teraz także „Die Welt”. Sven Felix Kellerhoff zwraca w swym tekście uwagę, że Polacy wielokrotnie rezygnowali z żądań wobec Niemców. Pierwszy raz miało to miejsce już w 1945 roku, a skuteczne w świetle prawa międzynarodowego zrzeczenie się przez Polskę reparacji nastąpiło w 1953 roku.
Jak już kiedyś informowaliśmy w naTemat.pl, absolutnie ostatnią szansę na realne domaganie się niemieckich pieniędzy Polacy utracili 12 września 1990 roku, gdy w Moskwie sygnowano tzw. Traktat 2+4. Jak wskazują ekspertyzy prawników Bundestagu, tego dnia utraciły moc wszystkie ewentualne powojenne roszczenia wobec narodu niemieckiego.
Niemcy przypominają o swych ziemiach
Rząd PiS postanowił jednak wszystko to podważyć twierdzeniem, iż o zrzeczeniu się reparacji decydowały władze komunistycznej Polski, więc w dzisiejszych czasach nie ma to znaczenia. Za Odrą taką narrację długo pomijano milczeniem i nie sięgano po najpoważniejszy kontrargument. Aż do teraz.
Sven Felix Kellerhoff swój tekst podsumowuje bowiem stwierdzeniem, że uznanie dotychczasowych ustaleń za nieważne „podważyłoby całą reorganizację Europy po II wojnie światowej”. Dalej padają słowa, których w Polsce nikt nie chciałby zapewne usłyszeć.
„Jeśli wielokrotne zrzeczenie się reperacji przez polskie rządy nie powinno mieć zastosowania – na jakiej podstawie nadal obowiązywałoby przesunięcie Polski na Zachód, na przez wieki bezsprzecznie niemieckie terytoria, takie jak Prusy Wschodnie i Śląsk?” – pyta niemiecki publicysta.
„Kurs obrany przez prawicowo-konserwatywny rząd w Warszawie przypomina czas między wojnami światowymi. Kwestionuje on współpracę europejską w ciągu ostatnich 70 lat na Zachodzie i prawie 30 lat na Wschodzie. Konsekwencje są znane” – podsumowuje dobitnie Kellerhoff.
WELT.DE