Przykład wiceminister Anny Gembickiej, do niedawna asystentki premiera Morawieckiego, to kolejny dowód na to, że PiS kadrami się chwali, ale ich nie ma.
Anna Gembicka, która od niespełna dwóch miesięcy jest wiceministrem inwestycji i rozwoju, nie ma wyższego wykształcenia – podaała w piątek „Rzeczpospolita”. To jednak nie jest problemem dla PiS, który zamierza wystawić 28-letnią podsekretarz stanu na listach wyborczych do Sejmu. Przykład Gembickiej nie jest odosobniony, PiS idąc za słpowami prezesa, że kadry są najważniejsze tworzy własne. Są wierni. Kompetencje liczą się mniej.
„Po ukończeniu liceum rozpoczęłam studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Był to okres nie tylko wytężonej nauki, ale również działania na rzecz społeczności” – możemy przeczytać w oficjalnym biogramie Anny Gembickiej, która po powyborczej rekonstrukcji rządu została wiceministrem w resorcie inwestycji i rozwoju. Jak ustaliła jednak „Rzeczpospolita”, Gembicka nie posiada wyższego wykształcenia, gdyż studia przerwała i tym samym nie obroniła pracy magisterskiej.
Zgodnie z ustawą o pracownikach urzędów państwowych przy obsadzeniu najważniejszych stanowisk w państwie należy wziąć pod uwagę, czy osoba taka „ma odpowiednie wykształcenie i odbyła aplikację administracyjną”. Premier Mateusz Morawiecki najwidoczniej uznał, że 28-letnia studentka prawa ma odpowiednie kompetencje i doświadczenie do tego stanowiska.
– Uprzejmie informuję, że w bieżącym roku akademickim wznowiłam studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Obecnie oczekuję na uzyskanie absolutorium i przyjęcie mojej pracy magisterskiej – wyjaśniła w oświadczeniu podsekretarz stanu, przekonując, że termin obrony pracy zostanie wyznaczony najpewniej na połowę września.
„Rzeczpospolita” przekonuje także, że to dopiero początek kariery Gembickiej. Sam premier Morawiecki miał lobbować u prezesa Jarosława Kaczyńskiego, by umieścić nową wiceminister na wysokim miejscu na liście wyborczej PiS – podobnie jaki innych, młodych współpracowników partii.
Wiele wskazuje, że lobbing się uda. Przypadek kariery Anny Gembickiej nie jest w Polsce PiS niczym niezwykłym.
Gwiazdy MON – Misiewicz i Janniger
Trudno znaleźć kogoś, kto nie słyszałby o Bartłomieju Misiewiczu, który już jako 17-latek związał się z Antonim Macierewiczem, pracując w jego biurze w Piotrkowie Trybunalskim. Trzy lata później wstąpił do PiS, a niedługo później został szefem biura podkomisji smoleńskiej. Jego kariera stopniowo nabierała rozpędu, a w połowie listopada 2015 roku Misiewicz trafił za Macierewiczem do Ministerstwa Obrony Narodowej.
I choć był jedynie szefem gabinetu politycznego oraz rzecznikiem prasowym MON, podczas wizyt w jednostkach wojskowych domagał się od żołnierzy szacunku służbowego. Na kartach historii zapisała się wizyta Misiewicza w Żurawicy, gdy podczas apelu wojskowi powitali go gromkim „Czołem panie ministrze”. Misiewicz zasłynął też m.in. próbą „kupienia” głosów radnych PiS z Bełchatowa w zamian za stanowiska w spółkach państwowych.
W kwietniu 2017 roku Bartłomiej Misiewicz został zwolniony z MON, a tego samego dnia zrezygnował także z członkostwa w PiS. Jak wyjaśniał, zrobił to dla dobra partii, gdyż jego nazwisko zbyt często padało w kontekście Prawa i Sprawiedliwości. Na tym jednak historia Misiewicza się nie skończyła – w styczniu 2019 były rzecznik prasowy MON został zatrzymany przez CBA w związku z nieprawidłowościami w przetargach w PZG oraz czerpanie korzyści materialnych z tytułu powoływania się na szerokie znajomości w PiS.
Antoni Macierewicz miał pod swoimi skrzydłami jeszcze jednego młodego polityka. Tuż po objęciu szefostwa w MON, mianował jednym ze swoich doradców 20-letniego Edmunda Jannigera. Podobnie jak w przypadku Misiewicza, Janniger na początku trafił do biura Macierewicza w Piotrkowie i stamtąd do resortu obrony. Miesiąc później, po szerokiej krytyce, sam zrezygnował ze stanowiska i powrócił na studia do USA.
Rozstanie z Macierewiczem trwało jednak jedynie pół roku, bo Janniger po pół roku wrócił do MON, gdzie pod skrzydłami wiceministra Wojciecha Falkowskiego objął stanowisko „specjalnego przedstawiciela Ministra Obrony Narodowej ds. strategii komunikacji międzynarodowej”.
O Jannigerze znów zrobiło się głośno w sierpniu 2018 roku, gdy na Twitterze opublikował film z uroczystości 70 urodzin swojego mistrza. Archiwalne nagranie pokazywało Antoniego Macierewicza wykonującego efektowne salto do wody z wysokości ok. 5 metrów.
Makijażystka prezesa i pogodynek
Jak zapewnić sobie „jedynkę” na liście PiS, pokonując w walce o pozycję miejscowego szefa struktur partii? Wystarczy być blisko prezesa i jego popleczników. Udowadnia to przykład Anny Krupki, która najpierw zarządzała treściami w serwisie internetowym partii, później była jedną z „aniołków Kaczyńskiego”, a ostatecznie w 2015 roku startowała z pierwszego miejsca w Kielcach. Na tym jednak nie koniec jej kariery, bo w listopadzie 2018 roku została sekretarzem stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki.
– Jest osobą wykształconą, jest osobą doświadczoną, jest osobą, która pobierała nauki u prezesa Jarosława Kaczyńskiego, bo współpracowała z nim i współpracuje – chwalił Krupkę Mariusz Błaszczak. Nie wiadomo, na czym polegały „nauki” u Kaczyńskiego. Wiadomo jednak, że w szeregach PiS nazywano Krupską „makijażystką”. Powód? Pracując w jego biurze, malowała go, by lepiej prezentował się przed kamerami.
Innym młodym człowiekiem w rządzie PiS jest Paweł Szefernaker, który w latach 2015-2018 był sekretarzem stanu w Kancelarii prezesa Rady Ministrów, a w 2018 roku trafił do MSWiA, gdzie, jak podaje resort, odpowiada za sprawy związane z administracją, współpracę z samorządem terytorialnym, kościołami, związkami wyznaniowymi oraz mniejszościami narodowymi i etnicznymi.
Z naszych informacji wynika jednak, że nawet politycy w kręgu PiS głowią się nad tym, czym Szefernaker faktycznie się zajmuje.
Z kolei do sprawowania funkcji rzecznika polskiego rządu z pewnością przydaje się doświadczenie wyniesione z pracy w telewizji. I nie ważne, że było się prezenterem pogody. Rafał Bochenek, który od stycznia 2016 do grudnia 2017 był rzecznikiem Beaty Szydło, a później Mateusza Morawieckiego, pracował wcześniej jako pogodynek w TVP3 Kraków. Kierownictwu PiS tak spodobała się konferansjerka Bochenka podczas prowadzenia spotkań wyborczych Andrzeja Dudy, że niedługo po wyborach stał się twarzą polskiego rządu.
Jego polityczna kariera nie zakończyła się jednak wraz z dymisją – podczas wyborów samorządowych Rafał Bochenek został radnym sejmiku małopolskiego z ramienia PiS, a w marcu 2019 roku został dyrektorem w Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie.
Nepotyzm w spółkach państwowych
Bochenek nie jest jedynym protegowanym PiS, który otrzymał ciepłą posadkę w spółce Skarbu Państwa. Pracę w prokuraturze rejonowej w Krośnie otrzymała Barbara Piotrowicz, córka posła PiS i byłego prokuratora Stanisława Piotrowicza. Stanowisko otrzymała bez konkursu. Córka byłego ministra ochrony środowiska Jana Szyszki dostała też posadę adiunkta w podległym resortowi Instytucie Ochrony Środowiska. Z kolei Marcin Przyłębski, syn przewodniczącej Trybunału Konstytucyjnego i ambasadora RP w Berlinie, w otrzymał etat w Banku Pekao SA, choć wcześniej pracował jako urzędnik w poznańskim ratuszu. Nepotyczny układ stworzył w Zgierzu zawieszony w prawach członka partii poseł PiS Marek Matuszewski. Zaś Karol Tchórzewski, syn ministra energii, po przejęciu władzy przez PiS został prezesem Przedsiębiorstwa Energetycznego w Siedlcach, gdzie zarobił ok 170 tys. złotych. Głośno było także o obsadzeniu swoimi ludźmi gdańskiej Energi – znalazło się tam miejsce m.in. dla Kacpra Płażyńskiego czy Marii Cymańskiej.
NEWSWEEK.PL